Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Między samorządem a samosądem

04-01-2017 20:56 | Autor: Maciej Petruczenko
Będąca od lat najlepszym źródłem bieżącej informacji o Warszawie „Gazeta Stołeczna” dokonała dorocznego samosądu na ludziach, których działania w mieście mają istotne znaczenie. Wśród nominowanych do nagrody pozytywnej, czyli Stołka, znalazł się – nawet na pierwszym miejscu – trener piłkarzy Legii Warszawa Jacek Magiera i takie wyróżnienie mu się poniekąd jak najsłuszniej należy.

Szkoda jednak, że szanowne jury zapomniało, iż akurat na gruncie sportu – obok niewątpliwych osiągnięć Jacka Magiery, mających jednak w sensie propagandowym głównie wymiar lokalny – doczekaliśmy się najprawdziwszego sukcesu światowego, jakim był popisowy sezon występów młociarki Skry – Anity Włodarczyk, która zdobyła w Rio de Janeiro złoty medal olimpijski, poparty rekordem globu, a ten rekord jeszcze później poprawiła podczas Memoriału Kamili Skolimowskiej na Stadionie Narodowym w Warszawie, by na koniec zyskać w prestiżowej ocenie magazynu „Track and Field News” miano najlepszej lekkoatletki na kuli ziemskiej. Po zwycięstwie w Rio warszawiance Anicie grano transmitowanego na cały świat Mazurka Dąbrowskiego, czego wpatrzone w warszawskie bruki jury Stołecznej mogło nie zauważyć. 

Za tę gafę sam – po przyjacielsku – przyznaję kolegom ze „Stołecznej” ich drugą, tym razem negatywną nagrodę – Nogę od Stołka, do której oni nominowali między innymi panią prezydent Hannę Gronkiewicz-Waltz, głównego inżyniera ruchu w Warszawie Janusza Galasa, a także członka rady miasta, byłego burmistrza Ursynowa Piotra Guziała i obecnego burmistrza tej dzielnicy Roberta Kempę. Guział, który w okresie burmistrzowania potrafił przedzierzgnąć się z lokalnego samorządowca w polityka o znanym w całym kraju nazwisku, w tej drugiej roli rzeczywiście jakby się zakiwał, bo już nikt nie wie, z kim on trzyma i w jakim celu, wyjąwszy to, że atakuje Gronkiewicz-Waltzową. Stołeczna dała mu negatywną ocenę za nieujawnienie funduszy na referendum w sprawie odwołania pani prezydent. No cóż, znamy dużo gorsze grzechy, zwłaszcza takie, które bezpośrednio szkodzą społeczności warszawskiej.

I z tego punktu widzenia trudno się ze Stołeczną nie zgodzić, jeśli chodzi o HGW, która strzeliła sobie samobója, upierając się aż do wiosny ubiegłego roku, iż reprywatyzacja w Warszawie cały czas toczy się lege artis, a rzecznik stołecznego ratusza wytykał „Passie” publikowanie „niesprawdzonych informacji”. Bardzo szybko okazało się jednak, że niesprawdzonymi informacjami dzieliła się z opinią publiczną sama pani prezydent. Już poniewczasie HGW złapała się za głowę, widząc, jak narozrabiali jej podwładni z Biura Gospodarki Nieruchomościami, które w gruncie rzeczy zasłużyło na miano Biura Gospodraki, no i zostało wreszcie przez panią prezydent rozwiązane.

W międzyczasie doszło wszakże do tylu skandali reprywatyzacyjnych, że i na wołowej skórze by nie spisał. Nieruchomościowa substancja miasta została dotkliwie naruszona. Różnym cwaniakom, podszywającym się pod właścicieli lub ich prawowitych następców – albo lekkomyślnie oddano niesłychanie wartościowe obiekty, albo wypłacono nienależne odszkodowania z miejskiej kasy. Niegospodarność zatem – to tylko wyjściowy zarzut w stosunku do władz Warszawy, w tym do stołecznej rady, w której partia pani prezydent, Platforma Obywatelska, ma jeszcze bardziej miażdżącą przewagę niż Prawo i Sprawiedliwość w Sejmie. Inna sprawa, że niemały udział w podtrzymywaniu rabunkowego procederu w stolicy miało z jednej strony – Samorządowe Kolegium Odwoławcze, z drugiej zaś – sądy. Do jakiego stopnia można, będąc sędzią, udawać idiotę, już sam nie wiem, ale nie ulega wątpliwości, że od dawien dawna stołeczna Temida nie była tak ślepa.

Co do burmistrza Roberta Kempy, to nie tylko ja pozwalam sobie nie zgodzić się z nominacją do Nogi od Stołka. Wysunięty przez jury „Gazety Stołecznej” główny zarzut, iż burmistrz wstrzymał realizację związanego z Budżetem Partycypacyjnym projektu zwężenia jezdni samochodowej na ulicy Stryjeńskich to akurat trafienie kulą w płot. Kto mieszka na Ursynowie, ten wie, że polityka zwężania ulic stanowi dramatyczne nieporozumienie, wynikające głównie z preferencji lobby rowerowego. W wielu miejscach w tej dzielnicy narzekało się przez lata, że wąskie uliczki osiedlowe uniemożliwiają dojazd karetek Pogotowia Ratunkowego lub Straży Pożarnej. Teraz ktoś próbuje ograniczyć możliwości ruchu pojazdów „Emergency” na zasadniczych arteriach. Robert Kempa poszedł po rozum do głowy i na Stryjeńskich zastopował wąskotorowe szaleństwo, do którego – mam nadzieję – nie dojdzie również na przestronnej i bezpiecznej ulicy Bartoka.

Ponieważ w naszym sąsiedztwie mieszka mnóstwo osób „z pierwszych stron gazet”, trudno nie przypatrywać się ich publicznym działaniom. Z wielką atencją wypada potraktować dwukrotnego mistrza olimpijskiego w pchnięciu kulą Tomasza Majewskiego, który po zdobyciu złotych medali w 2008 w Pekinie i w 2012 w Londynie godnie zakończył sportową karierę na szóstym miejscu w Rio de Janeiro, by zaraz potem wziąć się za ratowanie warszawskiej i mazowieckiej lekkoatletyki. Aż tak pochlebnej oceny nie może oczekiwać polityk Ryszard Petru, który stojąc na czele mającej skądinąd wysokie notowania partii Nowoczesna, sam zaczął kopać jej grób – a to rozlicznymi wypowiedziami, zdradzającymi straszliwe niedouczenie, a to wykazaniem, jak wierne mu są niektóre partyjne współtowarzyszki. Nie wiem, czy w tej sytuacji najbardziej wyszczekane kobitki w Nowoczesnej nie powiedzą mu wprost: kończ waść, wstydu oszczędź!

Wróć