Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Na Ursynowie ubywa ptaków

30-01-2019 21:57 | Autor: Bogusław Lasocki
Malutka sikorka, ważąca 20 - 30 g, zjada nawet 200 owadów i gąsienic dziennie. Prawie dwukrotnie cięższy jerzyk – podniebny mistrz szybownictwa – to istny odkurzacz siejący spustoszenie wśród owadów, zjadający ich setki dziennie, w tym mnóstwo komarów i meszek. Również wróbel, choć żywiący się głównie nasionami roślin, zjada pokaźne ilości szkodników, zwłaszcza w okresie lęgowym. Te małe ptaki to nasi dobroczyńcy.

Ptasie mity

Wielu ursynowian stwierdza, że ptaków wokół jest wiele. Przecież wszędzie są te wstrętne gołębie, brudzące gdzie tylko mogą, hałaśliwe "wrony" również paskudzące z gałęzi drzew, są denerwujące, skrzeczące sroki. Na dodatek ptaki te przenoszą choroby i najlepiej, żeby gdzieś zniknęły. I bardzo dobrze, że są instalowane kratki na otworach wentylacyjnych pod dachami, bo może pomogą rozwiązać problemy z ptakami. Jeszcze jakieś wróble latają, ćwierkają, czasem kąpią się w piachu "na deszcz", sygnalizując zbliżającą się zmianę pogody – to jedyny z nich pożytek.

Faktycznie, są zakątki, gdzie występują skupiska dużych ptaków. To otoczenie śmietników albo na szczęście nieliczne miejsca, gdzie dobrzy a naiwni ludzie wysypują resztki pieczywa i odpadki domowej żywności, wierząc, że w ten sposób pomagają ptakom. Gromadzą się tam największe i najsilniejsze ptaki osiedlowe – gawrony, wrony siwe, kawki i wszechobecne gołębie. Ptaki te zazwyczaj pobierają pokarm z ziemi i nie powinno dziwić, że pojawiają się tam, gdzie jest najłatwiej dostępny. Gdyby jednak altanki śmietnikowe były okratowane, a mieszkańcy zdobyliby się na wysiłek zamykania po wyjściu drzwi altanek, dużych ptaków by tam nie było.

Ptaki są oskarżane o prawie całe zło tego świata. Nie tylko brudzą wszędzie odchodami, ale roznoszą choroby i robactwo, są hałaśliwe i latają nad głowami. Faktycznie, odchody pozostawiają. Ale to samo czynią ludzie w otoczeniu wielu miejsc piknikowych, gdzie nie ma w pobliżu "tojtojek". Miejsca za krzakami wyglądają często jak pole minowe, a po wyjazdach piknikowiczów pozostają sterty śmieci i odpadków.

Choroby? Cóż, ptaki również chorują, podobnie jak inne zwierzęta i ludzie. Poza skrajnymi przypadkami (ptasia grypa – również w znacznym stopniu mitologizowana i zagrażająca najbardziej drobiowi), ptaki chorujące szybko giną, nie stwarzając niebezpieczeństwa dla ludzi. Malkontenci mówią często o ptasich kleszczach, boreliozie czy roztoczach. To również mity. Bo źródło tego nieszczęścia jest inne. Wystarczy pójść do lasu na jagody czy grzyby i przynieść tabun kleszczy również z boreliozą, przenoszących się chętnie z roślin na cieplutkie ciała zbieraczy. Wystarczy nawet tylko siąść na pieńku pod lasem, by po kilku minutach znaleźć na łydkach kilkadziesiąt nimf kleszczowych.

Natomiast z ptakami dziko żyjącymi nie mamy tak bezpośredniego kontaktu, a ich kleszcze nie przejdą po murze budynku, szukając nowych żywicieli w blokach. Z zagrożeniem ptasimi roztoczami sytuacja wygląda analogicznie. Gdyby jednak ludzie mogli przyjrzeć się dokładniej tym wszystkim pasożytom i roztoczom, choćby tylko nużeńcom, których nosicielami jest większość osób dorosłych, i innym, które niezwykle powszechnie noszą na własnej skórze pomimo przestrzegania zasad higieny i czystości, wpadliby w panikę. A roztocza w pościeli, nawet w jeden - dwa dni po jej zmianie? Nie szukajmy winnych wśród ptaków, bo również my jesteśmy i nosicielami i szkodnikami.

