Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Idzie nowe stare...

15-11-2023 21:13 | Autor: Miguel Ciołczyk Garcia
W poniedziałek i wtorek odbyło się pierwsze posiedzenie Sejmu X kadencji, a także senatu XI kadencji. Przyniosły one sporo spodziewanych decyzji, parę zaskoczeń i kilka ważnych wniosków.

Orędzie Prezydenta RP otwierające posiedzenie Sejmu w poniedziałek o 12:10, w którym Andrzej Duda nawoływał do szacunku wobec wyborców, odpowiedzialności oraz służby interesowi państwa i obywateli nie przekonało chyba nikogo, a w najlepszym wypadku zostało zapomniane przy pierwszej sprzeczce między posłami. A tych było niemało.

Na wstępie trzeba powiedzieć, że Szymon Hołownia (Polska2050) został wybrany marszałkiem Sejmu, zaś wicemarszałkami zostali Krzysztof Bosak (Konfederacja), Piotr Zgorzelski (PSL), Włodzimierz Czarzasty (Nowa Lewica), Monika Wielichowska i Dorota Niedziela (KO). Do tego momentu zaskoczeń nie było, aż zgłoszona przez klub PiS kandydatura Elżbiety Witek została odrzucona głosami KO, PSL, Nowej Lewicy, Polski 2050 i części Konfederacji. Równocześnie odbywające się posiedzenie Senatu doprowadziło do wyboru na marszałkinię Małgorzaty Kidawy-Błońskiej (KO), a na wicemarszałków Magdalena Biejat (Nowa Lewica), Rafał Grupiński (KO), Michał Kamiński i Maciej Żywno (Trzecia Droga). Odrzucona została, ponownie, kandydatura wysunięta przez PiS, senatora Marka Pęka. Tym samym PiS pozostał bez reprezentacji w prezydium Sejmu i Senatu, co spotkało się z oburzeniem przedstawicieli tej formacji i momentalnie podgrzało atmosferę.

Aby uspokoić opinię publiczną i stonować nastroje, oponenci PiS-u zaczęli tłumaczyć, że są otwarci na innego kandydata, jednak poseł Elżbieta Witek jest nieakceptowalna ze względu na jej zachowania w poprzedniej kadencji. Podobne wypowiedzi przebijały się w kwestii Marka Pęka. PiS z kolei zapowiedział, że innego kandydata nie zgłosi, co spowodowało, że w prezydium jest pat. Ani jedni, ani drudzy nie chcą, albo nie mogą ustąpić.

Dalsza część obrad nie przyniosła innej postawy parlamentarzystów niż konfrontacyjna i momentami była wręcz obraźliwa. Puszkę pandory otworzył Borys Budka, oskarżając odchodzący rząd o łamanie Konstytucji podczas wystąpienia nt. wyboru członków do Krajowej Rady Sądownictwa, co spotkało się z ostrą ripostą ze strony Zbigniewa Ziobry. Finalnie do KRS wybrano 2 przedstawicieli KO i po jednym z Polski2050 i Lewicy. W kolejnym przemówieniu Przemysław Czarnek nawiązał do urojonych przez Szymona Hołownię łez nad Konstytucją, oznajmiając, że politycy dotychczasowej opozycji powinni zacząć ją czytać. Na zakończenie Szymon Hołownia wezwał do większego szacunku wobec oponentów i wyborców, równocześnie prosząc o ograniczenie ostrego języka w Sejmie.

Jakie mogą być wnioski? Abstrahując od zachowań poszczególnych polityków czy partii, można jednoznacznie stwierdzić, że niestety w Sejmie nowej kadencji mamy dobrze nam znaną, starą, brudną politykę, pełną kłótni, utarczek i wyzwisk, a Sejm nadal jest areną do walki politycznej, a nie miejscem, gdzie przedstawiciele narodu pracują nad wypracowaniem wspólnej wizji lepszej Polski. Może problemem jest fakt, że obrady były transmitowane? Posłowie nieraz przyznają, że bez kamer pracują spokojnie i jak zwykli ludzie, chcą dobrze wykonać swoją pracę w dobrej atmosferze i nie przedłużać ją zbędnie, ale w momencie, gdy dziennikarze wycelowują w nich obiektywy kamer, liczy się jedynie dobre przedstawienie się w oczach swojego elektoratu. Oczywiście należy oddać Szymonowi Hołowni, że próbował zapanować nad sejmowym rozgardiaszem, a także chcąc pokazać nadejście nowych czasów, symbolicznie usunął barierki przed gmachem Sejmu, ale jest to decyzja… no właśnie, symboliczna. Na zmianę standardów debaty publicznej musimy jeszcze poczekać.

Fot. wikipedia

Wróć