Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Nie wycinać starych drzew!

03-06-2020 21:25 | Autor: Bogusław Lasocki
Specyfika ursynowskiej ochrony przyrody jest oryginalna. Z jednej strony trwają ciągłe boje o ratowanie najmniejszych skrawków trawnika, by nie powstał tam parking, czy pomysły zwężania jezdni pod pretekstem uspokajania ruchu samochodów, żeby na wygospodarowanej przestrzeni coś posiać lub posadzić.

To ma walory pozytywne. Ale nie stanowi przeszkody "odmładzanie" drzewostanu czy wycinanie drzew, pod pretekstem zagrożenia połamaniem się gałęzi w przypadku wichury. Całkiem niedawno usłyszałem od jednego z dostojników z obszaru tak zwanej ochrony środowiska, że " jeśli drzewo ma już 30 - 40 lat, to jest stare i trzeba odmłodzić", czyli na jego miejsce posadzić nowe. Na podchwytliwe pytanie, a co z dębem Mieszko, odpowiedź była wymijająca.

Czy faktycznie zagrożenie

Co jakiś czas na ursynowskim fejsbuku pojawiają się dramatyczne posty o kolejnej wycince drzew. Niestety, są to sygnały o faktach dokonanych, i już nic nie da się z tym zrobić. Oczywiście natychmiast pojawia się informacja o nasadzeniach zastępczych, gdy tylko któryś z urzędników zostanie wystarczająco skutecznie zapytany - dlaczego, po co. I oczywiście zawsze jest wyjaśnienie, że była ekspertyza dendrologa, że RDOŚ (Rejonowa Dyrekcja Ochrony Środowiska) albo Urząd Marszałkowski wydał zgodę. I koniec. Temat zamykamy.

Jednak czasem pojawia się usterka w tym świetnym systemie. Przykładem może być piękna, stara wierzba, której udało się przeżyć przy Domu Sztuki. Ktoś w katastroficznych wizjach spostrzegał gałęzie, które mogły podczas wichury połamać się. Poza tym takie stare, wielkie, brzydkie i aż nudne drzewo. Plotki głosiły, że tak naprawdę to drzewo przeszkadzało deweloperom w planach inwestycyjnych w tym miejscu, no ale to były plotki. W każdym więc razie drzewo doigrało się. Pojawił się dendrolog, który stwierdził że drzewo obumiera, jest zagrożeniem i nic już nie da się z nim zrobić. Poza tym to wierzba, kruche drewno, chwast. Podjęto więc decyzję – wyrok śmierci, ściąć. Jednak na oko drzewo wcale nie wyglądało źle. Owszem, było zaniedbane, wymagało pielęgnacji, przycięcia, ale poza tym sprawiało całkiem dobre wrażenie. Znalazła się grupa społeczników, którzy postanowili drzewo uratować. Niezależna opinia dendrologiczna potwierdziła, że stan drzewa daje szanse przeżycie, pod warunkiem dokonania odpowiednich czynności pielęgnacyjnych. Zaczęły się targi, kłótnie, dąsy, niemniej jednak, w efekcie udało się przeforsować zmianę decyzji. Drzewo uratowano. Stoi już kilka lat piękne, dumne, ku wstydowi pochopnie podejmującym decyzje działaczy i urzędników.

Również szczęście w nieszczęściu miała wspaniała wierzba na terenie spółdzielni Na Skraju przy ul. Strzeleckiego 3. Dostojne drzewo miało kilkadziesiąt lat i zupełnie niepielęgnowane, podczas wichury dwa lata temu złamało się poniżej poziomu gałęzi. Zostały tylko trzy cienkie gałązki, a więc właściwie bez szans na przeżycie. Koronę usunięto, kikut pnia pozostał. Minął miesiąc, dwa i zaczęły pojawiać się gałązki. Potem zima i nagle - wiosną ubiegłego roku – drzewo jakby wybuchło. Trzy kikutki obrosły nowymi gałązkami, pojawiły się nowe. Drzewo walczyło o życie. Znów zima, tym razem słabiutka, tegoroczna. Stara wierzba zebrała siły. W ciągu dwóch ostatnich miesięcy obrosła mnogością gałęzi i... stoi, cieszy widokiem zielonych liści. Przeżyła. Może przypadkiem, bo ktoś nie usunął pnia, może było to działanie świadome. Ale drzewo jest.

Aleja Kasztanowa

Aleja Kasztanowa ciągnąca się wzdłuż ulicy Jeżewskiego od Rosoła i dalej za al. KEN w kierunku zachodnim, cieszy od lat swoim urokiem. Strona wschodnia pomiędzy KEN a Rosoła to zwarta przestrzeń zieleni. Niestety, kasztanowce są tam w mniejszości, jest raptem kilka starych, ponadstuletnich drzew i sporo nowych nasadzeń, jednak na ogół zaledwie kilkunasto letnich. Dominują dęby i topole, zresztą również piękne i wiekowe. Wskazując na te topole, przy okazji którejś z wycieczek przyrodniczych dla ursynowian, dr Marzena Suchocka, dendrolożka z SGGW mówiła: – Dla wielu osób topola jest to drewno bezwartościowe, nawet na opał się nie nadaje. To jest topola biała, trochę zmieszana z osiką, bo ma takie podobne listki osikowe. Występuje cały czas mieszanie się gatunkowe. Nasze rodzime topole to białe, osika (osika też jest topolą!), czarna i szara. Jak czarna z białą się pomieszają, to jest wówczas topola szara. To są drzewa bezcenne dla nas - rodzime, długowieczne. Ta topola biała ma spokojnie koło stu lat, a będzie żyła drugie tyle, jak nie więcej – wyjaśniała dr Suchocka.

