Netanjahu nie spadnie włos z głowy, a izraelska armia nadal będzie atakować i zabijać Palestyńczyków, używając jako tarczy terminu "prawo do samoobrony". Nikt nie odmawia Izraelowi prawa do obrony przed krwiożerczymi terrorystami z Hamasu, ale broniąc się, państwo musi przestrzegać zapisów prawa międzynarodowego. Nazwanie więc wniosku prokuratora Khana "przejawem hipokryzji i nienawiści do Żydów” to ewidentne nadużycie i manipulacja. Jak długo jeszcze Izrael będzie utożsamiał krytykę wobec siebie z antysemityzmem?
Los Netanjahu i przywódców Hamasu obchodzi mnie tyle, co zeszłoroczny śnieg, ale skoro cały świat o nich mówi trudno mi milczeć i udawać, że nic się nie dzieje. Owszem, nie dzieje się nic, ale na torze służewieckim w Warszawie. A powinno się dziać, bo wyścigowe obywatelstwo spodziewało się nowego otwarcia po zmianie władzy w państwie. Tymczasem upływa pół roku, a na Służewcu status quo – torem nadal rządzi nominat poprzedniej ekipy i wydaje się być niezatapialny. Spodziewano się przede wszystkim szybkiego opracowania programu naprawczego dla polskich wyścigów konnych. Zatwierdzony przez ministra rolnictwa i nowy zarząd spółki Totalizator Sportowy (dzierżawcy Służewca i organizatora gonitw) program naprawczy dla polskich wyścigów konnych ma być podstawą do znacznego podniesienia przez TS dziadowskiej, nierewaloryzowanej od 2008 r.(!) rocznej puli nagród. A jest to rzecz najważniejsza z ważnych, bo kierujący się rachunkiem ekonomicznym właściciele koni zaczynają uciekać ze Służewca. Efekt jest taki, że w tym sezonie zgłoszono do gonitw aż 200 koni mniej niż roku poprzednim. W głowach decydentów powinny zapalić się czerwone alarmowe lampki. Mija pół roku od zmiany władzy w państwie, dwa miesiące od zmiany zarządu w spółce TS, a na Służewcu nic się nie dzieje. Status quo, nuda, po prostu brak akcji jest... Do tanga pod nazwą "program naprawczy dla polskich wyścigów konnych" trzeba dwojga. Prezes Polskiego Klubu Wyścigów Konnych nominowany przez ministra rolnictwa jest gotowy do akcji i czeka na dyrektora Oddziału Służewiec - Wyścigi Konne Totalizatora Sportowego, którego powołuje zarząd państwowej spółki.
Prezes PKWK Paweł Gocłowski czeka na pana dyrektora Toru Służewiec, tymczasem pan dyrektor nie wykazuje specjalnego zainteresowania współpracą. Zamiast tego woli na dniach odwiedzić słoneczną Italię, gdzie odbywają się zawody hippiczne, których jest fanem. Służewieckie wróble ćwierkają, że nie jedzie tam sam, lecz w towarzystwie członka zarządu TS nadzorującego służewiecki hipodrom. W środowisku gruchnęła wieść "Komitywa, dogadali się!" i zapanowała wielka smuta. Nie dziwię się, bo to zły znak dla wyścigów konnych. Kwestie kluczowe dla Służewca leżą odłogiem, a decydenci wydają się średnio interesować losem wyścigów, skupiając swój czas i uwagę na dyscyplinach jeździeckich, niemających z wyścigami nic wspólnego.
Tymczasem urzędującym dyrektorem Toru Służewiec zajął się poczytny „Puls Biznesu”. Kilka cytatów z publikacji PB: „Jesienią 2020 r., w trakcie pandemii, premier Mateusz Morawiecki polecił wybranym spółkom skarbu państwa przygotowanie szpitali tymczasowych. Jednym z „wybrańców” został Totalizator Sportowy (TS), któremu w udziale przypadło utworzenie, wyposażenie w sprzęt i utrzymanie tymczasowej lecznicy w budynkach RSS. Specjalnym zespołem ds. szpitala tymczasowego powołanym przez państwową spółkę kierował dyrektor oddziału TS Służewiec – Wyścigi Konne… Wykonawcę szpitala tymczasowego wybrano w trybie z wolnej ręki... Prowadzimy śledztwo w sprawie wyrządzenia TS w 2021 r. szkody majątkowej w kwocie 4 mln zł przez osoby zobowiązane do zajmowania się sprawami majątkowymi spółki… Co skłoniło radomską prokuraturę do wszczęcia śledztwa? Z ustaleń PB wynika, że głównie wątpliwości, jakie w trakcie rozliczania inwestycji podnosiło Wojewódzkie Przedsiębiorstwo Usług Inwestycyjnych z Ciechanowa…”.
