Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

O demokracji. I o Uralu w Warszawie

24-05-2016 21:20 | Autor: Andrzej Celiński
Jest taka uliczka na Ursynowie, przy której mieszkam, ale ja mokotowianin od 1959, zobaczyłem ją dopiero, kiedy znalazłem tu swoje mieszkanie na dożywocie. Za drogie dla mnie było. Dalekie od sklepów. Do przystanku iść trzeba siedem minut, i to szparko. Zimą po drodze dwieście metrów ziemi niczyjej, nie odśnieżanej. Kupiłem to mieszkanie. Jestem w nim szczęśliwy, mimo że co miesiąc płacę raty frankowego kredytu ze sporą trudnością. Bo to mieszkanie droższe jest niż takie, w którym powinienem mieszkać. 88 metrów. W mieście, a jak na wsi. Gałęzie drzew prawie biją w szyby.

Kupiłem, bo ono zatopione pośród drzew. Jesiony wielkie na szesnaście metrów, szpaler, aleja. Kiedyś była tu brukowana uliczka. Zamiast bruk poprawić zalano kamienie asfaltem. Ale postawiono pięknie stylizowany lampy. Coś dobrego.

W roku ubiegłym od jednego z tych pięknych jesionów, w czasie wichury, oderwał się konar. Gruby prawie jak pień. Przygniótł auto zaparkowane nieszczęśliwie akurat pod nim.

Zadzwonił wczoraj sąsiad. Panie, mówi, czy wie Pan, że te drzewa chcą ciąć?

Sąsiad ma 98 lat. Też jest tu dla tych drzew. Choć jemu lepiej – mieszka na ostatnim, trzecim piętrze, dwie klatki ode mnie. Ma te drzewa i trochę słońca. 

Sprawdziłem o co chodzi z tym rżnięciem. Idzie o cztery jesiony, dokładnie naprzeciw moich okien. One najzdrowsze z tego szpaleru.

Był tu leśnik. Obejrzał, powąchał, postukał. Powiedział tak: oderwał się konar, trzeba sprawdzić inne, ale konar to nie drzewo, i nie każde drzewo ma tak bardzo chory konar. Te, które widzę, przynajmniej dwadzieścia lat życia mają przed sobą życia bez ingerencji piły. Należy je pielęgnować. Chore gałęzie odciąć. Ale nie rąbać. To są zdrowe drzewa.

Ja jestem socjolog a nie dendrolog. Celiński nie Giertych. Przejrzałem te drzewa swoim laickim okiem. Zdrowe są te do cięcia. Może nieco mniej zdrowe te inne. Jak zwykle od półwiecza jestem szalony? Chyba nie. Relacjonuję, co widzę. Te najbliżej domów wydają się nie tylko najzdrowsze, ale po prostu zdrowe jak Jagienka z Krzyżaków.

O demokracji. 13 kwietnia tego roku marszałek województwa przychylił się wnioskowi Dzielnicy, by te drzewa ściąć. Ta uliczka dzielnicowa jest. Pytał kto mieszkańców? Burmistrz Ursynowa się pytał? Informował kto tę maleńką społeczność – WYCZÓŁKOWSKĄ – że chce wyciąć te drzewa? Marszałek, przed wyrażeniem zgody, zapytał o procedury? O demokrację?

Pytania retoryczne.

Nikt o nic nikogo, poza kręgiem władzy, nie pytał.

Demokracja. Jak z Uralu. Gratulacje mości waści mazowieccy i ursynowscy panowie.

Goście! Wy z Uralu. Albo z Polski. Chcecie sprawdzić – służę adresem, idzie o WYCZÓŁKI, maleńką uliczkę idącą wzdłuż południowego muru WYŚCIGÓW.

Wróć