Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Komu władza wciąż dogadza

25-10-2023 21:18 | Autor: Maciej Petruczenko
Z tego, co doniosła Wirtualna Polska i dziennik „Fakt”, można wnioskować, że sędzia Trybunału Konstytucyjnego Bogdan Święczkowski znalazł się w upokarzającej sytuacji, skoro nie dano mu do dyspozycji nawet zwykłego gońca. Wysłannicy owych mediów wyśledzili pono, iż Jego Masywność musiała osobiście pofatygować się do sklepu spożywczego służbową limuzyną, żeby zakupić wódkę i trochę zagrychy. Czyżby nawet ten najwyższej miary autorytet sędziowski doszedł do sformułowanego już w roku 1934 przez Mariana Hemara nader trafnego wniosku: jedno, co warto, to upić się warto? Zwłaszcza teraz...

Święczkowski dał się poznać jako wierny sojusznik polityka w szatach urzędnika Zbigniewa Ziobry, który w opinii wielu osób jako prawnik kieruje się ideałami babci Pawlakowej z filmu „Sami swoi”, uważającej, że „sąd sądem, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie”. Trudno zresztą nie dostrzec, że w kierowaniu wymiarem sprawiedliwości Zbigniew Z. sądami za bardzo się nie przejmuje. Ostatnio całkowicie zlekceważył dotyczące go sądowe postanowienie, raz jeszcze wykazując, że nie będzie respektować decyzji osób, które w rozumieniu panującej od ośmiu lat władzy uważa się za „gorszy sort”. Przypomina to zróżnicowanie społeczne z podziałem na białych i czarnych. Pan minister uwierzył chyba w piosenkarską prognozę wiecznego żartownisia Andrzeja Rosiewicza: wystarczą cztery Ziobra i Polska będzie dobra. Jak na złość jednak, w tym akurat stwierdzeniu nie ma takiej trafności, jak we wspomnianym wniosku Hemara, mającym ponadczasowy charakter.

W zakresie wymiaru sprawiedliwości obecne władze RP zrobiły obywatelom wodę z mózgu. Przeciętnemu zjadaczowi chleba coraz trudniej się zorientować, co jest prawem, a co nie. Bodaj najbardziej zdumiewającym przykładem odwrócenia kota ogonem jest ułaskawienie walczącego kiedyś słusznie z komuną Mariusza Kamińskiego i jego późniejszych kompanów z CBA. Prezydent Duda objął aktem łaski dzisiejszego ministra spraw wewnętrznych i administracji, a jednocześnie koordynatora służb specjalnych, skazanego wyrokiem sądu pierwszej instancji na trzy lata pozbawienia wolności z powodu nadużyć w tzw. aferze gruntowej. Duda okazał się łaskawcą i niejako uprzedził drugą instancję, próbując zablokować prawomocne orzeczenie. Sam zatem uznał podsądnych za przestępców – bo jakże to inaczej rozumieć? Na skutek aktu łaski w praktyce nie poszli oni siedzieć mimo ewidentnego złamania prawa. A zmarnowali przecież kupę publicznego grosza w celu skompromitowania wicepremiera Andrzeja Leppera, który przestał pasować do towarzystwa w rządzie Jarosława Kaczyńskiego. Na dodatek Kamiński, jako szef CBA, był odpowiedzialny za operacje prowokowania do przestępstw, wykonywane przez agenta Tomasza Kaczmarka. O ile wiem, cała ta zabawa kosztowała miliony złotych, wyjmowanych, oczywiście, z naszych kieszeni.

Przypominam o tych ewidentnych skandalach, gdy teraz będący zwierzchnikiem niesfornego Mariusza premier Mateusz Morawiecki nie wstydzi się utrzymywać go w rządzie. Skoro doktor praw Duda uznał pana K. za przestępcę, to jakże uważający się za krystalicznie uczciwego człowieka premier może powierzać takiemu osobnikowi dbanie o bezpieczeństwo państwa poprzez nadzór nad służbami specjalnymi? I na dodatek zgłaszać prezydentowi Dudzie gotowość pokierowania rządem w nowym, powyborczym rozdaniu? Miałaby to być realizacja zasady: ręka rękę myje? Czyżby stanowiło to dowód, iż państwem zawładnęła szajka nielicząca się nie tylko z prawem, lecz również z elementarnym poczuciem przyzwoitości?

Wspominam o tym, bo w tych dniach lubiący łgać Mateusz Morawiecki wygłasza nadal referaty na temat znaczącego dźwignięcia polskiej gospodarki przez jego rząd. Nie twierdzę, że wszystkie posunięcia pod jego kierownictwem były złe, ale w bardzo wielu dominowało marnotrawstwo, czego przykładem stała się rozpoczęta i nagle przerwana budowa bloku węglowego elektrowni w Ostrołęce, co w ocenie Naczelnej Izby Kontroli, kosztowało nas 1,35 mld złotych.

Jednym z ostatnich oszustw rządowych, ukrywanych przed opinią publiczną, było nie tylko lekkomyślne, lecz także oparte w dużym stopniu na korupcji wydawanie polskich wiz obywatelom państw Afryki i Azji, za co „poleciał” z posady wiceminister spraw zagranicznych Piotr Wawrzyk. Podobno działający pod egidą MSZ system wpuszczania do naszego kraju cudzoziemców pozwolił na sprowadzenie w strefę Schengen ponad 700 tysięcy cudzoziemców ze wspomnianych rejonów. Owi, tylko po części legalni imigranci, udawali się bardzo często dalej, najczęściej do Niemiec. Tymczasem rząd zarzucał opozycji, że to ona chce ułatwić wpłynięcie do Polski imigranckiej fali muzułmanów, dybiących na życie i mienie obywateli RP, a w szczególności na cnotę naszych kobiet. To ostatnie zresztą się dzieje, bo wpuszczeni przez ekipę Morawieckiego zagraniczni goście zdominowali niemalże liczne profesje w stolicy, a najbardziej chyba ich widać za kierownicami taksówek. Nic dziwnego, że drugą po Polakach nacją wśród osób zatrudnionych w Warszawie bynajmniej nie są Ukraińcy, tylko Hindusi. Morawiecki jednak od lat paru twierdził, że bohatersko bronimy naszej wschodniej granicy , by Putin nie przepychał nam przez Białoruś imigranckiej plagi. Owszem, ta (nie do końca skuteczna) obrona istnieje, ale cóż z tego, skoro tamtędy przemykali i nadal przemykają nieliczni osobnicy, podczas gdy całe masy wpuszczano do Polski oficjalnie?

Skreśliłem tylko kilka uwag na marginesie obecnych przemian politycznych w Polsce. Odnosząc się zaś li tylko do Warszawy, pozwolę sobie przypomnieć, że mimo wieloletnich dyskusji i sporów kolejne ekipy parlamentarne nie zdecydowały się na uchwalenie jakże potrzebnej w stolicy ustawy rozwiązującej generalnie problem własności na rynku nieruchomościowym, wynikły z procesu reprywatyzacji. Na skupowaniu roszczeń i ewidentnych kantach zdążyli się już dorobić najróżniejsi wydrwigrosze, a kolejni dorabiają się nadal. Może wszystkim partiom to akurat pasuje?

Wróć