Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Jak się obchodzić z warszawską zielenią

17-08-2016 22:20 | Autor: dr Stanisław Abramczyk
Zieleń jest niezbędna dla zdrowia i życia w mieście, ludzie dostrzegają więc jej wyjątkowe znaczenie, troszcząc się o przyrodę w swoim miejscu zamieszkania od najdawniejszych czasów. Jest to aktualnie widoczne zwłaszcza w tych krajach i ich metropoliach, którym ponoć chcemy dorównać cywilizacyjnie. Jak zaś ta troska przedstawia się w Warszawie, o tym informacje, często bulwersujące, pojawiają się w mediach niemal codziennie.

Berlin, Paryż, Londyn, Rzym, Madryt, Tokio postępują w tym zakresie zdecydowanie w myśl - preferowanych coraz bardziej na całym świecie - wymogów rozwoju zrównoważonego. Troska o wartości przyrodnicze traktowana jest przez władze tych metropolii, jako zasada naczelna, organizująca wszelkie inne przedsięwzięcia. Na przykład we Francji dotyczy ona nie tylko Paryża, lecz całego regionu Il de France /który można by nazwać "francuskim Mazowszem"/. W Berlinie - ze względu na ekorozwojowe potrzeby miasta - zlikwidowano od czasu zjednoczenia Niemiec już trzy lotniska usytuowane niegdyś w zurbanizowanej strukturze miasta, teraz zamieniono je w znacznej mierze na tereny zielone. Na obszarze tu wymienionych i innych metropolii podlegają rewitalizacji już istniejące, jak również tworzy się nowe tereny zielone /parki, skwery, żywopłoty, oczka wodne/, sadzi się drzewa i krzewy przyuliczne i przydomowe, poszerza się trawniki. Tworzy się także liczne, pokryte krzewami i kwiatami, dachy na budynkach.

Stolica Polski jest jeszcze względnie zielona, gdyż na jej obszarze zachowały się dość znaczne enklawy przyrody ukształtowanej historycznie, powiązanej ze strefami napowietrzania i lasami okołomiejskimi. Stołeczny system przyrodniczy ulega jednak w znacznej mierze degradacji, niedopuszczalnej z punktu widzenia rozwoju zrównoważonego. Dotyka ona, na przykład, ciągów przyrodniczych Skarpy i Podskarpia, Wilanowa, Powiśla. Proces ten trwa i nie rokuje szybkiego zakończenia. Sprzecznie z wymogami rozwoju Stolicy zagospodarowano Błonia Wilanowskie, lokując tu - wciąż rozrastajace się i betonowane - Miasteczko Wilanów. Naraziło to na postępującą szybko degradację rozległy ekosystem nad Potokiem Służewskim, przyczyniło się do nasilenia zatrucia tego cieku i obniżenia poziomu wody niezbędnej zabytkowemu wilanowskiemu zespołowi pałacowo-ogrodowemu. Obserwuje się brak od lat troski o takie perły wodne i podstawy ekosystemu stołecznego, jak jeziorka - Imielińskie, Czerniakowskie, Powsinkowskie i inne. Na zamachy ze strony różnych inwestorów narażone są także parki miejskie.

Według ostatnich informacji, tylko w latach 2009-2015 w Warszawie wycięto 169 tys. drzew, które przyczyniały się znacząco do oczyszczania miasta z pyłów, szkodliwych emisji transportowych itp. czynników chorobogennych. Niepokój wzbudzają zagrożenia kolejnych enklaw zieleni. Na przykład, na obrzeżu Osiedla Jelonki na pograniczu Woli i Bemowa, gdzie 3,5-hektarowy, od lat nieużytkowany i zadrzewiony naturalnie teren został wystawiony na sprzedaż przez jego właściciela - Polski Holding Obronny.

Posiadłość ta nie jest objęta miejskim planem zagospodarowania chroniącym przed zabudową. Kupić więc ją może - z chęci zyskownej zabudowy - deweloper lub inny inwestor. Mieszkańcom Jelonek jest zaś niezbędny w tym miejscu teren zielony. Konieczne więc byłoby zapewnienie mu ochrony przez objęcie miejskim planem zagospodarowania. Ale takiego dokumentu nie udało się uchwalić w ciągu ostatnich lat. Czy więc - zanim to nastąpi - drzewa na Jelonkach będą jeszcze istniały? A może w tym czasie wyrosną tam apartamentowce lub inne obiekty budowlane, a teren ozdobiony zostanie - już dość modnymi w Warszawie na skutek działalności urzędniczej - rachitycznymi roślinkami, a zwłaszcza patykowatymi drzewkami w drewnianych donicach?

