Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Głodnych nakarmić, spragnionych napoić...

21-06-2023 21:20 | Autor: Maciej Petruczenko
Wszelka władza wychodzi z ludu i... nigdy do niego nie wraca – bardzo trafnie zauważył polsko-czeski satyryk żydowskiego pochodzenia Gabriel Laub (1928-1998). Miał on okazję obserwować wszelkie wypaczenia demokracji w trakcie swego 70-letniego życia – na przykładzie sowieckiego stalinizmu, hitleryzmu, no i oczywiście tzw. realnego socjalizmu, gdy w poszczególnych krajach z orbity ZSRR władzę monopolizowała jedna partia. Przedwojenni naziści podkreślali swoje zawłaszczenie demokracji sloganem: Ein Volk, ein Reich, ein Führer (jeden Naród, jedna Rzesza, jeden Wódz). W ślad za tym zawłaszczeniem ruszyła hitlerowska fala zbrodni, ukoronowana niejako zainicjowaniem drugiej wojny światowej. Zbrodniczy terror doprowadził w szczególności do bezwzględnej eksterminacji ludności żydowskiej, ale niewiele lepiej potraktowano inne narody, w tym Polaków, którzy jako pierwsi zostali napadnięci w 1939 przez wojska niemieckie.

Przypominam o tym od razu, żeby nikt nie zrozumiał z moich wywodów, że na równi z hitlerowskim stawiam obecny reżim kaczystowski w naszym kraju, bo dopuszcza się on wielu ewidentnych przestępstw i nadużyć, ale do zbrodni jeszcze się nie posuwa. Mimo to trudno nie dostrzec wyrażonego we wspomnianym sloganie zasadniczego podobieństwa do obecnego państwa polskiego, w którym też próbuje się realizować zasadę: ein Volk, ein Reich, ein Führer (jeden Naród, Jedna Rzeczpospolita, Jeden Prezes) – z ewidentną tendencją do autokratyzmu.

W jednym z suto wynagradzanych za służalczość portali poseł partii Prawo i Sprawiedliwość Marek Ast tak wytłumaczył nagły powrót Jarosława Kaczyńskiego na stanowisko wicepremiera przy wymieceniu wszystkich dotychczasowych, pełniących taką rolę: – To jasny sygnał, że lider jest jeden, a jego zadaniem jest mocne wsparcie dla premiera Mateusza Morawieckiego, zaś z drugiej strony położenie akcentu na skonsolidowanie całej Zjednoczonej Prawicy i członków Rady Ministrów”.

Publiczność, przyzwyczajona do tego, że Jarosław Mądry i tak kieruje wszystkim z tylnego siedzenia, nie wątpi, że dotychczasowi wicepremierzy – Jacek Sasin, Piotr Gliński, Henryk Kowalczyk i Mariusz Błaszczak – na życzenie Kaczyńskiego z wiernopoddańczą uległością wespół w zespół podali się do dymisji, a wciąż wdzięczny za umożliwienie mu zostania nominalną głową państwa Andrzej Duda podpisał od razu wszystko, czego tylko nadprezydent Polski sobie zażyczył, dyktując jednocześnie, jaki ma być dziś polityczny „trynd”. A jest on jasny.

Tak jak hitlerowcy obrzydzali Żydów i inne narody „niearyjskie”, tak teraz nasze media prorządowe obrzydzają wszelkiego rodzaju uchodźców i imigrantów, którzy wedle samego wodza Jarosława Kaczyńskiego są po prostu nosicielami chorób i zbrodni. W tych dniach zwolennicy tego rodzaju poglądu dostali świeży dowód do ręki, gdy na ziemi greckiej napaleni na jasnowłosą Polkę gastarbeiterzy z Bangladeszu (i chyba Pakistanu) zgwałcili ją i zamordowali. Gdyby zbrodnię popełnili Grecy, pewnie uznano by to w Polsce za rzecz normalną. W końcu nasi też gwałcą i mordują od czasu do czasu. Ale swojakom można wiele wybaczyć, obcym natomiast – wara od naszych dziewczyn.

Włączając na przemian życzliwe rządowi i nieżyczliwe stacje telewizyjne i radiowe oraz portale internetowe, można się przekonać, że w tych pierwszych motywem dominującym – żeby nie powiedzieć obowiązującym od rana do wieczora – jest najeżdżanie na uchodźców i udowodnianie za wszelką cenę, iż Unia Europejska usiłuje na wrzepić 2000 takich nieszczęśników pod groźbą nałożenia kary finansowej za odmowę wpuszczenia tego towarzystwa. W tych drugich zaś wyjaśnia się spokojnie, iż tak naprawdę nie ma mowy o wmuszeniu nam takiej grupy, tym bardziej, że przyjęliśmy już miliony uchodźców z Ukrainy. Na dodatek przywołuje się fakt oficjalnego sprowadzania przez nas wielu tysięcy migrantów z krajów niechrześcijańskich, czego najlepszym dowodem jest to, że w samej tylko Warszawie największa grupa pracujących oficjalnie obcokrajowców to Hindusi. Osoby nieżyczliwe Kościołowi ironizują poza tym, że cóż to byłby za problem, gdyby w wielkim państwie polskim spośród ponad 10 352 parafii wybrać raptem dwa tysiące takich jednostek, z których każda zaopiekowałaby się po chrześcijańsku jednym uchodźcą. I może nawet go „nawróciła”. W istniejącej kiedyś osobnej gminie Ursynów nie instancje kościelne akurat, lecz burmistrz Stanisław Faliński pomógł polskiemu imigrantowi z Kazachstanu – malarzowi-artyście, od paru lat już śp. Feliksowi Mostowiczowi i jego rodzinie. Zapewniono im dach nad głową i zatrudnienie, żeby mogli normalnie żyć w ojczyźnie, z której kiedyś ich brutalnie wygnano. Oczywiście, w tym wypadku sympatia społeczeństwa w stosunku do takich przybyszów była szczególna, bo wiedziano, że na tułaczkę skazał ich sowiecki reżim.

No cóż, nie w każdym wypadku Polacy kierują się miłością bliźniego. Ksenofobia (obawa przed obcymi, a nawet nienawiść do nich) i homofobia (niechęć do osób kochających inaczej) to dwa zjawiska inspirowane i podtrzymywane przez sfery rządowe i poniekąd kościelne. Co do tych drugich można się bardzo dziwić, jeśli się zważy, jaka jest skala homoseksualizmu i pedofilii wśród duchownych. Przez dziesiątki lat ta ostatnia plaga była przez Kościół ukrywana i dopiero od niedawna szanowni biskupi i kardynałowie musieli przyznać się do „błędów i wypaczeń”, a mówiąc wprost, do zwyczajnych łajdactw w duszpasterskich szeregach. Traktowany obecnie przez rządzących jako bodaj Najwyższy Autorytet Kościelny i Moralny w Polsce ojciec Tadeusz Rydzyk bez żenady tłumaczy pedofili w sutannach, ogólnym stwierdzeniem, że któż z nas nie jest narażony na pokusę... I sądzi najprawdopodobniej, że zgwałceni przez księży ministranci i tak mają wszystko w d.....pie, a innowiercy to hołota niegodna Łaski Pańskiej.

Sam już nie wiem, czy polecane przez Kościół uczynki miłosierdzia (np. głodnych nakarmić, spragnionych – napoić) mają jeszcze u nas w odniesieniu do obcych jakikolwiek sens...

Wróć