Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Jakie będzie dziedzictwo „człowieka bizona”?

13-01-2021 20:57 | Autor: Piotr Celej
Stany Zjednoczone targane są podsycanym przez media i polityków konfliktem wewnętrznym. Złą wiadomością jest niestety fakt, iż to dopiero początek problemów, którymi – niczym covidem – USA będą zarażały cały świat. Na naszych oczach kończy się pewna epoka w dziejach świata.

Jeszcze do czasu oficjalnego potwierdzenia wyników wyborów, wczesnym rankiem w czwartek (7.01.2020) w Kongresie, Trump trzymał się narracji, że wynik wyborów może zostać obalony. Podczas wielkiego wiecu w Waszyngtonie pod Kapitolem podżegał tym wyobrażeniem również swoich zwolenników, którzy następnie wdarli się do siedziby Kongresu. Dopiero po oficjalnym ogłoszeniu wyniku wyborów na posiedzeniu obu izb Kongresu Trump dał do zrozumienia, że nie będzie dalej sprzeciwiał się przekazaniu władzy Joe Bidenowi. Rozwibrowanie społeczne powstałe w wyniku zamieszek w przyszłości zostanie zapewne uznane za symboliczny początek końca Pax Americana. By zrozumieć ważkość tej chwili, warto cofnąć się o 30 lat.

Rok 1991 zakończył zimną wojnę i potwierdził supremację USA na świecie. Odtąd Stany Zjednoczone – poprzez narzędzia polityczne, gospodarcze i militarne – pełniły dominującą rolę w światowej polityce. Pozycję tę zawdzięczały sprytnemu rozegraniu wyścigu zbrojeń oraz tzw. doktrynie gwiezdnych wojen. Najkrócej rzecz ujmując, rzucając rękawicę komunistom, Amerykanie doprowadzili ich gospodarkę do przegrzania. ZSRR przeznaczał olbrzymi procent PKB na zbrojenie, co musiało skutkować niezadowoleniem społecznym z powodu braku poprawy jakości życia oraz zapaścią gospodarczą. Przez kolejne 30 lat to Amerykanie decydowali o tym, kto na świecie łamie prawo i zasady, a kto jest jedynie “dzikim sojusznikiem” jak Arabia Saudyjska czy Turcja. Czasy te jednak odchodzą w niepamięć.

Pomoc od Kremla

Kampania prezydencka, w wyniku której Donald Trump został prezydentem Stanów Zjednoczonych, naznaczyła świat obecnością nowych zagrożeń. Tak naprawdę to tutaj należy szukać źródeł kryzysu, który ukazał się w groteskowej formie podszyty strachem i niepewnością jutra w dobie pandemii covid-19. Opublikowane dotychczas materiały amerykańskiego wywiadu potwierdzają ingerencję służb specjalnych Federacji Rosyjskiej w przebieg kampanii prezydenckiej w 2016 roku. Ujawnienie zdobytych za pomocą cyberoperacji dokumentów kompromitujących Hillary Clinton wpłynęło na jej porażkę oraz na sukces Donalda Trumpa. Ambitna operacja Rosjan ma poważne konsekwencje dla administracji USA, jej polityki zagranicznej i działalności wywiadu.

Triumf alt-right, czyli alternatywnej, nowej, prawicy nie miał miejsca jednak tylko w Stanach. Również w zachodnich demokracjach popularność zdobywały radykalne inicjatywy. Do grona państw z “kmiecią demokracją”, którą i tak rządzi szlachcic, dołączyła również Polska. Wraz z Węgrami stanowi mocny punkt na mapie konserwatywno-autorytarnej. Wszystkie te ruchy łączy nowe podejście do prawicowych poglądów. Radykalne ugrupowania nie chcą prowadzić dialogu, nie są też nastawione na kompromis ani intelektualną dysputę. Również prawda dowodowa nie jest wartością dla konserwatystów. Istotne jest za to przeświadczenie o własnej racji, wynikające z mesjanizmu. Innymi cechami nowej prawicy są: pogarda dla kobiet, negowanie osiągnięć nauki, niszczenie prawa, symetryzm moralny. Większość z ruchów również opiera się na mitach o powstawaniu z poniżenia, istotnych dla wyborców z nizin społecznych. Mam więc “Polskę powstającą z kolan”, “Make America great again” i inne kwiatki leczące kompleksy i kształtujące populistyczną kulę śnieżną. Z wywiadami takich państw jak Rosja i Chiny ruchy nowej prawicy łączy antydemokratyzm oraz pogarda dla demokracji liberalnej. Ruchy te jednak nie zatrzymają postępu społecznego, a ich wsparcie ze strony autorytarnych reżimów jest uzależnione od interesu tychże. USA obroniło demokrację, ale sceny w Kongresie stały się symbolem słabości światowego mocarstwa.

Pax Sinica?

Pandemia covid-19 przyspieszyła jednak znacznie procesy społeczne i uwidoczniła powstałe w ten sposób podziały społeczne. Tłuszcza zwolenników Donalda Trumpa była widokiem groteskowym. I chociaż do takiego nie zaliczymy z pewnością pięciu trupów to większym dla świata problemem jest kończący się ład utworzony przez USA. Granie na podział, tak popularne wśród polityków na całym świecie, przynosi pierwsze żniwa. Rozwibrowanie społeczne podczas pandemii nałożyło się na głębokie podziały społeczne. Podziały w dużej mierze wywołane przez polityków i służby. Warto zatem zadać sobie pytanie: kto na zmierzchu dominacji Stanów Zjednoczonych najwięcej skorzysta.

Od lat wiadomo, że dezinformacja to jedna z ulubionych broni Kremla. Rosjanie jednak od niedawna mają ucznia, który zapewne szybko przerośnie mistrza. To oczywiście Chiny, które nie ukrywają, że około roku 2040 chciałyby zająć najważniejsze miejsce w światowej polityce. Dla mniejszych państw, jak Polska, oznaczać to może niestety jedno – poprzez kanały służb prowadzona będzie dezinformacja w celu podważenia nie tylko supremacji USA, ale i samej idei demokracji, która jest kojarzona z cywilizacją zachodu. Z azjatyckim smokiem wciąż chce rywalizować również Rosja.

Widzimy to już dzisiaj, gdy kanały związane z Rosją i Chinami wspierają teorie spiskowe antyszczepionkowców. Doskonałym przykładem jest chociażby opowieść o chipach w szczepionkach i Billu Gatesie. To właśnie rosyjskim służbom historia zawdzięcza wyjście z kręgów foliarzy i stanie się popularną. Utrata zaufania do rządów jest jednym z celów dezinformacji. Służby wspierać będą również grę na podział, czyli wszelkie odśrodkowe ruchy społeczne. Czeka nas na świecie naprawdę gorąca dekada. A później będzie kryzys klimatyczny...

Fot. wikipedia

Wróć