Donicowanie Warszawy - jak się okazuje - staje się urzędniczą metodą zazieleniania miasta. A to dlatego ponoć, żeby nie szkodzić podziemnym urządzeniom technicznym. Sprawiło to, że - jak zauważył J. Osowski na łamach "Gazety Stołecznej" - nazwę ul. Świętokrzyskiej można by zmienić na "Donicową". Ulica ta, otwarta w październiku 2014 r. po trzech latach budowy pod nią II linii metra, ma teraz szersze chodniki i ścieżkę dla  rowerów. Ale przeważająca część drzew i krzewów nie rośnie już tu bezpośrednio w ziemi, lecz w wielkich drewnianych donicach. Oficjele odpowiedzialni za jej obecne urządzenie przekonywali, że zieleni nie można było tu posadzić tak, jak poprzednio, z powodu umieszczonych pod spodem rur i innych instalacji miejskich. A pani prezydent Warszawy argumentowała później, że korzenie drzew zagrażałyby tunelowi metra usytuowanemu 20 metrów pod ziemią. I - co zauważył publicysta "Gazety Stołecznej" T. Urzykowski - sposobem donicowania urzędnicy wygospodarowali tu niemal dwukrotnie więcej miejsc parkingowych, niż uprzednio zakładano. Ale - mimo takich i podobnych tłumaczeń - część drzew, zwłaszcza platanów, posadzonych kilkanaście lat wcześniej i nie zniszczonych w trakcie donicowania, rośnie tu nadal bez szwanku. Te zaś rachityczne drzewka w donicach przedwcześnie tracą liście i marnieją. Urzędnicze donicowanie objęło także ul. Nowy Świat i część Al. Ujazdowskich, poczynając od Pl. Trzech Krzyży. I tu - jakby w opozycji do donicowego urządzania zieleni - dobrą kondycją cieszą się dwie samotne grusze, wyrosłe niegdyś na styku chodnika ze ścianami budynków po prawej stronie Nowego Światu. Ta, bardziej dorodna, osłania kawiarniany ogródek pod nr 64.

Metoda donicowania dała o sobie znać także w Wilanowie. I - co zdumiewa - ma to miejsce w związku z formowaniem placu przed Świątynią Opatrzności Bożej. Plac ten, którego budowa jest finansowana z funduszy Dzielnicy, ma - w myśl planu - podkreślać oś widokową Al. Rzeczypospolitej wieńczonej sylwetą Świątyni. Mieszkańcy Miasteczka Wilanów, już od dłuższego czasu, usiłowali wyjednać pozostawienie na placu przyświątynnym dwóch grusz pozostałych po licznym tu dawniej drzewostanie. Ale - w rozumieniu urzędników - te grusze powodowałyby nieczytelność tejże osi widokowej. Jak wyjaśnił burmistrz, oś widokowa nie jest wymysłem urzędników, lecz zapisem w planie zagospodarowania. Grusze zaś były ponoć w kiepskim stanie. Drzewa można - według burmistrza - ustawić tu tylko w donicach, bo pod ziemią jest dużo instalacji. I obu grusz pozbyto się metodą drwala.

A radnej Dzielnicy, występującej w imieniu wzburzonych tym posunięciem mieszkańców, tym razem jeden z wiceburmistrzów Dzielnicy odpowiedział, iż tak postąpiono, bo "zakłada się zagospodarowanie zieleni w oparciu o nasadzenie w donicach" /"Gazeta Stołeczna", 13 VII 2016/.

Czy - w kontekście wymienionych tu zaszłości - nie brzmią ostrzegawczo słowa Jana Pawła II odnoszące się do odpowiedzialności za stan środowiska, wypowiedziane podczas jego wizyt papieskich? Zaznaczył on, na przykład, że: "Degradacja środowiska naturalnego jest coraz większa, a zagrożenie to w Polsce wydaje się szczególnie alarmujące. Przyroda cierpi z powodu człowieka" /Białystok, 5 VI 1991/. A innym razem mówił, iż "istnieje niebezpieczeństwo, że to, co tak cieszy oczy i raduje ducha /to jest piękna i zdrowonośna przyroda/ może ulec zniszczeniu" /Zamość, 14 VI 1999/.

Te i inne słowa papieża-Polaka, wraz z treścią nauczania papieża Franciszka, powinny stać się imperatywem dla refleksji i działalności także władz Warszawy. Współbrzmią one bowiem z preferowanymi obecnie na całym świecie wymogami rozwoju zrównoważonego, ukierunkowanymi na zapewnienie optymalnych warunków dla rozwoju zdrowia i życia ludzi, przyrody i kultury.  Wzorce w tym zakresie można czerpać:

- z osiągnięć i planów naszej Stolicy za czasów prezydentury Stefana Starzyńskiego /1934-1939/, często wyprzedzających wymogi ekorozwoju o całe dziesięciolecia /troska o zieleń, strefy oczyszczania i regeneracji powietrza, tworzenie nowych kompleksów zieleni itp./;

- z zaawansowanych na tym polu doświadczeń i planów tych /wymienionych częściowo powyżej/ metropolii, którym chcielibyśmy dorównać cywilizacyjnie.

Do działalności w myśl zasad rozwoju zrównoważonego zobowiązują, wynikające z dotychczasowych doświadczeń rozwoju niezrównoważonego, dyspozycje ONZ, Unii Europejskiej i prawo krajowe. Obowiązująca Konstytucja RP zawiera bowiem postanowienia: "Rzeczpospolita Polska strzeże niepodległości i nienaruszalności swojego terytorium, zapewnia wolność i prawa człowieka i obywatela, strzeże dziedzictwa narodowego oraz zapewnia ochronę środowiska, kierując się zasadą zrównoważonego rozwoju" /art.5/; "Władze publiczne prowadzą politykę zapewniającą bezpieczeństwo ekologiczne współczesnym i przyszłym pokoleniom" /art.74/. Ekspozycja tych zapisów świadczy o randze, jaką polski ustawodawca nadał rozwojowi zrównoważonemu i ochronie środowiska.

Co więc - czynniki obiektywne czy subiektywne - stoją na przeszkodzie temu, aby troska o zieleń miejską, jako wiodący czynnik rozwoju zrównoważonego, stała się dominantą zaangażowania urzędników w każdej fazie działania /koncepcyjnej, projektowo-planistycznej, realizacyjnej, kontrolno-korekcyjnej/?

Foto: Piotr Pajewski

Wróć