Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Kto na Mokotowie nie śpi spokojnie

27-01-2016 21:45 | Autor: Tadeusz Porębski
O braku w Polsce ustawy reprywatyzacyjnej i wynikających z tego faktu fatalnych skutkach dla obywateli pisaliśmy na naszych łamach wielokrotnie i nie zamierzamy spasować. Temat ten należy drążyć do skutku, ponieważ dotyczy kilku milionów Polaków zagrożonych wyrzuceniem na bruk. Zwłaszcza w Warszawie.

Tylko na Mokotowie roszczeniami objętych jest ponad 350 budynków mieszkalnych. Roszczenia w stosunku do obiektów użyteczności publicznej (szkoły, boiska szkolne, szpitale, przychodnie zdrowia, itp.) to odrębny temat. Poniżej przedstawiamy wykaz nieruchomości znajdujących się w zasobach mokotowskiego ZGN, o zwrot których ubiegają się rzeczywiści spadkobiercy byłych właścicieli, jak również kombinatorzy masowo skupujący za grosze roszczenia i dzięki dobrym "układom" w urzędzie oraz braku hamulca w postaci ustawy reprywatyzacyjnej zarabiający na tym procederze miliony. O zwrot ubiega się również spora grupa oszustów, którzy starają się osiągnąć cel przedstawiając sporządzone podczas wojny fałszywe, bądź mocno podejrzane akty notarialne kupna - sprzedaży. W tak podejrzanych okolicznościach zwrócono w stolicy wiele nieruchomości, m. in. atrakcyjną kamienicą przy ul. Noakowskiego 16, w której udziały miała najbliższa rodzina prezydent Warszawy – Andrzej, Janusz i Dominika Waltzowie. Sprawa bulwersowała swego czasu opinię publiczną, ale z czasem została zapomniana. Warto ją w skrócie przypomnieć, ponieważ historia ta jest wyjątkowo pouczająca.

Właścicielami wybudowanej w 1910 r. kamienicy przy ul. Noakowskiego 16 byli Żydzi – Szlomo Oppenheim, Pessa Regirerowa, Artur Regirer i Hirsz Freudenberg. Podczas drugiej wojny światowej zostali wywiezieni z warszawskiego getta prawdopodobnie do Treblinki i tam zgładzeni. W 1945 r. niejaki Leon Kalinowski przedstawił w urzędzie antydatowane na sierpień 1939 r., jak się po latach okazało, pełnomocnictwo do swobodnego dysponowania kamienicą. Kalinowski miał wspólników – Leszka Wiśniewskiego i Jana Wierzbickiego. Cwane trio sfałszowało nie tylko pełnomocnictwo. Korzystając z powojennego bałaganu dopuściło się również fałszerstwa aktów notarialnych i wypisów. Kilka miesięcy po ustaniu działań wojennych w zniszczonej do cna stolicy nie było to zadanie trudne.

Już w grudniu 1945 r. Kalinowski za milion złotych sprzedał kamienicę Romanowi Kępskiemu i Zygmuntowi Szczechowiczowi. Może dlatego, iż wyszło na jaw, że żona Szlomo Oppenheima przeżyła wojnę i rozpoczęła starania o zwrot należących do jej rodziny nieruchomości – w tym kamienicy przy Noakowskiego 16 – wpisując roszczenia do poszczególnych ksiąg wieczystych. Kalinowskiego, Wierzbickiego i Wiśniewskiego aresztowano za fałszowanie dokumentów i skazano na pobyt w więzieniu. Kalinowski, któremu udowodniono wiele innych oszustw, trafił za kratki na kilkanaście lat. Prezydium Rady Narodowej miasta stołecznego Warszawy wszczęło postępowanie mające na celu unieważnienie aktów sprzedaży - kupna kamienic przy Noakowskiego 10, 12 i 16. Zostało ona jednak zawieszone, ponieważ na mocy tzw. dekretów bierutowskich wspomniane nieruchomości przejęła wpierw gmina Warszawa, a następnie skarb państwa.

