Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

222. rocznica rzezi Pragi: Suworow dał rozkaz: wyrzynać wroga na ulicach...

16-11-2016 21:51 | Autor: Jerzy R. Bojarski
Insurekcja 1794 zaczęła się od sukcesu – spektakularnego zwycięstwa nad rosyjskim korpusem 4 kwietnia pod Racławicami. Jednakże pół roku później 10 października wojska polskie poniosły klęskę pod Maciejowicami. Naczelnik państwa Tadeusz Kościuszko dostał się do niewoli. Od tej bitwy sytuacja militarna Polaków pogarszała się z dnia na dzień. W końcu jedynym skrawkiem wolnym, gdzie jeszcze działał rząd polski – Rada Najwyższa Narodowa – została Warszawa.

Słychać tysiące coraz głośniejszych hałasów,
Takt marszu, wojna, atak, szturm, słychać wystrzały,
Jęk dzieci, płacze matek. – Tak mistrz doskonały
Wydał okropność szturmu, że wieśniaczki drżały,
Przypominając sobie ze łzami boleści
Rzeź Pragi, która znały z pieśni i powieści

A.Mickiewicz – „Pan Tadeusz”

 

Od lipca jej lewobrzeżna część była  otoczona przez armię pruską i siły rosyjskie. Ale 6 września Prusacy na wieść o powstaniu w Wielkopolsce odstąpili od oblężenia. Pozostawieni sami sobie Rosjanie też się cofnęli i od tej strony stolica była wolna. Za to do Pragi zbliżało się  śmiertelne niebezpieczeństwo. W jej kierunku maszerowała dobrze uzbrojona i wyszkolona armia rosyjska w składzie 17500 żołnierzy piechoty, 4500 kawalerii, 2500 kozaków i  104 armaty – w sumie ok. 25000 żołnierzy. Tą potężną siłą dowodził generał, hrabia  Aleksandr Wasyliewicz Suworow. Już wcześniej toczył  zwycięskie boje z Polakami w czasie Konfederacji Barskiej i aktualnie w Insurekcji.   

Ruch i cel marszruty wojsk moskiewskich znany był polskim sztabowcom i Praga zaczęła gorączkowo przygotowywać się do obrony.

Oparta o Wisłę, pospiesznie budowana linia umocnień miała kształt trójkąta opartego o Wisłę. Biegła przez Targówek, Saską Kępę, Kamion, stykając się w okolicach Grochowa z rzeką. Grochów dla odsłonięcia przedpola spalono. Zewnętrzną fortyfikację tworzyły trzy rzędy zasieków, za nimi wykopano tzw. „wilcze doły” i głęboki na trzy metry rów, za którym w artyleryjskich bastionach umieszczono ponad osiemdziesiąt armat. Tych miernej jakości szańców wzniesionych na piaszczystym gruncie broniły słabo wyszkolone i uzbrojone wojska litewskie liczące 13 600 żołnierzy. Zdemoralizowane ciągłym i długim odwrotem z Litwy przedstawiały niską wartość bojową.

2-go listopada siły rosyjskie dotarły na przedmieścia Pragi i pozorując przygotowania do oblężenia  rozłożyły się obozem między Białołęką a Grochowem.

Trzeciego listopada od rana przez cały dzień rosyjska artyleria ostrzeliwała miasto wyrządzając znaczne szkody i wzniecając pożary.  To utwierdziło obrońców w przekonaniu, że zanosi się na dłuższą blokadę. Nie znali przebiegłości Suworowa, który już wtedy był uważany za najlepszego stratega wśród rosyjskich sztabowców. Miał dokładne informacje, w jakim położeniu znajdują się Polacy i nie czekał. Tego samego dnia odczytano sołdatom odczytano rozkaz zawierający instrukcje wodza (wydane później w broszurce pt. „Sztuka zwyciężania”), które rosyjski żołnierz miał zapamiętać. Siódmy punkt tego rozkazu brzmiał: Nie wbiegaj do domów, nieprzyjaciela proszącego o łaskę oszczędzaj, nie zabijaj bezbronnych, nie walcz z babami, nie ruszaj małolatów. Wieczorem jeszcze raz przypomniano wojsku  zasady walki w bardziej przystępnej i zrozumiałej formie: Rozkaz – wchodź do miasta, wyrzynaj wroga na ulicach, konnica rąbie; (…) Zdobycz jest święta: weźmiesz obóz – wszystko wasze, weźmiesz twierdzę – wszystko wasze. W Izmaile, prócz innych rzeczy, garściami oddzielono złoto i srebro, tak było też w innych miejscowościach. Bez rozkazu nie chodź za zdobyczą. Wydano też sołdatom  zwiększone porcje gorzałki.

Zbliżał się świt 4 listopada.

„(…) o godzinie 5-tej moskiewskie wojska stojące naprzeciw (…) puścili jedną rakietę (…), która się znaczyła: być pogotowiu do wojny. (…) O godzinie (…) 6-tej puszczono rakiet dwanaście razem, to się znaczyło na rozpoczęcie wystrzałów razem ze wszystkich armat i ręcznej broni. (Jan Kiliński „Pamiętniki”).

86 dział otworzyło ogień na polskie okopy. Potem uformowani w siedem kolumn: „Moskale (…) przypuścili atak z prawego skrzydła, lecz dzielnie, z niemałą stratą zostali odparci; przypuścili drugi, w sam środek i tu nie lepiej się im powiodło, nie mogąc albowiem pędem dopadać do okopów dla wilczych dołów, musieli je (…) zarzucać faszynami i nakrywać płotami (..) przy którym nakrywaniu i zarzucaniu leniwy krok biorąc, a przeto na celu dostawając, srodze z armaty od oblężeńców byli rażeni (Jędrzej Kitowicz – „Pamiętniki, czyli Historia polska”).

