Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Nie tylko śpiew i rżenie koni...

06-09-2023 20:50 | Autor: Maciej Petruczenko
Bardzo nerwowo zrobiło się w Polsce i w Warszawie oraz wielu ośrodkach polonijnych wobec zbliżających się październikowych wyborów parlamentarnych. Porównuje się je nawet pod względem historycznej ważności ze zwycięskimi dla NSZZ Solidarność pamiętnymi wyborami z 4 czerwca 1989, które stały się wstępem do wyrwania Polski spod jarzma ZSRR. Przedstawiciele głównych stronnictw politycznych w naszym kraju skaczą sobie do oczu, jedni drugim zarzucają kłamstwa. Niemniej, w kluczowych kwestiach, budzących zainteresowanie obywateli, głos niezależnych ekspertów jest jednoznaczny. W Polsce nastąpiło już głębokie załamanie demokracji. Władzę ustawodawczą pomieszano z wykonawczą i sądowniczą. W efekcie o najważniejszych sprawach w państwie decyduje jedynowładca odgrodzony od społeczeństwa szlabanem na Nowogrodzkiej, a minister sprawiedliwości, będący jednocześnie prokuratorem generalnym, stawia się raz po raz w roli najwyższego sędziego.

Na domiar złego ten sam mędrzec, który nigdy nie był autorytetem prawniczym, torpeduje bodaj w największym stopniu nasze stosunki z Unią Europejską. Ta ostatnia, jak każde ciało międzynarodowe, nie jest bezbłędna we wszystkich poczynaniach. Niemniej przyjęła nas do rodziny cywilizowanej Europy, czego błogosławione skutki odczuło społeczeństwo polskie w takim stopniu, że zaczynamy krok po kroku doganiać pod względem zamożności społeczeństwa zachodnioeuropejskie. Jednym z najprostszych dowodów jest coraz większa liczba polskich mistrzów w zawodowym tenisie, należącym do najdroższych dyscyplin sportu światowego.

Wokół wspomnianych wyborów toczą się zażarte dyskusje. Jakkolwiek jednak oceniać szanse poszczególnych ugrupowań politycznych, trudno nie mieć zastrzeżeń do wymuszonego przez obecną władzę podstępnego rozwiązania, czyli obowiązku, by w komisjach wyborczych trzeba było policzyć głosy co do samej elekcji parlamentarnej, jak i towarzyszącego jej referendum w zaledwie 24 godziny. Gołym okiem widać, że – mówiąc językiem sportowym – broniąca stołków dzisiejsza władza postanowiła grać na czas, ale w zupełnie odwrotnym kierunku, niż to się czyni np. w piłce nożnej. Liczy widać na to, że głosy w tych komisjach, w których nie dochowa się terminu 24 godzin, będą nieważne. Równie dobrze można byłoby uznać, że obywatelem polskim może być tylko ten, kto od momentu rozpoczęcia porodu opuścił w określonym czasie łono matki. Jeśli to mu się nie udało, niech sobie szuka innego przytuliska państwowego... Widać trzymająca dzisiaj władzę ekipa nie wierzy w poparcie Polonii w wielu krajach za granicą i z góry próbuje storpedować wyniki głosowania w największych polonijnych skupiskach, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. A tam komisji wyborczych na pewno będzie za mało, by w porę policzyć wszystkie głosy. Podkreślił to wyraźnie rzecznik praw obywatelskich, ale jego opinii polski jednowładca najwyraźniej nie bierze pod uwagę.

Była premierka Polski Beata Szydło jest zdania, że Unia Europejska się myli, zarzucając Polsce łamanie demokracji i zarzuca Unii, że ona sama jest skorumpowana i nie formułuje obiektywnie wyważonych opinii. Przymiarki aktualnego reżimu polskiego do polexitu stają się jednak coraz wyraźniejsze, czego albo nie pojmuje, albo nie chce dopuścić do świadomości 30 procent elektoratu, gotowego pójść w ogień w antyunijnej batalii, wspieranej wypowiedziami Człowieka zza Szlabanu, stroniącego w życiu publicznym od zagranicy, a w życiu prywatnym obywającego się w zasadzie bez kobiet, jeśli nie liczyć prezeski Trybunału Konstytucyjnego, cenionej przezeń w roli kucharki. No cóż, niech mu ona jak najlepiej gotuje, byle nie zgotowała w końcu nieszczęścia całej Rzeczypospolitej.

A obecna Rzeczpospolita zaczyna nagle powracać do formuły co najmniej dwojga narodów – jeśli się uwzględni zadomowione u nas ukraińskie wychodźstwo. Sąsiedzi ze wschodu chętnie poosiedlali się w Polsce jeszcze przed napaścią Rosjan, teraz zaś widać ich u nas na każdym kroku, a zwłaszcza w podwarszawskim Piasecznie. Ja akurat mam cały czas do czynienia z Ukraińcami o wysokiej kulturze, ale w masie przybyszów ze wschodniej strony nie brakuje prymitywów, pijących na umór i czyniących w Polsce uliczne burdy. Na szczęście elementów pozytywnych jest o wiele więcej. Dlatego nie dziwi mnie, że na początku września ruszyła w Zalesiu Dolnym bodaj pierwsza w Polsce prywatna szkoła podstawowa, w której dzieci uchodźców z Ukrainy uczą się zarówno we własnym języku, jak i językach polskim i angielskim. Szkoła położona jest w pięknym miejscu, otoczonym zielenią. I na pewno pomoże w integracji młodych imigrantów ze społeczeństwem polskim.

Żeby choć trochę odstresować się po wysłuchaniu medialnych bijatyk politycznych, radzę zaglądać jak najczęściej do sfery sportu. Jeśli chodzi o matecznik „Passy” – Ursynów, od ponad 20 lat cieszą nas sukcesy siatkarzy lokalnego klubu Metro, z którego wyszło kilku graczy, chlubiących się tytułami mistrzów świata. Przez wiele lat byliśmy też dumni z dokonań pochodzącej z Ursynowa gwiazdy żeńskiej siatkówki – bodaj najpiękniejszej naszej zawodniczki w tej dyscyplinie– Katarzyny Skowrońskiej.

Najbliższe dni przyniosą nam natomiast konne atrakcje na wciąż niedoinwestowanym, ale nadal pięknym torze wyścigowym Służewca. Obok samych wyścigów czeka nas w dniach 14-17 września Warsaw Jumping CSIO4, czyli międzynarodowe zawody w skokach przez przeszkody w ramach Europejskiego Pucharu Narodów. Zjedzie do nas setka jeźdźców i ponad 200 koni. Będą też dodatkowe konne atrakcje, przeznaczone między innymi dla dzieci. Od razu przypominają mi się dwie organizowane przeze mnie imprezy (1998, 1999) oglądane przez tłumy publiczności. Były to gonitwy konne aktorów, sportowców i dziennikarzy. Kto jeszcze pamięta popisy Katarzyny Dowbor, Marka Siudyma, Doroty i Jarosława Idzich, Władysława Komara, Januarego Brunova, Karoliny Wajdy...? Oby ta najbliższa rewia jeździecka wzbudziła podobne zainteresowanie i wsparła inicjatywę ponownego urządzania konkursów jeździeckich w Łazienkach, jako dopełnienia Dni Kawaleryjskich tamże. Może z dodatkiem artystycznym? Niech Warszawa usłyszy na powrót śpiew i rżenie koni.

Wróć