Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Nowy teatr amatorski na Ursynowie

11-12-2019 22:43 | Autor: Bogusław Lasocki
Sobotnia premiera spektaklu "Opowieść wigilijna" Karola Dickensa, wystawionego w Domu Kultury Stokłosy przez debiutującą amatorską grupę teatralną, zakończyła się pełnym sukcesem. Bez zauważalnej tremy aktorzy wystąpili przed ponad stuosobową publicznością wypełniającą salę teatralną. Z niezłą dykcją, sporą dozą pewności siebie, bez widocznych wpadek.

Nic dziwnego, że w finale spektaklu widzowie wyrazili swoje zadowolenie trzykrotną serią oklasków, ale dla debiutującej grupy było to miłą i zasłużoną nagrodą za dwumiesięczne trudy przygotowań i ćwiczeń warsztatowych. Konsekwencja i cierpliwość reżysera i zarazem doświadczonego Rafaela Ferenca, nadzór nad całością przedsięwzięcia Katarzyny Ostrowskiej - Biernackiej, pełniącej funkcje producentki – i wreszcie entuzjazm rozpoczynającego karierę sceniczną zespołu musiały dać dobre wyniki.

Zaczęło się dwa miesiące temu

Najpierw miały być warsztaty teatralne dla seniorów w wieku 60+, wymyślone przez Katarzynę Ostrowską - Biernacka, wiceprezesa fundacji Nasza Historia. Zajęcia rozpoczęły się 1 października 2019 roku z zamysłem wyjścia naprzeciw artystycznej aktywności senioralnej. Celem zajęć było nauczenie i przećwiczenie umiejętność pracy nad rolą, poprawy dykcji, autoprezenatcji, walki z tremą i ogólnie doskonalenia warsztatu aktorskiego. Jednak w praktyce okazało się, że oprócz szlifów aktorskich wszyscy uczestniczyli również w tworzeniu wybranych wątków scenariusza, scenografii i adaptacji tekstowej - pod czujnym okiem reżysera Rafaela Ferenca.

Tak naprawdę warsztaty miały być wstępem przygotowującym do wystawienia przez grupę spektaklu teatralnego. Już na samo poprzedzające spotkanie organizacyjne przybyło około 20 osób, a na kolejne zajęcia wciąż przychodzili nowi chętni do pracy teatralnej. Grupa początkowo senioralna, szybko stała się grupą międzypokoleniową z dosyć licznym udziałem młodzieży i osób w średnim wieku.

Praca czyni mistrza

Czas płynął, przyszły ostatnie warsztaty przed próbą generalną. Prawie wszystko podopinane, ale pozostała kwestia tych "prawie", trochę ich było. To jak z budową z prefabrykatów. Każdy element dobrze wykonany, ale gdy składa się razem, to tu i ówdzie może nie pasować. Ale na premierze nie może tak być, wszystko musi być perfekcyjnie zgrane. Zatem na razie jeszcze doszlifowanie szczegółów, żeby na próbie generalnej wszystko dopasować i scalić w jeden przyzwoity spektakl.

W oczy rzucało się bogactwo kostiumów – jak na wyszukiwanie ich we własnym zakresie. No ale dominującą grupą w grupie są panie, a panie, jak wiadomo, często mają talent, by coś z ciuszków znaleźć, skompletować, dopasować. I w ten sposób powstał całkiem zgrabny, zharmonizowany stylowo zestaw strojów, wyglądających jak z czasów wiktoriańskiego Londynu.

– A w tym wspaniałym czarnym kapeluszu kim pani będzie – pytam elegancką damę. – W kapeluszu nie będę, tak sobie teraz założyłam, ale będę kwestującą – odparła pani Lenka w stroju wyglądającym jak "pani z towarzystwa".

Atmosfera bliskiego ścisłego finału udziela się wszystkim, ale jest to stan koncentracji i dopinania szczegółów – mówi Katarzyna Ostrowska - Biernacka. – Umieją już wszyscy teksty, znakomicie wczuwają się w rolę, czasem nawet poprawiają reżysera. Ale to bardzo dobrze. Rafał ma swoją koncepcję, no i czasem zaakceptuje zmiany, a czasem nie. Z grupy jestem bardzo zadowolona – opowiada wyraźnie usatysfakcjonowana pani Katarzyna.

To już prawdziwy teatr

Nadszedł wreszcie ten dzień, ta godzina, na które wszyscy pracowali przez ostatnie ponad dwa miesiące. Nieważne, że scena mała, że widownia to tylko nieco ponad 100 miejsc. Ale gdy się spojrzy z poziomu sceny w głębię sali, którą optycznie jeszcze powiększają ginące gdzieś w mroku dalsze krzesła z widzami, to czasem głos więźnie w gardle nawet zawodowym aktorom.

