Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Gonitwą uczcić pamięć gen. Andersa

22-02-2017 22:31 | Autor: Tadeusz Porębski
Służewiec powoli przygotowuje się do inauguracji kolejnego sezonu wyścigowego, która odbędzie się w niedzielę 23 kwietnia. Zwyczajowo organizatorzy otwierają sezon w drugą niedzielę kwietnia, w tym roku na przeszkodzie stanęły jednak święta Wielkiej Nocy.

Plan gonitw, opracowany przez organizatora służewieckich mityngów (Totalizator Sportowy), został wyjątkowo szybko, bo już 19 stycznia, zatwierdzony przez prezesa Polskiego Klubu Wyścigów Konnych, co napawa dużym optymizmem. W przeszłości bowiem PKWK przeciągał procedurę zatwierdzania planu nawet do marca. 

W 2017 r. podczas 54. dni wyścigowych rozegrane zostaną 452 gonitwy, w których zmierzą się konie pełnej krwi angielskiej (folbluty), czystej krwi arabskiej i francuskie kłusaki. Najważniejszymi wydarzeniami sezonu będą tradycyjnie gonitwy: Wiosenna (20 maja), Rulera (21 maja), Soliny (10 czerwca), Iwna (11 czerwca), Derby (2 lipca), Oaks (30 lipca), Derby Arabskie (30 lipca), St. Leger (27 sierpnia) i Wielka Warszawska (24 września). Wielką atrakcją dla widzów powinien być rokrocznie organizowany Dzień Arabski im. Szejka Zayeda bin Sultana Al Nahyana, założyciela Zjednoczonych Emiratów Arabskich (20 sierpnia). Gwoździem mityngu będzie gonitwa o Nagrodę Europy (pula 148.750 złotych), w której udział wezmą także konie arabskie czystej krwi trenowane na Zachodzie. Ten prestiżowy, rozgrywany na Służewcu od 1985 r. wyścig został w roku 2010 włączony do Światowego Festiwalu Konia Arabskiego, któremu patronuje szejk Mansour bin Zayed Al Nahyan, wicepremier ZEA. Festiwalowe gonitwy rozgrywane są na trzech kontynentach.

Sezon wyścigowy 2017 zapowiada się jako wyjątkowy, ponieważ w kwietniu ma zostać oddana do użytkowania Trybuna Honorowa, która przeszła kompleksową modernizację. Obiekt nie był remontowany od 1939 r., kiedy Służewiec otworzył podwoje dla widzów. Do tego czasu gonitwy rozgrywane były na Polu Mokotowskim, w rejonie ulicy Polnej. Zakres wykonanych robót jest imponujący. Mówi się, że wyremontowana trybuna w niczym nie będzie ustępować VIP–

Nadal oficjalnie nie wiadomo, czy utrzymane zostaną  mocno krytykowane i zdaniem graczy zdecydowanie za wysokie, jak na polskie kieszenie, stawki w zakładach zwyczajnym, porządkowym i dwójkowym. Traf wywindował stawkę w tych trzech zakładach do 5 zł, to jest ponad 1 euro i 1 USD. Nijak ma się to polskich realiów, szczególnie do polskich zarobków. Cena za pozostałe zakłady wynosi 3 zł. Z uzyskanych przeze mnie nieoficjalnych informacji wynika, że Traf posiada licencję na organizowanie końskiego totalizatora tylko do końca bieżącego roku i po 31 grudnia zniknie ze Służewca. W przyszłym roku grę ma organizować służewiecki oddział TS, a stawki we wszystkich zakładach mają być ponoć obniżone do 2 zł. Gdyby przepowiednie te ziściły się, byłby to miód na serce moje i zdecydowanej większości graczy. Tańsza gra to także większa szansa przyciągnięcia na Służewiec pasjonatów wyścigów konnych z młodszego pokolenia.

Postulowałem umożliwienie w tym sezonie graczom obstawiania gonitw także za połowę stawki, co mogłoby powstrzymać ich exodus z warszawskiego toru. Wielu bywalców nie wytrzymało bowiem ekonomicznie wysokich stawek i w ubiegłym roku pożegnało się ze Służewcem. Chodzi o to, by gra na wyścigach była bardziej zabawą niż hazardem. Totalizator Sportowy i będący w tej grupie kapitałowej Traf nie muszą na razie zarabiać na podnoszących się z kolan wyścigach konnych. Wystarczy, że nie będą tracić na tym biznesie. Czy mój postulat umożliwienia gry za połowę stawki zostanie zaakceptowany, nie wiem. Dowiem się 23 kwietnia.     

