Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Komu przeszkadza wolność mediów?

15-03-2023 20:57 | Autor: Maciej Petruczenko
Znający życie od podszewki Winston Churchill, w 2002 roku uznany w ankiecie BBC za najwybitniejszego Brytyjczyka w historii – mąż stanu, pisarz i malarz – podzielił się ze społeczeństwem taką oto refleksją: „Główną wadą kapitalizmu jest nierówny podział dóbr; główną zaletą socjalizmu zaś – równy podział wyrzeczeń.” Zgadzając się z Churchillem, przypominam sobie, że w okresie PRL również niektóre ważne informacje były w zasadzie przed wszystkimi po równo ukrywane. I prawdy musieliśmy się dowiadywać się, słuchając Głosu Ameryki albo Wolnej Europy, jeśli tylko nie dały się one zagłuszyć. Na szczęście, po latach cenzury, jaka towarzyszyła mediom za czasów ustroju zwanego oficjalnie socjalistycznym, doczekaliśmy się jej likwidacji w kwietniu 1990 roku. Dziennikarzom w Polsce jakby kamień spadł z serca, a pamiętny adres na Mysiej został bardzo szybko zapomniany.

Nareszcie można było mówić, pisać oraz przedstawiać w formie fotograficznej lub filmowej – co się chce i jak się chce, a jedynym ograniczeniem pozostały kwestie czysto prawne, zwłaszcza obyczajowe, choć też nie do końca. Pozostała też autocenzura, która może np. skłaniać do niekrytykowania obywatela Zbigniewa Ziobry, bo trzyma on w swoich rękach władzę ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego i jeśli zechce, może każdemu, zaszkodzić, o czym przekonało się już wiele osób. Jego ludzie, bez najmniejszego skrępowania, próbują np. wyłączyć z zawodu nawet niezależnych na pozór na swoich stanowiskach sędziów sądów powszechnych, poniekąd sami im wymierzając sprawiedliwość. Zdaje się, że – jak już wspominałem w tym miejscu parokrotnie – powraca zasada sowieckiego prokuratora Andrieja Wyszyńskiego: dajcie mi człowieka, a paragraf się znajdzie (Gołowa jest, paragraf najdiotsia).

W narzuconym Polakom pod koniec 1981 roku przez ekipę Wojciecha Jaruzelskiego stanie wojennym – dziennikarzy podzielono na lepszych i gorszych. Ci lepsi chadzali po gmachu TVP przy Woronicza w wojskowych mundurach z pistoletami przy boku. Nie wiem, czy to właśnie ich naśladuje Zbigniew Ziobro, u którego również zauważono w ostatnim czasie broń przypiętą do pasa. Zakładam zatem, że w razie czego pan Zbyszek może kogoś strzelić nie tylko w pysk. A ponownej militaryzacji zaufanych dziennikarzy można się na powrót spodziewać i to nie tylko dlatego, że wojna za progiem, a Królewiec, dawny gród krzyżacki, zwany od 1945 roku Kaliningradem, znowu jest przyczółkiem do ewentualnego ataku na Polskę. Wszak wszechwładny Władymir Putin kazał tam zgromadzić potężny arsenał rakietowy.

Dopóki jednak nie mamy ogłoszonego stanu wojennego, trzeba walczyć o wolność metodami pokojowymi, zwłaszcza wtedy, gdy chodzi o wolność słowa, która zaczyna być coraz bardziej zagrożona. Wprawdzie nie ma jeszcze u nas blokady lub częściowego ograniczenia Internetu, ale już próbuje się zmusić stację telewizyjną TVN, żeby cokolwiek przymknęła dziób, a największym gazetom regionalnym matkuje RSW Orlen, powielając swój niegdysiejszy pierwowzór prasowy. W rękach władz pozostaje klucz do działania TVN, mianowicie dobrze znana z dawnych czasów koncesja. Już kilka lat temu chór głosów prorządowych sygnalizował, że to nie jest stacja nasycona patriotyzmem, tylko kapitałem amerykańskim. Gdyby posłużyć się nomenklaturą sprzed 60-70 lat, to powiedziałoby się: na Wiertniczej siedzą same szuje i burżuje. I aż dziw bierze, że jakoś mało brzuchaci i w ogóle nie palą cygar. Na dodatek kompletnie nie zgadzają się z Prezesem Polski, który już dość dawno oświadczył:„nikt nam nie udowodni, że czarne jest czarne, a białe jest białe. Tymczasem TVN24 wciąż coś udowadnia czarno na białym. To bezczelność przekraczająca wszelkie granice i bardzo dobrze, że towarzysze z obecnego Komitetu Centralnego ostro reagują na taką niesubordynację ideologiczną. Niech nam Ameryka za dużo nie fika. Raz już pomogliśmy Amerykanom uwolnić się od Brytoli, ale drugi raz Kościuszki i Pułaskiego im już nie poślemy. No i będą musieli wysiąść z cadillaków, chevroletów, fordów i jeździć rolls royce'ami, jaguarami oraz innym badziewiem, którego już nie firmuje nawet Unia Europejska. A Unia to dla nas jeszcze jeden wróg, wtrącający się prawem kaduka w nasze rozwiązania sądownicze i zabraniająca jakże ekologicznej wycinki lasów, które przecież najpiękniej wyglądają, gdy nie ma w nich drzew. Jeśli zaś na powrót zabroni się wstępu na tereny leśne, to nikt nie będzie narzekać na brak drzewostanu, a dziki i łosie i tak wyżywią się w okolicznych śmietnikach.

Jeśli chodzi o traktowanie mediów, to bardzo skuteczną metodą odcinania ich od informacji jest niewpuszczanie na różnego rodzaju spotkania, konwencje, konferencje, bo wystarczy powiedzieć, że nie ma ich na liście zaproszonych. Takie podejście świetnie sprawdza się przy spotkaniach przedwyborczych z ludnością miast i wsi, a szczególnie miasteczek i wiosek, gdzie bałwochwalstwo przeżywa pełny rozkwit. Nie na darmo zresztą mądrala Bernard Shaw zauważył, iż sztuka rządzenia polega na organizowaniu bałwochwalstwa, które wprost idealnie się komponuje z niedopuszczaniem przeciwników politycznych do głosu.

Wbrew pozorom wszakże wcale nie jest tak, że media są odtrącane wyłącznie przez ludzi bliskich rządowi. Równie idiotycznym posunięciem opozycji było ostatnio niewpuszczenie na miejsce ważnego wydarzenia ekipy TVP Info. Jakaż ta TVP jest, taka jest, ale dopóki panuje wolność słowa, nie uchodzi stawać jej na przeszkodzie i otaczać się jedynie ulubionymi swojakami. Parę lat temu opozycyjni posłowie mogli się przekonać, co się może zdarzyć, gdy ich koledzy związani z obecnym reżimem urządzają sobie głosowanie w odrębnym pomieszczeniu, lekceważąc zasady przyzwoitości i demokracji. W końcu okazuje się, że nieobecni nie mają racji. I mogą grupie trzymającą władzę co najwyżej nagwizdać...

Wróć