Roman Kępski, wuj Andrzeja Waltza, męża obecnej prezydent Warszawy, wszczął w 1997 r. starania o zwrot kamienicy przy ul. Noakowskiego 16, choć był uczestnikiem kilku postępowań, w których podważano legalność sprzedaży tej nieruchomości, w związku z czym musiał wiedzieć, iż cała sprawa na kilometr pachnie oszustwem. Dowody na to można było znaleźć m. in. w aktach policji II RP i milicji w PRL. Tak się jakoś stało, że właśnie w tej sprawie decyzyjni urzędnicy stołecznego ratusza, SKO oraz kilku innych państwowych instytucji nagle oślepli, ogłuchli i stali się wyjątkowo pracowici, wydając w ciągu zaledwie 6 lat trzy kluczowe decyzje, które umożliwiły Romanowi Kępskiemu odzyskanie kamienicy. Tak łaskawie nie został potraktowany Tadeusz Koss, niekwestionowany właściciel kilku tysięcy metrów kwadratowych w Śródmieściu, przez 14 lat walczył z władzami Warszawy o zwrot rodzinnej nieruchomości. Miał korzystny wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego, mimo to przez osiem lat czekał na wznowienie sprawy w mieście. Do tego doszedł wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu uznający Kossa za poszkodowanego. Historia jego starań o zwrot nieruchomości liczy 1480 stron korespondencji, odwołań, protestów, a teczki są wysokie na 1,5 metra.  

Nagabywany przez media małżonek urzędującej prezydent miasta tłumaczył się, że sprawa jest mu znana od 2002 r., zajmowali się nią w jego imieniu adwokaci, ponieważ prawa spadkowe do kamienicy przy Noakowskiego 16 miało kilkanaście osób z różnych rodzin. Adwokaci badali zgodność dokumentów i decyzji administracyjnych, a nie historię kamienicy. I tu jest clou całej sprawy – bada się wyłącznie decyzje administracyjne, natomiast historia nieruchomości oraz wiarygodność przedstawianych dokumentów w ogóle urzędników nie interesuje. Podobnie jest z prokuratorami, którzy masowo umarzają postępowania wszczynane z doniesień obywateli o możliwości popełnienia przestępstwa.

Tak jest chociażby z bulwersującą decyzją BGN z maja 2014 r. o zwrocie (przekazaniu w użytkowanie wieczyste) gruntu pod wybudowaną w 1955 r. kamienicą przy ul. Narbutta 60. Decyzję wydano m. in. na podstawie sporządzonego w 1947 r. w mocno  podejrzanych okolicznościach (poza kancelarią, w suterenie zrujnowanego budynku Narbutta 58) aktu notarialnego. Urzędnicy BGN nie zadali sobie nawet trudu, aby pofatygować się do Archiwum Akt Dawnych w Milanówku. Zastępca dyrektora BGN Jerzy Mrygoń podpisał decyzję nie mając w aktach sprawy kserokopii ORYGINAŁU aktu notarialnego, lecz jedynie kserokopię WYPISU, którego treść w kilku punktach różni się od treści zawartej w oryginale. W studio Radia dla Ciebie Mrygoń zapewniał, że jego biuro dysponuje jednak kserokopią oryginału aktu notarialnego, ale wizyta jednego z mieszkańców budynku przy Narbutta 60 w Archiwum Akt Dawnych w Milanówku zadaje kłam temu twierdzeniu. Mieszkaniec nie znalazł tam śladu w książce wpisów, który świadczyłby o tym, że ktokolwiek z BGN kiedykolwiek zapoznawał się z oryginałem.

