Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Myślmy przyszłością narodu

15-02-2017 20:28 | Autor: Mirosław Miroński
Budujmy przyszłość! Nie zajmujmy się tym co było. Zapewnijmy mieszkania dla młodych! Twórzmy nowe miejsca pracy... Takie i podobne nawoływania dają się często słyszeć w naszym kraju. Powtarzane są niemal w każdej kampanii wyborczej. Te przyjemne dla ucha slogany mają wzbudzać pozytywne emocje u odbiorców.

W rzeczy samej, nie ma nic złego w tworzeniu miejsc pracy, czy rozwijaniu budownictwa mieszkaniowego. Czy można się z tym nie zgadzać? Na pewno nikt przy zdrowych zmysłach, kto dobrze życzy Polsce i Polakom, nie będzie takich postulatów kwestionował. Chyba każdy z nas potwierdzi, że konieczne jest podjęcie wszelkich możliwych kroków służących rozwiązaniu ciągnącego się latami problemu, jakim jest brak mieszkań. Nikt więc nie będzie sprzeciwiał się taniemu budownictwu, bowiem mieszkanie jest podstawowym dobrem człowieka, bez którego trudno mówić o normalnym funkcjonowaniu kogokolwiek. Co do tego wszyscy z pewnością się zgodzą (może z wyjątkiem wąskiego lobby deweloperów, w interesie którego leży utrzymywanie uprzywilejowanej pozycji w sektorze budowlanym). Pozycja monopolisty daje firmom deweloperskim przewagę na rynku.

Nie zagłębiając się w podobne kwestie, można przyznać rację nawołującym do budowania przyszłości.

„Ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy” – śpiewał nieodżałowany Marek Grechuta.

Zapewne wiele w tym racji. Dni, które minęły, już poznaliśmy, a na to na ich podstawie możemy wyciągać wnioski, które pozwolą nam budować przyszłość, a jednocześnie wyeliminować (albo przynajmniej ograniczyć) błędy popełniane wcześniej.

Niektóre z nich były kosztowne, a nawet bardzo kosztowne, jak fikcyjny podatek VAT leżący u podstaw działania mafii podatkowej. Koszt tej niefrasobliwości, a być może przyzwolenia na taki proceder szacuje się na miliardy złotych.

Trudno o budowanie przyszłości, kiedy wielkie pieniądze wyciekają przez jakąś dziurę w systemie. Gdzie wtedy były odpowiedzialne za to organy i instytucje ówczesnego państwa? Dlaczego tolerowały ten stan rzeczy? Dlaczego nie zadbały o interes społeczny? Gdzie wreszcie podziały się i do kogo trafiły ukradzione w ten sposób pieniądze?

Miejmy nadzieje, że w budowanej obecnie przyszłości znajdą się odpowiedzi na te pytania. Podobnie jak znajdą się odpowiedzi na pytania dotyczące innych, równie dotkliwych dla społeczeństwa spraw, jak afera związana z piramidą finansową Amber Gold, czy bulwersująca coraz większą liczbę Polaków afera reprywatyzacyjna – dotycząca bezprawnego zwrotu licznych nieruchomości w wielu miastach na terenie całego kraju, a zwłaszcza w Warszawie. Tu ceny działek (ze względu na wielkomiejski charakter stolicy) osiągały najwyższy poziom.

W tej ostatniej sprawie zaskakiwać może zarówno skala zjawiska, jak i poczucie bezkarności wśród urzędników, osób powiązanych z ratuszem, a także przedstawicieli środowisk prawniczych.

Choć jesteśmy już od lat przyzwyczajani do rozmaitych afer, ta miała miejsce pod naszym nosem, a jej skutki odczuły tysiące ludzi pozbawionych w jej wyniku dachu nad głową.

Oburzające jest też to, że wiele z toczących się spraw dotyczących zwrotu mienia zakończyło się umorzeniem przez sądy, a poszkodowani stracili w wielu przypadkach dorobek życia.

Działo się to wszystko z pogwałceniem podstawowych norm społecznych i poczuciem sprawiedliwości. Czy odpowiedzialne państwo może zatem przymykać oczy na podobne patologie i zajmować się wyłącznie przyszłością? Czy rządzący wybrani w demokratycznych przecież wyborach, będący reprezentantami Polaków, mogą pozwalać na takie traktowanie obywateli? Z pewnością nie.

Reasumując – hasła o potrzebie budowania przyszłości brzmią ładnie, wpadają jednym uchem a wylatują drugim, jeśli nie idą za nimi konkretne działania. Mogą jednak zachęcić do oddania głosu na tych, którzy takie hasła wygłaszają. Jako wyborcy musimy wywierać presję na rządzących, aby hasła te były realizowane. Potrzebne jest jednak przyzwolenie społeczne, aby obejrzeć się wstecz i wyeliminować rzeczy złe i zjawiska, które budowanie przyszłości uniemożliwiają.

Nikt z nas nie chciałby wypłynąć w daleki rejs dziurawą łodzią. Nawet przystrojoną najpiękniejszymi hasłami na maszcie. Na niefrasobliwego śmiałka czekałoby zapewne wielkie rozczarowanie.

Hasła odwołujące się do przyszłości wciąż się pojawiają. Zazwyczaj jest ona przedstawiana bardzo optymistycznie. Co jest przyczyną, że przez tyle lat futurystyczne wizje pozostawały niespełnione? Jaka jest przyczyna, że nie są realizowane w praktyce? Dlaczego tak się dzieje, zakładając nawet dobrą wolę osób, które miały zrealizować wyborcze obietnice?

Może odpowiedź znajduje się w przykładzie z dziurawą łodzią. Bez załatania dziur, czyli wyeliminowania przeszkód, żadne przedsięwzięcie nie ma szans na powodzenie.

Zapewne, hasła – „Rozliczmy dziką prywatyzację”, czy „Zróbmy coś z niewydolnym systemem sądowniczym” brzmią nie tak atrakcyjnie, jak „Budujmy przyszłość”, ale są wstępem do tego, by ową przyszłość zbudować. By była ona lepsza niż przeszłość. I lepiej służyła nie tylko nielicznym.

Wróć