To potężne uderzenie od Grochowa i Saskiej Kępy na pozycje generała Jasińskiego zostało zatrzymane m. in. przez oddziały ochotnicze. Tu razem z żołnierzami walczyli cywile i zakonnicy.

Zupełnie inaczej przebiegało natarcie znacznie słabszych sił rosyjskich na: „lewe skrzydło, na którym generał Zajączek trzymał komendę (…) ten, czyli przekupiony – podług jednych, czyli też nieuk w rzemiośle wojennym i tchórz wierutny jak zając – według drugich – dopuścił Moskalom przez jedną noc, jakoby nie widząc, usypać baterię i uprzątnąć spokojnie owe wilcze doły zakazawszy do nich dawać ognia z daleka pod pozorem ochrony prochu i pewniejszego rażenia za zbliżeniem; poczty nawet i placówki strzegące od Wisły, jakoby niepotrzebnie pozbierał. Oficerowie jego, biegając po szeregach, bili pałaszami tych, którzy się do armat mieli; a gdy się Moskale już tak blisko odemknęli pod okopy, że im armata niewiele szkodzić mogła, rzucili się pędem na nie, a drudzy, brzegiem Wisły niestrzeżonym przebrnąwszy, wpadli w tył, opanowali je łatwo… (Kitowicz).

Generał Zajączek ranny, pierwszy z dowódców uciekł do Warszawy, dając niechlubny przykład żołnierzom.

Utrata lewej flanki rozbiła obronę. Żołnierze uciekali do Wisły, do łodzi i drewnianych mostów. Inni, rozbici na grupy bronili się do ostatka. Zginęli m. in. generał Jakub Jasiński i generał artylerii Tadeusz Korsak.

Wówczas Rosjanie przystąpili do masakry „Moskale (…) matki i najmniejszych dzieci rżną – na bagnety biorą i rzucają na ulicę. Matkom zaś nie dość, że ich zabito, ale po ulicach one gołe rozkładali i między nogi spisy wtykali (…), że im gardłem wyłaziły. Inne zaś w ogień rzucano i żywcem palono, inni, nie mogąc się dostać na most (…) w Wisłę skakali i topili się, choćby się był kto pływaniem ratował, ale dla kawalerii, która (…) wpław maszerowała to końmi traktowano (…) płynących (Kiliński).

I (…) już potem dla nikogo nie było pardonu od zajuszonego żołnierza i wściekłych kozaków; chyba kogo z białej płci (…) dla przyszłej lubieżności (…) uratowały. (…), ocalały (…) bernardynki zaprowadzone do obozu (…) do koszuli poobdzierane, i 19 bernardynów, (…) starców kaleków, którzy (…) wyguzdrać się z klasztoru (…) nie zdążyli, i dziewczęta świeckie (…) po klasztorach białogłowskich znajdujące się, pogwałcone i pozabijane zostały. (…). Brzegi kępy na środku Wisły okryte były trupami, woda tymiż napełniona wspięła się w górę jakoby tamą ujęta.  (Kitowicz)

Cóż w czasie tego piekła robił generał Suworow?  Pijany i wystrojony błazeńsko, biegał po ulicach Pragi, trzymając pod pachami dwa indyki i krzyczał, że musi je pilnować, aby chociaż one ocalały. Tak, to możliwe, gdyż , jak pisze Kitowicz: generał Szuwarów rozsądny i łagodny, póki trzeźwy, jak się upije (co mu się raz punktualnie w 24 godzinach trafia, z napoju gorzałki, ulubionego trunku moskiewskiego), to szalony, rabunek i morderstwo za igraszkę poczytujący. Tak, ten sławny strateg chluba rosyjskiej armii, który nie przegrał żadnej bitwy, a stoczył ich 60, był alkoholikiem i psychopatą. Ta zbrodnia nie była pierwszą. Gdy w 1790 roku wojska rosyjskie zdobyły turecką twierdzę Ismail, na jego rozkaz wymordowano  całą ludność cywilną tego miasta ok.10000 ludzi nie oszczędzając nikogo!    

Dwa dni  po rzezi Suworow kazał obliczyć i pochować zabitych.

Współcześni szacowali liczbę ofiar na ok. 20 tysięcy. Obecnie uważa się, że było ich ok. 8000, co i tak szokuje, zważywszy zaludnienie Pragi w tamtym okresie. Część ofiar pogrzebano na Cmentarzu Kamionkowskim (na terenie okalającym kościół Bożego Ciała przy ul. Grochowskiej naprzeciw zakładów Wedla). Większość jednak spoczęła w zbiorowych mogiłach przy brzegu Wisły na wysokości Parku Skaryszewskiego. Dziś nie ma po nich śladu. Zostały rozmyte przez częste wylewy Wisły.

Do niedawna, jedynym pomnikiem zbrodni był skromny krzyż przy prawosławnej cerkwi św. Marii i Magdaleny na Pradze.

W PRL po 1945 roku ten bestialski wyczyn rosyjskiej armii  nie istniał ani w podręcznikach szkolnych, ani publikacjach. To blisko półwieczne „zagubienie” tego faktu w ojczystej historii zrobiło swoje. Mało kto z mojego pokolenia coś o nim wiedział. – może przy obowiązkowej lekturze „Pana Tadeusza”. A przecież ta zbrodnia u schyłku XVIII stulecia wstrząsnęła ówczesną „oświeconą” Europą. Szczęśliwie czasy się zmieniły i teraz powoli pamięć powraca…

Wróć