Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Dachy nad wejściami do metra

27-05-2020 22:05 | Autor: Prof. dr hab. Lech Królikowski
Poprzedniej zimy, gdy wchodziłem na stację metra „Imielin”, poślizgnąłem się na niesprzątniętym śniegu na schodach wejścia. Grube zimowe ubranie uratowało mnie od przykrych skutków upadku na plecy. Jednak łokieć, na którym się oparłem, przez wiele dni był jak bania.

Piszę o przygodzie sprzed przeszło roku, gdyż kilka dni temu wybrałem się na zwiedzenie trzech nowych stacji drugiej warszawskiej linii podziemnej kolei (Płocka, Młynów, Księcia Janusza). Ładne, znakomicie oświetlone, racjonalnie i praktycznie zaprojektowane i zbudowane. Podziwiałem, ale prawdziwa zawiść mną owładnęła, gdy obejrzałem wejścia do tych stacji. Wszystkie osłonięte od deszczu i śniegu. Szklane, lekkie konstrukcje – prawie niewidoczne. Na ważniejszych kierunkach – także schody ruchome. Każda stacja wyposażona w windy.

Nasze, ursynowskie metro budowane było na przełomie epok; inne były możliwości finansowe, technologiczne i materiałowe. Byliśmy dumni, iż pierwsza polska linia kolei podziemnej łączy „naszą” dzielnicę z centrum stolicy. To wówczas, tj. ćwierć wieku temu, był autentyczny powód do dumy. Gdy w rozmowie z jednym z projektantów zapytałem go o przyczynę niezadaszenia wejść do metra, odpowiedział, że nie zrobiono tego ze względów oszczędnościowych. Tak było rzeczywiście. W 2014 r., gdy kończyła się moja kadencja radnego w Radzie Ursynowa, przygotowałem wniosek do „funduszu partycypacyjnego” w sprawie sfinansowania budowy zadaszeń nad ursynowskimi wejściami na stacje metra. Koledzy, widząc moje pismo, stwierdzili, że nie ma to sensu, gdyż w budżecie Ursynowa na kolejny rok zapisane są odpowiednie kwoty na ten cel. Uwierzyłem. Minęło sześć lat, jak zadaszeń nie było, tak nadal ich nie ma.

Oczywiście, możemy nadal cieszyć się z samego faktu istnienia metra na Ursynowie, ale nie tylko ludzie się starzeją i to, co było wspaniałe ćwierć wieku temu, obecnie nie odpowiada oczekiwanym standardom, które widzimy chociażby na całej drugiej linii metra. Ostatnio firma „Metro Warszawskie” Sp. z o.o. przeprowadziła szerokie prace modernizacyjne na pierwszej linii. Wprowadzono m.in. nowy system sterowania ruchem itd. Czy ta firma, także w ramach działań modernizacyjnych, nie powinna doprowadzić wejść najstarszych, a więc już 25-letnich stacji do wymogów i standardów obowiązujących w pozostałej części systemu kolei podziemnej? Szacuję, że łączny koszt takich prac byłby na poziomie wartości jednego wagonu podziemnej kolejki. Nie jesteśmy gorsi od innych; też chcielibyśmy mieć wygodne i bezpieczne wejścia do metra.

Jestem przekonany, że już najwyższy czas, aby zdopingować samorząd Ursynowa do zainteresowania się problemem i bardziej energicznego zabiegania o modernizację, o której mowa wyżej. Schody ruchome czy windy, to być może zbyt wygórowane marzenie [?], ale szklane dachy nad schodami wiodącymi do najstarszych stacji metra – moim zdaniem – to inwestycja, nie przerastająca możliwości finansowych m.st. Warszawy, nawet w obecnych czasach. Inwestycję można przecież rozłożyć na kilka lat, co nie nadwyrężyłoby budżetu, a jednocześnie wykazało mieszkańcom, że ich potrzeby dostrzegane są z wysokości stołecznego ratusza!

Wróć