Topole się tam uchowały, kasztanowce w tej części miały mniej szczęścia. Za to dalej, na zachód od al. KEN, starych kasztanowców jest więcej. Ich połączone korony tworzą prawdziwą aleję aż do pewnego miejsca. Zaczyna się tam pusta przestrzeń, na środku której stoi pień ściętego w ubiegłym roku kasztanowca. Blisko trzymetrowej wysokości kikut został wydrążony w środku i przerobiony na biblioteczkę na książki. Wszystko odbyło się bardzo sprawnie i szybko, drzewo zostało ścięte i już nic więcej nie udało się zrobić. Oglądałem w ubiegłym roku konary tuż po ścięciu i ... miałem mieszane uczucia. Co najmniej dwa przy pniu były w bardzo dobrym stanie, co dokładniej obejrzałem sobie w domu na zdjęciach. Można było zostawić część drzewostanu i drzewo by odżyło, utrzymując w aktywności cały swój ekosystem o promieniu kilkudziesięciu metrów. Ale cóż, znów stało się.

Z tym większym zainteresowaniem przeczytałem w ubiegłotygodniowej Passie list Czytelniczki "Dzielny kasztanowiec błaga o życie" i oczywiście pojechałem na wizję lokalną. Drzewo żyje, wypuszcza pędy, chce żyć dalej!!!

Pomimo tego, że jesienny młode odrosty zostały wygolone, uparciuch kasztanowiec wypuścił nowe. Podpisuję się dwoma rękami pod apelem Czytelniczki, aby dać drzewu przeżyć.

Pomoże Bartosz Dominiak?

A może by tak Pan wiceburmistrz Bartosz Dominiak zechciał pomóc kasztanowcowi i nam, miłośnikom drzew i przyrody? W tym przypadku nie będzie raczej cudów jak z wierzbami i drzewo nie osiągnie postury starego kasztanowca. Ale pień, pomimo wydrążonej przestrzeni na książki, pozostał na tyle gruby, że chyba byłby w stanie zasilić całkiem spore odrosty, dać szansę rozwinąć się im w gałęzie, i , co najważniejsze, utrzymać w aktywności cały ekosystem podziemny drzewa.

Dr Suchocka, mówiąc o drzewach z dziuplami (bo ta biblioteczka to forma dziupli, tylko takiej sporej), wyjaśniała: - To drzewo może być bezpieczne, mając grubość ścianki zdrowego drewna przynajmniej około 3 cm. Czasem my testujemy takie drzewa, po prostu symulujemy huragan. Drzewa o takiej ściance mają 3 razy większą wytrzymałość niż potrzebujemy. Pamiętajcie o rurze, która jest wytrzymała i jest podstawą wielu siłowych rozwiązań inżynierskich. To jest taki wytrych, że jest zgnilizna, albo dziupla, co automatycznie powoduje, że drzewo trzeba zaraz usunąć. To jest nieprawdziwe stwierdzenie - mówiła dr Suchocka z SGGW.

Może by więc Pan burmistrz pomógł stworzyć zespół, który coś by spróbował zrobić, by uratować życie temu dzielnemu kasztanowcowi? Myślę, że znajdą się osoby, które zechcą włączyć się do współpracy. Byłaby tylko potrzebna Pana wola i wsparcie...

Ratujmy wierzbę przy Kazury

Wierzba przy ulicy Kazury 8, obok placyku dla dzieci, miała być wycięta już kilka miesięcy temu. Faktycznie, drzewo wybiegło wysoko do góry, bo nie pielęgnowane. Ale gdyby zostało mocno przycięte, np. tuż ponad pierwszym poziomem dolnych gałęzi, to w ciągu roku - dwóch stara wierzba doskonale dałaby sobie radę z odnową gałęzi. Pień sprawia wrażenie zdrowego i prawdopodobnie powtórzyłaby się sytuacja wierzby o której pisałem wyżej – przy Strzeleckiego 3. Drzewo faktycznie wymaga przycięcia, bo wierzba jest krucha. Ale po co od razu wycinać, jak chciałaby Spółdzielnia? To jest wspaniałe drzewo, skarbnica powierzchni zielonej oczyszczającej powietrze, produkującej tlen, oaza życia naziemnego i podziemnego.

– Mówi się, że dla zastąpienia takiego starego drzewa potrzeba 1200 sadzonek – przekonuje dr Marzena Suchocka. – Ja się nie zgodzę z tym absolutnie. Zastąpienie takiego drzewa jest niemożliwe w cyklu 100 czy 200 lat. Żadne 1200 nowych sadzonek nie będzie pełniło takie roli jak to wielkie drzewo. Czasem się mówi, że wytniemy, posadzimy, zrobimy nasadzenia zstępcze. Nie, nie zastąpią. Mówi się, że w takim drzewie żyją tysiące różnorodnych gatunków, w martwym drzewie inne tysiące gatunków, w glebie jeszcze inne tysiące. Występuje fantastyczna bioróżnorodność, ale my tego właściwie dobrze nie znamy. Tym bardziej należy się takim wielkim drzewom należyty szacunek - wyjaśniała dendrolożka dr Marzena Suchocka.

Wierzby, kasztanowce, topole, i wiele innych - cieszą wzrok, dają dla nas tlen i uspokojenie, dla świata zwierząt dom, schronienie, środowisko życia. Chrońmy co mamy, żywej przyrody mamy coraz mniej.

Wróć