Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Dwu jubilatów feta nad fetami

13-06-2017 19:57 | Autor: Maciej Petruczenko
Nikt w aglomeracji warszawskiej nie potrafi bawić się tak dobrze, jak mieszkańcy Ursynowa i Konstancina. No i zarówno jedna z największych dzielnic Warszawy, jak i sąsiadująca z nią podstołeczna gmina dały czadu w miniony weekend! O ile ursynowianie szaleli głównie pod Kopą Cwila i na Olkówku, to konstanciński lud gminny dawał upust radości przede wszystkim w urokliwym Parku Zdrojowym, gdzie znajduje się amfiteatr.

A okazja do zabawy była szczególna, bowiem obaj sąsiedzi świętowali akurat piękne jubileusze. Ursynów obchodził 40-lecie powstania megaosiedla z wysoką zabudową, Konstancin zaś celebrował swoje 120-lecie i na dodatek setną rocznicę funkcjonowania tamże jedynego na Mazowszu uzdrowiska. Dziś – jak wiadomo – z Ursynowem związana jest klasa średnia, w Konstancinie natomiast zamieszkują najwięksi bogacze kraju.

Osiedlił się tam między innymi bogacz numer jeden, obecnie już nieżyjący Jan Kulczyk. Tam też można napotkać do dzisiaj równie świetnego pilota co biznesmena Zbigniewa Niemczyckiego, podowcipkować z Jerzym Urbanem, pochwalić Waldemara Dąbrowskiego za wzorowe prowadzenie Teatru Narodowego-Opery Narodowej, pojeździć na rowerze z aktorem Karolem Strasburgerem albo pośpiewać sobie z Marylą Rodowicz. Niemczycki ma – jakby co – lotnisko o krok od domu, a Dąbrowskiemu drogę do pracy w Warszawie remontują teraz w przyspieszonym tempie, bowiem asfalt ulicy Przyczółkowej pozostawał dotychczas w opłakanym stanie i jadący nią cudzoziemiec nie uwierzyłby, że ten zaniedbany trakt prowadzi do polskiego Beverly Hills.

Drogowe połączenie Ursynowa z Konstancinem to wciąż jeszcze lokalna Via Appia Antica, czyli wąziutki ciąg na skarpie (Rzekotki, Podgrzybków, Gąsek). Na szczęście za kilka miesięcy zostanie otwarta Via Appia Nuova w postaci ukończonej już w 80 procentach (od strony Powsina) dwupasmówki, mającej dać połączenie Przyczółkowej z Relaksową. Poprzez to rozwiązanie w końcu poprawi się komunikacja pomiędzy Ursynowem z jednej, a Wilanowem i Konstancinem – z drugiej strony. Bo jak dotychczas, w godzinach szczytu owa Via Appia Antica staje się trasą pełznięcia długiego węża pojazdów ciągnących rano od Góry Kalwarii i Konstancina na Ursynów i dalej, by po południu wlec się w odwrotnym kierunku.

Gry i zabawy obu jubilatów opisujemy szczegółowo na dalszych stronach gazety, mnie więc wypada przynajmniej przypomnieć jak to było dawnymi laty. A mam sporo w pamięci jako jeden z pionierów, którzy w 1977 zaczęli stopniowo zaludniać Ursynów, naówczas zakurzony wygon, będący po prawdzie jednym wielkim placem budowy. Kiedy pierwszy raz zajechałem z żoną na ten plac swoim rolls royce’m 126p, przerażona niewiasta krzyknęła: gdzieś ty mnie przywiózł, nie ma mowy, żebym zgodziła się tu zamieszkać! Dopiero gdy ujrzała, że na tej ursynowskiej pustyni widnieje oaza pod nazwą ulica Nutki – u stóp pięknie już zazielenionej Kopy Cwila – od razu zmiękła, no i pojechaliśmy odebrać klucze do 70-metrowego lokum na parterze z wyjściem do całkiem sporego ogródka. W sąsiednim budynku zamieszkał sam twórca Ursynowa Północnego, dzisiejszy profesor architektury Marek Budzyński, co było niejako gwarancją, że nile jest to najgorsze miejsce do życia.

Chociaż mieliśmy wówczas do dyspozycji zaledwie jeden niewielki sklep spożywczy, nawet Andrzej Seweryn, który wprowadził się na Ursynów w tym samym czasie wraz z ówczesną towarzyszka życia Krystyną Jandą, musiał przyznać, że jest to naprawdę nasza Ziemia Obiecana. A Janda dogadała się z  jeszcze jedną nuworyszką z Ursynowa – Marylą Rodowicz – i obie dały gratisowy koncert dla sąsiadów u stóp Kopy, występując na prowizorycznie położonych dechach. I można śmiało powiedzieć, że mimo tej prowizorki zabawa była w dechę, a od oklaskiwania dwu naszych sąsiadek puchły nam dłonie. Gdy po wielu latach Marylę przygnało znowu na Kopę i zaśpiewała swoje stare przeboje, również jej samej przyszło uronić łzę wzruszenia.

Na pamiątkę bytowania na Ursynowie Krystyna Janda zostawiła nam siostrę, a znowu inna artystka – sąsiadująca ze mną przez lata Ewa Dałkowska – bodajże syna. Bo dzisiaj Ursynów zapełnia się stopniowo młodym pokoleniem mieszkańców, osiedlających się najchętniej w nowej zabudowie na Kabatach i wykorzystujących metro w celu dojazdu do pracy. Niemniej, wciąż większość mieszkańców dzielnicy to wapniaki, dla których nawet koncertująca w tym roku na Kopie Beata Kozidrak to smarkula świeżego chowu i którzy nadal potrafią się wzruszać, gdy goszcząca na Ursynowie dawna artystka STS-u i Stodoły Sława Przybylska zaśpiewa im „Pamiętasz była jesień...”.

Nominalnie starszy od Ursynowa Konstancin-Jeziorna przyzwyczaił nas już do świętowania pod hasłem: to był świat w zupełnie starym stylu. No bo jest tam co wspominać. Tam przecież można było napotkać koncertujących dla arystokratycznych słuchaczy sławnych pianistów Ignacego Paderewskiego i Artura Rubinsteina. Tam też mieszkał nie mniej sławny pisarz Stefan Żeromski, a do stałych bywalców zaliczali się inni wybitni literaci: Bolesław Prus, noblista Henryk Sienkiewicz i poeta Julian Tuwim. Konstancin zyskał też rozgłos dzięki profesorowi Marianowi Weissowi, światowemu autorytetowi w dziedzinie ortopedii, założycielowi Stołecznego Centrum Rehabilitacji (Stocer). Dziś mieszka tam chociażby znany piłkarz i polityk Roman Kosecki.

Cóż, mieszkańcom Ursynowa pozostaje tylko dorabiać się w jak największym stopniu, żeby z czasem z mieszkania w wielkiej płycie lub w nowej technologii na Kabatach przeprowadzić się do któregoś z pałaców Konstancina. Niewykluczone, że będzie to wzięcia ten, który na razie należy do jednego z rekinów warszawskiej reprywatyzacji, niedawno zatrzymanego przez policję – do wyjaśnienia...

Wróć