Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Nie tylko muzyka łagodzi obyczaje

01-03-2023 20:46 | Autor: Mirosław Miroński
Aura z każdym dniem przybliża nas do wiosny. Po długiej przerwie nad Warszawą pojawiło się słońce. Wraz z nim nabieramy wigoru i teraz łatwiej pokonać senność i marazm. Wzbierającą energię trzeba gdzieś rozładować. Nie wystarczają już zatłoczone siłownie ani lodowiska, których w stolicy jest tyle co przysłowiowy kot napłakał. Alternatywą, jak zwykle w takich sytuacjach, są spacery z czworonogami lub z dwunożnymi towarzyszami, którzy jeśli jest ich więcej mogą w sumie mieć też cztery nogi albo więcej.

Zależy od upodobań każdego i każdej z nas, czy wybierzemy się na przechadzkę w samotności, czy w gronie znajomych lub przyjaciół. Jeśli lubimy sobie pokontemplować to chyba lepsza jest pierwsza opcja. Można jednak przemyśliwać i pomilczeć wspólnie z innymi. To także dobre ćwiczenie, jeśli chodzi o umiejętność dialogu i tworzenie relacji towarzyskich, nie zanudzając przy tym innych swoim gadulstwem. Właśnie wróciłem z pleneru malarskiego, podczas którego spotkało się wiele osób z różnych stron Polaki. Jak łatwo się domyślić, byli to w większości artyści, którzy na ogół przebywają w swoich ustronnych pracowniach w samotności. Skupieni na własnej sztuce nie mają wielu okazji, aby z kimś pogadać, do wymiany myśli, wygłaszania opinii i poglądów. Nic dziwnego, że to wszystko w nich nabrzmiewa do czasu aż w ich otoczeniu znajdzie się jakiś niczego nieświadomy nieborak i to na niego wyleje się nagromadzona potrzeba wygadania się. Już sam widok takiego nieszczęśnika wywołuje istną kulę śniegową. Zaczyna się zwykle niewinnie od niedbale rzuconych zdań, aby za chwilę wszystko nabrało nieprawdopodobnego przyśpieszania. To istna reakcja łańcuchowa, do której dołączają inni obecni. Osoby, które dotąd dusiły w sobie tysiące spraw i emocji, obierają sobie ofiary. Na nie właśnie przypuszczany jest „atak”. Na szczęście jest to atak słowny, choć może też przybrać inną formę. Zdarza się, że zdesperowani atakujący, głusi na to, co mają do powiedzenia ich ofiary, sięgają po różne środki. Zwłaszcza gdy zabraknie innych argumentów do przekonywania o własnych racjach. Tym jednak nie będziemy się zajmować, bo to już całkiem inny temat.

Niewiele można zrobić, aby się przed gadułami obronić. Ilekroć tylko spróbujemy wyjść z roli biernego interlokutora, jeszcze bardziej rozsierdzimy natarczywego gadułę. Z jeszcze większą werwą zaczyna kolejne wątki, nie dopuszczając nas do głosu, choćby na chwilę. Pozostaje więc potakiwać i próbować wymknąć się z osaczenia.

Takie spotkania, choć są bardzo pouczające z punktu widzenia socjologii, potrafią być naprawdę męczące. Jeśli uczestniczy w nich więcej osób, dochodzi do jednoczesnego przekrzykiwania się każdego z każdym. W takiej sytuacji trudno jest przebić się z własnymi racjami, czy w ogóle słyszeć się nawzajem. Ci, którzy chcą słuchać, stają się niezwykle pożądanym celem ataków. Gromadzą się wokół nich krzykacze i wszystko trwa nadal w najlepsze. Każdy stara się zwrócić na siebie uwagę. Nikt też nie zraża się jej brakiem i przedziwny spektakl zamienia się w przydługie i zbyt głośne wybuchy wrzasków i wzajemnych pretensji.

Wprawdzie rozmowa to nie muchołapka, nie musi się kleić – jak mawiał niezapomniany Jonasz Kofta w słynnych „Dialogach na cztery nogi” ze Stefanem Friedmannem, ale umiejętność prowadzenia konwersacji bardzo by się w takich sytuacjach przydała. Warto mówić, ale też słuchać. Można się czegoś dowiedzieć od innych, bo każdy ma coś ciekawego do powiedzenia. No, chyba że nie ma, to co innego.

No cóż, człowiek jest istotą społeczną i ma w związku z tym określone potrzeby. Jedną z nich jest potrzeba wyrzucenia z siebie wszystkiego, co w nim siedzi. Pandemia, z którą borykaliśmy się przez ostatnie lata, tylko pogłębiła problem. Mimo to, warto wyjść do ludzi, spotykać się, podtrzymywać kontakty rodzinne, towarzyskie i wszelkie inne. Prawdę mówiąc, bez nich trudno jest żyć i zachować zdrowie psychiczne.

Jest wiele sposobów aby łagodzić obyczaje. Z pewnością, muzyka jest jednym z nich. Jeśli sięgać po ten środek, to najlepiej po muzykę z górnej półki, a taką niewątpliwie są ponadczasowe utwory Fryderyka Chopina. To niekwestionowana ikona polskiej muzyki, o którym należy mówić z zachowaniem właściwej atencji. Warto delektować się klimatami zaklętymi w partyturach tego wielkiego mistrza fortepianu.

„Time for Chopin” to seria koncertów na cześć tego geniusza urodzonego w Żelazowej Woli związanego również z Warszawą. W ramach koncertów usłyszymy wielu pianistów i pianistek oraz ich interpretacje różnych utworów wybitnego artysty. Koncerty odbywają się w gotyckich wnętrzach Zamku Królewskiego, w Starej Galerii ZPAF oraz w Sali Koncertowej „Fryderyk”. Po koncercie można podyskutować z innymi gośćmi i z artystami.

Więcej informacji o „Time for Chopin” można znaleźć w Internecie. Zbliża się 8 marca, może warto pomyśleć o wspólnym wyjściu na koncert?

Wróć