W Europie coraz mniej ptaków

Duże ptaki są łatwo widoczne, ale małe spostrzec jest dużo trudniej. Nie tylko ze względu na wielkość i szybkość przemieszczania się. Jest ich po prostu coraz mniej. Bardzo niepokojący obraz ukazują w tym zakresie badania europejskie. European Bird Census Council (Europejska Rada Liczenia Ptaków) z siedzibą w holenderskim Nijmegen opublikowała ostatnio raport zestawiający liczebność ptaków z lat 1980 i 2016. Z danych wynika, że w tym czasie w Europie zniknęło 56 procent ptaków polnych. Szczególnie dramatyczna sytuacja została zaobserwowana w Niemczech. Ogólnokrajowa organizacja ochrony środowiska (NABU - Naturschutzbund Deutschland) stwierdza, że aktualnie w Niemczech jest o 40 procent mniej ptaków niż w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Odpowiedzialnością za tę sytuację obciąża się głównie system intensywnej produkcji rolnej.

Wielohektarowe monokultury rolne to konsekwencja możliwości lepszego wykorzystania zaawansowanych i wysokowydajnych maszyn rolniczych. Takie uprawy wymagają jednak bardzo intensywnego wykorzystania środków ochrony upraw – pestycydów i herbicydów. Potężne nasycenie chemią powoduje z kolei zniszczenie naturalnego łańcucha przemian biologicznych w przyrodzie, w rezultacie zanika większość tego co żywe, a nie jest niezbędne do intensywnego rozwoju poszczególnych upraw. Giną insekty, owady, zioła i rośliny zawierające nasiona – to wszystko, czego potrzeba dla ptasiej egzystencji, gniazdowania i rozwoju piskląt. Ptaki zanikają, czego dowodzi wyjałowienie pól i łąk. Pozostaje coraz bardziej wyrafinowana, wszechobecna chemia, której coraz więcej właśnie my zjadamy wraz z produktami rolnymi. Ptaki znikają z pól Europy, gdyż coraz trudniej jest im znaleźć odpowiednią przestrzeń życiową. Patrząc ilościowo na zjawisko, można stwierdzić, że najbardziej gwałtowny spadek liczby ptaków miał miejsce w skali ostatniego dziesięciolecia. Prawdopodobną przyczyną takiego obrazu jest znacząco mniejszy spadek liczebności ptaków z rejonów górskich i zalesionych (ale ciągle spadek ilości!!!) niż w przypadku obszarów rolnych i miejskich. Poziom spadkowy, choć mniejszy, utrzymuje się nadal.

Z przytoczonych badań wynika, że zjawisko ubytku ptaków gwałtownie narasta również w Polsce. Jest to prawdopodobnie naturalna konsekwencja polityki rolnej związanej z unijnymi dotacjami wspierającymi efektywną politykę rolną wykorzystującą środki ochrony szkodliwe dla środowiska przyrodniczego.

Liczenie ptaków na Ursynowie

Liczenie skrzydlatych istot w Polsce pod patronatem Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Ochrony Ptaków ma długą, już 15-letnią tradycję. W ustalonym dniu liczenie tradycyjnie odbywa się z udziałem ponad 300 wycieczek, podczas których obserwatorzy zapisują ilość i gatunki zauważonych ptaków. Samo liczenie, przypominając badanie fokusowe "wieloterytorialne", oczywiście nie pokazuje ogólnych gatunkowych liczebności ptaków, ale za to odzwierciedla sam fakt występowania poszczególnych gatunków w różnych regionach. Natomiast ogromną wartością tego badania jest prowadzenie obserwacji corocznie i ustalenie liczby ptaków w okresie już 15 lat.

Ursynowskie ptakoliczenie odbyło się w weekend 26 - 27 stycznia. Ursynowianie mogli skorzystać z możliwości spacerów obserwacyjnych prowadzonych przez doświadczonych ornitologów: Beatę Skarbek-Kruszewską – prezeskę Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków, Agnieszkę Kosicką-Grabowską i Konrada Drzewieckiego. Liczenie można było przeprowadzić również indywidualnie lub w gronie znajomych, a następnie przesłać wyniki do OTOP na specjalnej elektronicznej karcie obserwacji.

– Wychowałam się w lesie i bardziej niż pod nogi patrzę do góry, na ptaki – mówiła Anna podczas ursynowskiego spaceru . – Dzisiaj jest bardzo sympatyczny dzień. Najwięcej mamy bogatki i gawronów. Dużo było pięknych, barwnych szczygłów, które kolorami rozświetliły dzień, i kilka równie pięknych czeczotek – opowiadała zadowolona Anna.

Obserwacjom bardzo sprzyjała zimowa, ale niezbyt mroźna pogoda, która bardzo ułatwiała liczenie ptaków. Drzewa bez liści i kontrastująca biel śniegu powodowały, że ptaki były bardzo dobrze widoczne nawet pośród gałązek krzaków. Prawie wszyscy mieli lornetki i aparaty fotograficzne.