Niniejszym informuję środowisko wyścigowe i nie tylko, że śledztwo z art. 296 kk zostało wszczęte w wyniku mojego zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa w tej sprawie, które wniosłem do radomskiej prokuratury 3 stycznia 2023 r. Sprawę zamiatano pod dywan przez prawie rok i dopiero 8 grudnia, po zmianie władzy w państwie, prokuratura wszczęła śledztwo. Pod koniec 2022 r. posiadłem z wiarygodnego źródła informacje o prawdopodobnych nieprawidłowościach przy modernizacji RSS i zgodnie z art. 304§1 kpk (Każdy, dowiedziawszy się o popełnieniu przestępstwa ściganego z urzędu, ma społeczny obowiązek zawiadomić o tym prokuratora lub policję) spełniłem obywatelski obowiązek. W wypowiedziach udzielonych dziennikarzowi PB wszyscy zainteresowani twierdzą, że wszystko odbyło się „zgodnie z regulacjami i procedurami wewnętrznymi” i w trakcie jego realizacji nie doszło do żadnych nieprawidłowości. Jeśli tak, to czemu prokuratura nie odmówiła wszczęcia śledztwa z powodu „braku znamion przestępstwa”? Redakcja tygodnika „Passa” wielokrotnie miała okoliczność z prokuraturą, choćby przy opisywanej przez nas złodziejskiej reprywatyzacji i przekonaliśmy się na własnej skórze, jak ciężko jest przekonać prokuratora do wszczęcia śledztwa i jakie dowody należy mu przedstawić, by zdecydował się podjąć stosowną decyzję. Twierdzenie więc zawczasu, że w trakcie realizacji projektu RSS „wszystko było w porządku” jest mocno przedwczesne.
A poza tym, nic na działkach się nie dzieje – śpiewała swego czasu Barbara Krafftówna. No może z wyjątkiem tego, że na Służewcu pogłębiający się marazm, brak akcji, coraz większe rozgoryczenie i nuda. Aliści ostatnio nuda zeszła na dalszy plan, bo wykryto niedozwolony doping. W orzeczeniu Komisji Technicznej nr 41 z dnia 19 maja br. czytamy m. in., że w Nagrodzie Figaro, rozegranej w dniu 30 lipca 2023 roku, w organizmie trenowanego przez Macieja Kacprzyka arabskiego ogiera Ocean Al Maury, zwycięzcy tej gonitwy, stwierdzono obecność substancji niedozwolonej. Należy dodać, że ogier wygrał wyścig na dystansie 2400 m w znakomitym czasie 2'46,7 sek. Pobrana próbka moczu została zbadana wpierw w GIE Laboratoire des Hourses Hippiques w Verrieres (Francja), a następnie w laboratorium LGC w Fordham (Wielka Brytania). Oba badania potwierdziły obecność w organizmie Ocean Al Maury substancji niedozwolonej (hordeniny) w stężeniu znacznie przekraczającym dopuszczalną normę 80 µg/ml. Wyniki wykazały obecność w moczu konia aż 250 µg/ml hordeniny. Komisja Techniczna wszczęła z urzędu czynności wyjaśniające, uznała trenera Kacprzyka winnym zaniedbań i wymierzyła mu karę pieniężną w wysokości sumy nagród w gonitwie o Nagrodę Figaro, to jest 29.750 zł.
Maciejowi Kacprzykowi nie zarzucono wprost stosowania dopingu, ponieważ nie znaleziono na to dowodów. Zarzucono mu jedynie dopuszczenie się zaniedbań polegających na niezabezpieczeniu ogiera Ocean Al Maury przed podaniem mu środka niedozwolonego. Ktoś jednak podał koniowi taki środek, aż trzykrotnie przekroczona norma nie może być dziełem przypadku. Maciej Kacprzyk został członkiem elitarnej Rady Polskiego Klubu Wyścigów Konnych, mimo że utworzone przez niego stowarzyszenie trenerów nie jest reprezentatywne dla służewieckiego środowiska. Nasuwa się pytanie, czy po incydencie z ogierem Ocean Al Maury, skutkującym uznaniem Kacprzyka winnym i nałożeniem na niego wysokiej kary pieniężnej, powinien on nadal być członkiem Rady PKWK. Ale to nie moja sprawa, to kwestia etyki zawodowej, poczucia odpowiedzialności za popełniony błąd, jak również kultury osobistej ukaranego trenera.