Jeśli do sprawy Narbutta 60 doda się kolejne fakty – całkowite wyremontowanie budynku za pieniądze z budżetu dzielnicy Mokotów (mimo wiedzy tamtejszych urzędników, że od 1999 r. jest roszczenie), sporządzony na zlecenie BGN operat szacunkowy wyceniający 1 metr kwadratowy powierzchni mieszkania w tak atrakcyjnej lokalizacji na 1880 złotych (!), jak również wystawienie w urzędzie przy Rakowieckiej fałszywego dokumentu o wybudowaniu budynku przed 1945 r. – sprawa nabiera rumieńców i powinna stać się przedmiotem zainteresowania miejscowej prokuratury. Niestety. "Urzędnicy dzielnicy Mokotów nie przekroczyli uprawnień w sprawie sprzedaży budynku przy ul. Narbutta 60 spadkobiercom byłych właścicieli oraz udzielenia im pełnomocnictwa do reprezentowania m. st. Warszawy w tamtejszej wspólnocie mieszkaniowej" – takie postanowienie wydała w dniu 2 października ubiegłego roku mokotowska prokurator Katarzyna Kalinowska-Rinas, umarzając tym samym śledztwo 6 Ds. 235/15/IV w sprawie z art. 231 kk. Nie byłoby w tym nic wyjątkowego, gdyby nie fakt, że pani prokurator w tym samym dniu, czyli 2 października br., "podjęła na nowo postępowanie 6 Ds. 235/15/IV, a podjęte postępowanie zarejestrowała w repertorium 6 Ds. 1523/15/IV".

Prawna ekwilibrystyka przedstawicielki mokotowskich organów ścigania do dnia dzisiejszego nie jest dla nas zrozumiała, choć nasz naczelny z wykształcenia jest prawnikiem. Wiszące od 2 października pytania brzmią: którą czynność pani prokurator Rinas wykonała jako pierwszą w tym dniu? Czy umorzyła śledztwo stosownym postanowieniem, a chwilę później podjęła je na nowo i ono się toczy? Czy też wpierw podjęła na nowo postępowanie, aby je natychmiast umorzyć? I pytanie drugie: co miała na myśli aż tak komplikując chyba niezbyt skomplikowaną prawniczą kwestię? Może któryś z naszych czytelników (emerytowany sędzia lub prokurator) będzie w stanie udzielić nam odpowiedzi? Gwarantujemy dyskrecję.

Jedno jest pewne: prokurator Rinas badała sprawę dotyczącą pracowników służbowo podległych jej małżonkowi, wiceburmistrzowi Mokotowa Krzysztofowi Rinasowi. Pan wiceburmistrz nadzoruje m. in. wydziały nieruchomości i obrotu nieruchomościami, współpracuje również z delegaturą BGN na Mokotowie (to tam  wyprodukowano w 2006 r. urzędowy dokument poświadczający nieprawdę). Pani prokurator Rinas powinna więc sama wyłączyć się z postępowania, aby uniknąć ewentualnych zarzutów o konflikt interesów. Nie zrobiła tego. Co robili zwierzchnicy pani prokurator? Nic, choć art. 44b. 1. ustawy o prokuraturze powiada: "Właściwy prokurator okręgowy prowadzi dla każdego prokuratora prokuratury rejonowej i okręgowej osobny wykaz służbowy zawierający podstawowe dane dotyczące jego stosunków służbowych i OSOBISTYCH w zakresie mającym wpływ na pełnienie urzędu prokuratora".