Ostania godzina przed. Widzów jeszcze nie ma, ale wszyscy aktorzy już są od dosyć dawna. Wiadomo, przebranie się, przestawienie z tego co na zewnątrz na atmosferę teatru i inscenizacji. I jeszcze ostatnie korekty. Korzystając z pustej widowni, reżyser "doćwicza" i sprawdza poszczególne wejścia aktorów na scenę, już bez tekstów. Wszystko ma być bezbłędnie, we właściwej kolejności.

Sala powoli napełnia się. Na kwadrans przed rozpoczęciem prawie wszystkie miejsca są już zajęte, za chwilę trzeba będzie zorganizować jeszcze kilka dostawek. Wśród gości jest wiceprzewodnicząca Rady Dzielnicy Karolina Zdrodowska, wiceburmistrz Jakub Berent, przewodnicząca ursynowskiej Rady Seniorów Irena Miszczak-Wuttke. W pierwszym rzędzie usiadła również Halina Kosicka, sekretarz Rady Seniorów, ale to miejsce tylko okresowe, gdyż grając rolę narratora Karola Dickensa, stamtąd będzie wychodziła na scenę. Odliczanie minut trwa, wiele serduszek pod strojami teatralnymi bije coraz intensywniej...

– Witam Państwa serdecznie na przedstawieniu – rozpoczyna kilkoma krótkimi zdaniami reżyser Rafał Ferenc. Jeszcze prośba o wyłączenie telefonów komórkowych i nieużywanie fleszy. Rozpoczyna się premierowy i debiutancki spektakl.

Chwila ciszy. Na scenę majestatycznym krokiem wchodzi Karol Dickens (Halina Kosicka). – Dwaj wspólnicy Ebenezer Scrooge i Jakub Marley założyli firmę... Akcja przenosi nas w realia wiktoriańskiego Londynu, gdzie dobrobyt sąsiaduje z ubóstwem a wszechobecna chciwość i pazerność czasem potyka się o dobroczynność i działania charytatywne. Chciwiec Scrooge stopniowo przeistacza się w dobrego, serdecznego człowieka, jakim był za młodu, rozumiejąc beznadziejność życia wyłącznie dla pieniędzy.

Za chwilę na scenę wchodzi pięcioosobowy chórek śpiewający kolędę "Z narodzenia Pana". Taki przerywnik śpiewaniem kolęd pomiędzy poszczególnymi jakby rozdziałami spektaklu jest stosowany kilkakrotnie. Podkreśla atmosferę świąt - w sumie to przecież opowieść wigilijna, i jest zarazem elementem ożywiającym tekstową akcję przedstawienia.

Chyba najbardziej dynamiczna i przekonywująca była kreacja Scrooge'a granego przez Henryka Krawczyka, ale pozostały postaciom dałbym również oceny pozytywne. Chórowi przydałby się jakiś męski głos, nabrałby wtedy werwy, no ale w okolicy takich nie było. W sumie bez chórmistrza i taktowania, panie dały sobie radę całkiem dobrze. To i owo można będzie dopracować.

Publiczność doceniła grę aktorów gromkimi oklaskami. A już po spektaklu dowiedzieliśmy się, że cała grupa z wystawieniem "Opowieści wigilijnej" została zaproszona na występ do jednego z podwarszawskich domów kultury. Oby tak dalej, może pojawi się na Ursynowie nowy teatr amatorski?

– Bardzo się cieszę, że rozpoczęliśmy ten świąteczny maraton na Ursynowie – mówił po spektaklu wiceburmistrz Jakub Berent. – Wykonanie oceniam jako świetnie w interpretacji przecież nieprofesjonalnych aktorów, którzy zachowywali się jednak jak aktorzy zawodowi. Super wrażenia. I ten czas wystawienia, na początek grudnia, to jest przecież ten czas specjalny. Bardzo mi się podobało i cieszę się, że jeszcze jeden taki spektakl będzie miał miejsce na Ursynowie w uczelni Vistula – dodał wiceburmistrz.

Ale chyba najbardziej uradowani, wręcz rozpromienieni, byli sami aktorzy. Nie tylko dlatego, że ten pierwszy raz już się dokonał, ale że wszystko się udało i to bardzo dobrze. Wszyscy spisali się znakomicie. A bodaj największą pracę wykonała producentka Katarzyna Ostrowska - Biernacka. Będąc na ogół w tle, spinała przecież całe przedsięwzięcie organizacyjnie w jedną całość, jednocześnie zerkając twórczo na realizację merytoryczną. Można oczekiwać, że na jednej "Opowieści wigilijnej" nowy teatr nie zakończy działalności.

A dla tych, którzy nie zdążyli lub nie dostali biletów, jest jeszcze jedna okazja obejrzenia spektaklu na Ursynowie: 15 grudnia o godz. 15 w uczelni Vistula. Szczegóły na plakatach.

Patronat medialny sprawuje "Passa".

Wróć