– Ja fotografuję ptaszki już ponad półtora roku – mówił Jarek wyposażony w aparat z potężnym teleobiektywem. – Od dawna jeżdżę do lasu, na grzyby, na jagody, i przy okazji robię zdjęcia ptakom. A z okolic Ursynowa mam również sporo ciekawych zdjęć. Są czaple, łyski, zimorodki. Dzisiaj po raz pierwszy zrobiłem zdjęcia wspaniałym szczygłom na polu słonecznikowym – chwalił się fotografik Jarek.

Wyniki liczenia ptaków na Ursynowie będą dostępne wraz z pozostałymi w drugiej połowie lutego, jednak już teraz na podstawie czterech spacerów można wskazać dominującą liczebność drapieżnych ptaków krukowatych – gawronów, srok, wron siwych i kawek. Natomiast małe ptaki – bogatki i wróble – występują w dwukrotnie mniejszej liczbie. Stwarza to dodatkowy problem, gdyż wróble, w sytuacji utrudnień gniazdowania, mają duże zagrożenie ze strony drapieżników, których jest zdecydowanie więcej.

– Zauważyłam sporo wróbli, ale liczebności były nierówno rozłożone – mówiła Agnieszka Kosicka, prowadząca jedną z ursynowskich grup obserwacyjnych. – Ciekawe, że było ich wyraźnie więcej tam, gdzie stropowe kanały wentylacyjne nie zostały zakratowane, a na dole były krzaki, co jakby potwierdzało spodziewaną sytuację. Zimą może nie jest to tak bardzo widoczne, ale latem z zamkniętymi oczami można powiedzieć, czy w pobliżu są zakratowane otwory. Gdy słychać charakterystyczny harmider wróbli, to w pobliżu są niezakratowane otwory, gdzie gniazdują i krzaki, gdzie mogą schronić się w dzień. No i niestety zauważyłam, że w mojej okolicy jest jakby mniej małych ptaków, ale za to więcej krukowatych, które są zdecydowanie mniej pożyteczne niż małe wróble i sikorki – stwierdziła Agnieszka Kosicka.

Przez kratyki mogą zginąć wróble i jerzyki

Ostatnie lata to obsesyjny szał kratkowania przez spółdzielnie mieszkaniowe otworów termowentylacyjnych w stropodachach. Działania te może czasem są uzasadnione, jeśli otwory znajdują się bezpośrednio nad oknami i balkonami, jednak kratowanie otworów w przypadku gniazdowania tam chronionych ptaków i (nietoperzy) obliguje spółdzielnie do kompensacji w postaci odpowiedniej ilości zewnętrznych skrzynek lęgowych. Najgorsze jest to, że jeszcze do niedawna proceder kratkowania dokonywany był bez ocen ornitologicznych podczas okresu lęgowego. W sumie część spółdzielni stopniowo dostosowała się do przepisów prawa, zaprzestała kratkowania i rozpoczęła wieszać zewnętrzne skrzynki lęgowe.

– Modernizacja budynków często pozbawia je dostępnych dla małych ptaków otworów i tym samym uniemożliwia gniazdowanie –wyjaśniała podczas ursynowskiego ptakoliczenia Beata Skarbek - Kruszewska, prezeska Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków. – Natomiast nowe domy są już budowane "całkiem prawidłowo", pozbawione jakichkolwiek szczelin czy kanałów, co całkowicie uniemożliwia dostęp ptaków i zasiedlenie. Małych ptaków jest wyraźnie mniej. Natomiast liczebność ptaków dużych, zwłaszcza srok i wron, jakby zwiększyła się odwrotnie proporcjonalnie. To wydaje się wskazywać, że właśnie one również ograniczyły ich ilość. A kratowanie otworów jest szczególnie niekorzystne dla wróbli i jerzyków, których egzystencja jest silnie związana z zabudowaniami – podkreślała prezeska OTOP.

Jako negatywny przykład działań modernizacyjnych można przedstawić spółdzielnię "Na Skraju". Szaleńczo kratkowane budynki pozbawiły możliwości gniazdowania dużą liczbę małych ptaków, tych najbardziej pożytecznych. Zgodnie z informacją "Ptasiego Patrolu" Fundacji Noga w Łapę, spółdzielnia nie posiada wymaganej opinii (zgody) Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska na kratowanie części otworów wentylacyjnych. Sytuacja ta, dotycząca budynku Strzeleckiego 4 spowodowała, że burmistrz Robert Kempa po interpelacji radnego na początku stycznia 2019 roku   złożył zawiadomienie o możliwości popełnienia wykroczenia (cytując za portalem haloursynów.pl) "Polegającego na umyślnym uniemożliwieniu dostępu do schronień, usunięciu lub uszkodzeniu gniazd ptaków objętych ochroną  gatunkową w związku z zaślepieniem otworów wentylacyjnych pod dachem budynku przy ul. Strzeleckiego 4". Sprawa kratowania otworów wentylacyjnych jest rozwojowa. Wrócę do niej w jednym z najbliższych numerów Passy.

Wróć