Kilka dni temu otrzymaliśmy wreszcie z prokuratury rejonowej na Mokotowie odpowiedzi na pytania zadane w listopadzie w trybie ustawy Prawo Prasowe. Pan Paweł Szpringer, zastępca prokuratora rejonowego, pisze m. in.: "Nadto informuję, że w przedmiotowej sprawie (fałszywego dokumentu wystawionego w urzędzie dzielnicy Mokotów - przyp. TP) prokurator Katarzyna Kalinowska-Rinas nie podejmowała jakichkolwiek czynności procesowych. By wyeliminować zarzuty o jej bezstronności w sprawach dotyczących Urzędu Dzielnicy Mokotów, została ona w grudniu 2015 r. przeniesiona do pełnienia obowiązków w Dziale 5Ds (nie obejmującym swą właściwością miejscową spraw tego Urzędu)". Można by rzec – rychło w czas, prawdopodobnie z dniem 31 grudnia, a więc ledwie 3 tygodnie wstecz i dopiero po serii publikacji prasowych formułujących konkretne zarzuty. Ciekawy jest także inny fragment pisma prokuratora Szpringera: "Prokuratura Rejonowa Warszawa - Mokotów nie miała obowiązku odnoszenia się do krytyki zawartej w artykule prasowym... i innych". Może obowiązku prawnego faktycznie nie miała, ale społeczny na pewno. Nie do przyjęcia jest bowiem teza, że prasa krytykuje działania prokuratury przedstawiając na to fakty i dowody, a ten powołany do strzeżenia prawa urząd lekce sobie waży prasową krytykę.

W dniu przesyłania niniejszego tekstu do druku w Sejmie rozpoczyna się debata nad nowelizacją ustawy o prokuraturze. Wprowadzenie noweli jest konieczne, bowiem praktyka dowodzi, iż polscy prokuratorzy są poza jakąkolwiek kontrolą i przez ostanie 25 lat wykreowali się na tzw. święte krowy – bezkarne, nie reagujące na krytykę, nie ponoszące żadnej odpowiedzialności za popełnione błędy, często skutkujące ludzkimi tragediami. Taki stan rzeczy nie może dalej trwać. Nie sposób nadal tolerować zjawiska w rodzaju "prokuratura nie miała obowiązku odnoszenia się do krytyki zawartej w artykule prasowym... i innych". Prokurator ma strzec praworządności w państwie, powinien niezwłocznie reagować na prasowe sygnały i rzetelnie je badać. Ma do dyspozycji ustawowe narzędzia niezbędne do wykonywania takich zadań. W sprawach Noakowskiego 16 i Narbutta 60 należało przede wszystkim zbadać autentyczność aktów notarialnych (pełnomocnictwa) będących podstawą roszczeń. Nie zrobiono tego. Nie zadano również władzom Mokotowa prostego pytania: co było powodem, że mimo istniejącego od 1999 r. roszczenia do nieruchomości Narbutta 60 urząd przeznaczył prawie ćwierć miliona publicznych pieniędzy na modernizację tej kamienicy? Takie postępowanie ociera się o niegospodarność, a to jest przestępstwo.

Dowody wskazują na to, że w mokotowskim urzędzie jest osoba (osoby) na wysokim szczeblu dążące do tego, aby zrobić dobrze spadkobiercom byłych właścicieli nieruchomości Narbutta 60. Ktoś chyba wszystko starannie zaplanował i przygotował. Wpierw do zarządu wspólnoty powołano... trzy osoby ubiegające się o zwrot tej nieruchomości, mimo że nigdy tam nie mieszkały i nie mieszkają. Będąc w zarządzie, zainteresowani podejmowali, co zrozumiałe, kolejne kosztowne uchwały w przedmiocie modernizacji budynku, który mieli wkrótce przejąć. Wyremontowano m. in. klatkę schodową i elewację budynku, wymieniono stolarkę okienną i drzwi wejściowe. Dzielnica bez szemrania łożyła publiczne pieniądze na modernizację obiektu, który wkrótce miał przejść w prywatne ręce, choć w innych dzielnicach obowiązuje zasada, że w budynkach objętym roszczeniami dokonuje się wyłącznie bieżących napraw, a nie remontów i modernizacji. Przykładem może być kamienica przy Okrzei 28 (foto). Tymczasem na Mokotowie pozyskano rzeczoznawcę majątkowego, który wycenił 1 metr kwadratowy mieszkania w kompleksowo wyremontowanym kameralnym budynku przy Narbutta 60, w jednej z najbardziej pożądanych lokalizacji w Warszawie, na... 1880 zł!