Z przedsezonowych ciekawostek ważną informacją jest przejście dżokeja Szczepana Mazura do stajni trenera Wojciecha Olkowskiego. Wybitnie utalentowany młody jeździec będzie dosiadał wszystkich koni będących własnością rodziny Gorczyców, hodowców koni wyścigowych i pasjonatów wyścigów. Wojciech Olkowski będzie miał w tym sezonie do dyspozycji także jeżdżącego gościnnie od lat na Służewcu czeskiego internacjonała Tomáša Lukáška, wyróżniającego się wyjątkową skutecznością i kapitalnym zmysłem taktycznym. Przebywający obecnie w Emiratach Arabskich Mazur znakomicie radzi sobie na tamtejszych trudnych torach. W grudniu wygrał na omańskiej klaczy Fareedah wyścig Shadwell Handicap rozgrywany na torze Sharjah Equestrian & Racing Club. W styczniu na klaczy Negmah (Oman) ograł w gonitwie Madinat Zayed Maiden Race wymagające towarzystwo, m. in. Fernando Jarę na ogierze Raheeb Al Reef.  Na tej samej klaczy wywalczył trzecie miejsce w gonitwie Al Danah na torze w Abu Dhabi.

W tym sezonie po raz pierwszy rozegrana zostanie na Służewcu Gonitwa im. gen. Władysława Andersa, Naczelnego Wodza Polskich Sił Zbrojnych w latach 1944–1945 i 1946-1954, następcy Prezydenta RP na uchodźstwie w latach 1950–1954. Termin wyścigu jest obecnie ustalany, w grę wchodzą daty 23 kwietnia i 25 czerwca. Wiadomo jednak, że gonitwa ta będzie otwierać każdy kolejny sezon na służewieckim hipodromie.

Pomysł zorganizowania imiennej gonitwy poświęconej pamięci gen. Władysława Andersa należy uznać za wyjątkowo trafiony. Nie wszyscy bowiem wiedzą, że był on nie tylko wybitnym żołnierzem, ale również właścicielem i hodowcą folblutów. Miał własną stajnię, w której stało 28 koni pełnej krwi angielskiej. Początkowo stajnia znajdowała się w Łańcucie, później przeniesiono ją na Służewiec. Generał większość koni zakupił w stadninie hrabiego Alfreda Potockiego. Jego ogier "Kares" wygrał wiele wyścigów i miał na koncie około 7 tys. wygranych polskich złotych. To jak na przedwojenne pieniądze gigantyczna kwota. Natomiast jako hodowca generał zaistniał tylko raz, ale z sukcesem. Wyhodowana przez niego klacz "Stasia" przegrała prestiżową gonitwę Produce do ogiera "Skarb", legendy przedwojennych wyścigów w Polsce.

Władysław Anders od dzieciństwa jeździł konno. Już jako mały chłopiec udzielał ponoć lekcji jazdy konnej córce właściciela majątku, w którym pracował jego ojciec. Kariera wojskowa generała również związana była z kawalerią. W 1932 r. ówczesny pułkownik Anders został brązowym medalistą mistrzostw Wojska Polskiego.  Generał wychował wielu doskonałych polskich kawalerzystów. Ekipa olimpijska, którą kierował na międzynarodowych zawodach w Nicei w 1925 r., odniosła wielki sukces zdobywając dla Polski aż cztery pierwsze nagrody. Jednym z członków tej ekipy był major Henryk Dobrzański (okupacyjny pseudonim "Hubal"), który wraz z trzema innymi jeźdźcami zdobył przechodni Puchar Narodów. Trofeum to polska ekipa zdobyła po raz pierwszy w historii.

Generał Władysław Anders miał mnóstwo obowiązków, ale poza zawodowymi najwięcej czasu poświęcał swoim koniom, które były jego drugim życiem, równie ważnym jak wojskowe. Kontynuację świetnie zapowiadającej się kariery jeździeckiej przerwała wojna. Generał przez dwadzieścia lat walczył wpierw o odzyskanie swoich koni, a następnie o odszkodowanie za ich utratę. Bezskutecznie. Na kilka lat przed śmiercią zwierzył się swojemu przyjacielowi Eugeniuszowi Lubomirskiemu: "Wiesz, mam takie ciche marzenie, by jeszcze jeden jedyny raz znaleźć się w siodle i poczuć to charakterystyczne drżenie konia tuż przed wyścigiem". Marzenie to ze względu na pogarszający stan zdrowia generała nie zostało ziszczone. Generał Anders zmarł 12 maja 1970 r. w Londynie. Pochowany został, zgodnie z jego wolą, wśród swoich żołnierzy na Polskim Cmentarzu Wojennym pod Monte Cassino. 

Wróć