„Passie” udało się zablokować sprzedaż za grosze 10 mieszkań komunalnych, ale na pomoc prokuratury nie mogliśmy liczyć. Dochodzenie w sprawie ewidentnego przestępstwa, polegającego na poświadczeniu nieprawdy w dokumencie urzędowym zostało błyskawicznie umorzone. To, co dzieje się w sprawie nieruchomości Narbutta 60, godzi w poczucie społecznej sprawiedliwości nie tylko dziennikarzy „Passy” i wywołuje głębokie oburzenie. Nie odpuścimy tej sprawy, dopóki nie zostanie zlecone zbadanie aktu notarialnego z 1947 r. pod kątem jego autentyczności. Dopilnujemy też, aby w przypadku, gdy owa autentyczność zostanie jednak potwierdzona, miasto nie oddało 10 mieszkań komunalnych za przysłowiową czapkę gruszek. Każdy operat szacunkowy określający cenę metra kwadratowego lokalu poniżej 7000 złotych zostanie przez nas podważony. Skąd podana wartość? To bardzo proste – z analizy cen w aktualnych ogłoszeniach o kupnie - sprzedaży mieszkań w tym rejonie. Będziemy pilnować publicznego majątku i bronić interesu mieszkańców budynku.

Odnosząc się do tytułu tej publikacji – "Kto na Mokotowie nie może spać spokojnie", informujemy, że na spokojny sen nie może liczyć kilkanaście tysięcy mokotowian zamieszkałych w budynkach objętych roszczeniami. Dopóki Sejm nie uchwali ustawy reprywatyzacyjnej, regulującej kompromisowo skutki tzw. dekretu Bieruta, ludzie ci będą siedzieć na przysłowiowej bombie, nie wiedząc, co wydarzy się jutro. Miejmy nadzieję, że nowa władza ustawowo ukróci zwrotową gangsterkę, zapobiegając tym samym wyrzucaniu dzieci ze szkół i przedszkoli, pacjentów z przychodni zdrowia, a lokatorów z mieszkań, które często zajmują od ponad pół wieku. Bo w Warszawie akurat gwałtowną zmianę stosunków własnościowych wymusiła nie tyle komunistyczna władza, ile druga wojna światowa, która w jeszcze większym stopniu odebrała własność obywatelom Rzeczypospolitej za Bugiem. W latach 1939-1945 warszawiacy bodaj najdzielniej w skali całej Europy walczyli z niemieckim najeźdźcą, a podczas okupacji byli masowo wyrzucani z mieszkań przez hitlerowskich zbrodniarzy. Któż mógł się spodziewać, że kiedyś to samo będzie czynić legalna polska władza, jawnie sprzyjająca wydrwigroszom?

 

WYKAZ BUDYNKÓW NA MOKOTOWIE OBJĘTYCH ROSZCZENIAMI

Al. Niepodległości: 45, 46/50 B, C,E,F, 64/68, 73, 86, 92/98, 107/109, 111, 129, 135, 151 (decyzja zwrotowa), 158. Asfaltowa: 14, 16. Baboszewska 6. Bałuckiego: 20, 30, 34, 35. Belwederska: 5/7, 19. Bernardyka 23. Blacharska 1. Bieanowska  2. Bokserska 46A.  Bukietowa:  2, 8, 9, 13. Bytnara 4. Ciechocika 13. Chełmska  20. Chocimska: 31, 37. Czeczota: 5, 17, 19. Czerska 26/28.

Dąbrowskiego: 12, 20A, 21A, 71, 74, 75A,B, 81, 81A, 117. Dolna 21B. Drużynowa 4 (decyzja zwrotowa). Dworkowa 1. Gagarina: 4, 5, 6, 8, 25, 27, 32A, 35 (decyzja zwrotowa). Gandhiego: 5, 6, 8.Gierymskiego: 13, 14. Głogowa: 25, 27. Godebskiego 9. Goraszewska 21. Goszczyńskiego 25/31. Gotarda 3. Górska: 4A, 12. Grażyny: 8, 20 (decyzja zwrotowa). Grottgera: 11A, 12A, 16, 19A, 21, 23, 25. Gruszczyńskiego 17. Iwicka: 24, 47, 51. J. Curie: 2, 3, 4, 5A, 6, 9A,B, 16A, 30. Jadźwingów 20. Jodłowa: 25, 28. Kaszubska 4. Kazimierzowska: 4, 28, 62, 64, 70 (decyzja zwrotowa), 72. Kielecka: 16, 17, 29, 34 (decyzja zwrotowa), 41 (decyzja zwrotowa). Kolady 4. Kolberga 5. Konduktorska: 1, 1A, 3, 3A,B. Króżańska: 10, 12. Kwiatowa: 9, 22 (decyzja zwrotowa), 26. Limanowskiego: 7A, 8, 8B, 10. Łowicka: 40 (decyzja zwrotowa), 54. Madalińskiego: 11, 38/40, 45/47, 48, 69 (decyzja zwrotowa), 69A, 70/78C, 70/78D, 87, 97, 99. Malczewskiego: 6, 49, 48/50. Marzanny: 1, 3, 5, 7. Modzelewskiego: 69, 73. Morszyńska 11. Narbutta: 20, 25 (decyzja zwrotowa), 27, 27A, 32, 37, 40, 44, 45, 50, 60 (decyzja zwrotowa), 76. Naruszewicza 16. Niedźwiedzia 48. Obrzeźna: 6, 16. Odolańska 18A. Odyńca: 7 (pozostał udział Skarbu Państwa), 13, 15, 17, 57, 59, 59A, 61, 61A. Okolska 3 (decyzja zwrotowa). Okrężna 5A (decyzja zwrotowa). Olkuska 14. Olszewska: 9 (w zasobach ZGN Olszewska 7/9/11), 22. Opoczyńska: 1, 13. Orężna 38 (decyzja zwrotowa). Orzycka: 24, 25. Padewska: 15 (decyzja zwrotowa), 24. Pieńkowskiego 5. Podchorążych: 15/19, 37, 39, 69A, 81. Powsińska: 36, 74E. Puławska: 3, 5, 7/9, 10, 31 (decyzja zwrotowa), 35 (decyzja zwrotowa), 42A, 44, 46, 48, 51 (decyzja zwrotowa), 107E, 115, 115A, 119, 130, 136, 156, 158/164, 174, 176/178, 234, 238. Pułku Baszta 2A. Rakowiecka: 9, 39, 41B. Rejtana: 2, 2A (decyzja zwrotowa). Różana: 2, 4/6, 13, 19. Rzymowskiego: 39, 45. Sandomierska 14. Sielecka 4. Sobieskiego: 103, 107. Stępińska: 45, 47/49. Szczekocińska 4A. Śniardwy: 3, 4. Tatrzańska: 2/4, 9. Tuchlińska: 2, 4. Turecka: 2, 4. Ursynowska: 14, 30, 36/38. Wejnerta: 20, 22, 37. Wiktorska: 27, 95/97. Wiśniowa 49. Wołoska: 40, 42, 54, 70. Woronicza: 4, 46. Zielona: 40, 44 (decyzja zwrotowa).

* Aktualizacja na dzień 31.08.2015 r.

* Wykaz nie obejmuje nieruchomości już przekazanych spadkobiercom byłych właścicieli. W wykazie widnieją wyłącznie nieruchomości znajdujące się w zasobach ZGN Mokotów.

* W nawiasach nieruchomości, które obarczone są wydanymi przez BGN decyzjami o zwrocie.  

Wróć