Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Odszedł ostatni z wielkich Służewca

06-02-2019 21:11 | Autor: Tadeusz Porębski
W ubiegły piątek zmarł w wieku 80 lat Mieczysław Mełnicki, najwybitniejszy dżokej w historii polskich wyścigów konnych. Wygrał 1663 gonitwy i zawiesił swoim następcom poprzeczkę na takiej wysokości, że niezwykle trudno będzie ją pokonać.

Wraz ze śmiercią Mieczysława Mełnickiego zamyka się bogata karta historii polskich wyścigów. Dzisiejszy Służewiec to ledwie popłuczyny po szamerowanej złotem erze wielkich gonitw, wielkich jeźdźców, wielkich trenerów, wielkich emocji i wielkiej publiczności. Zabytkowy hipodrom dogorywa, ponieważ nikt z możnych tego kraju nie potrafi wykorzystać jego gigantycznego potencjału. Dzisiaj ten wspaniały obiekt przypomina ciężko chorego człowieka, który podłączony do kroplówki jeszcze zipie, przyjmuje pokarmy i wydala, ale nie potrafi samodzielnie przejść nawet kilku kroków. Wielki Mieczysław Mełnicki odszedł i podobnie jak jego wielcy poprzednicy nie będzie musiał patrzyć na powolną agonię jego ukochanych torów. Ta katastroficzna wizja nie została wyssana z palca, ona jest pochodną rzetelnej analizy faktów. A z faktami nikt rozumny nie będzie dyskutował.

Mieczysław Mełnicki stawiany jest przez wielu znawców w jednym rzędzie z nieżyjącym od dekady Jerzym "Jerzykiem" Jednaszewskim, który aż osiem razy wygrał Wielką Warszawską, pięć razy Derby i dwa razy na niemieckim ogierze Windwurf jedną z największych swego czasu gonitw na świecie Preis von Europa w Kolonii. Natomiast Mieczysław Mełnicki sześciokrotnie triumfował w Derby i czterokrotnie w Wielkiej Warszawskiej. Nigdy nie da się ustalić, który z tych dwóch tytanów toru był lepszy i nie ma takiej potrzeby, ponieważ każdy z nich był wielki na swój sposób. Do Mieczysława Mełnickiego należy na przykład rekord wygranych gonitw Derby w odstępie zaledwie trzech tygodni. W 1984 r. wpierw wygrał on na ogierze Neman Derby w Wiedniu, po tygodniu na ogierze Juror Derby w Pradze, by po siedmiu dniach ponownie dosiąść Nemana i rozprawić się z konkurentami w Derby na Służewcu.

Neman i wspaniała Demona były ulubionymi końmi "Miecia". Kiedy po zakończeniu kariery jeździeckiej założył własną stajnię, nazwał ją "Demona", by w ten sposób uczcić pamięć swojej ulubienicy. Jako trener wygrał Derby tylko raz w 2003 r. ogierem Young Islander, który fantastycznym finiszem z ostatniej pozycji ograł o szyję Tiarellę dosiadaną przez brytyjskiego dżokeja Johna Egana. Jednak najlepszym koniem trenowanym przez Mieczysława Mełnickiego był arab czystej krwi Marvin El Samawi, który dwukrotnie w latach 2008 i 2009 triumfował w prestiżowej międzynarodowej Nagrodzie Europy rozgrywanej na Służewcu od 1985 r. Ścigał się też z powodzeniem na torach niemieckich.

Mieczysław Mełnicki zaczął karierę jeździecką w wieku 15 lat na wrocławskim torze Partynice. Szybko jednak jego wielki talent został dostrzeżony w Warszawie. Ówczesny dyrektor Państwowych Torów Wyścigów Konnych na Służewcu gen. Leon Bukojemski wyprawił swojego zastępcę płk. Stanisława Arkuszewskiego z poleceniem, by ten przywiózł utalentowanego chłopca do stolicy. Od tego dnia o Mełnickim zaczęło być głośno wpierw w środowisku wyścigowym, a wkrótce w całym kraju. Szybko wygrał 100 gonitw i uzyskał kategorię dżokeja. Potem poszło jak z płatka, zwycięstwo za zwycięstwem i kolejne tytuły czempiona toru. Wygrał polskie Derby kolejno na Demonie (1964), Sekwoi (1975), Skunksie (1979), Demon Clubie (1981) Nemanie (1984) i na Korabiu (1985). Ponadto dwukrotnie Derby w Wiedniu na Nemanie i Korabiu, w Pradze na Jurorze oraz Derby belgijskie na torze w Ostendzie. Natomiast w Wielkiej Warszawskiej triumfował na Demonie (1964 i 1965), Jarabubie (1981) i Księżycu (1986).

Mieczysław Mełnicki stał się sportową gwiazdą, a jego nazwisko znali nawet ci, którzy nigdy nie przekroczyli bram Służewca. I tak popularny "Miecio" trwał w chwale aż do swojej śmierci. Będzie po wsze czasy szanowany i podziwiany za uczciwość, wyjątkowy talent, klasę, cięty dowcip oraz zjednujący mu powszechną sympatię sposób bycia. O początkach swojej jeździeckiej kariery barwnie opowiadał Eugeniuszowi Halskiemu i Wojciechowi Bukatowi w książce „Bomba w górę”. W 2001 r. red. Wojciech Zieliński napisał biografię wielkiego czempiona zatytułowaną "Żokej". Mieczysław Mełnicki wystąpił też w epizodycznej roli dżokeja Yunga w ekranizacji powieści „Lalka” Bolesława Prusa wyreżyserowanej przez Ryszarda Bera w 1977 r.

Msza święta za duszę Mistrza odbędzie się w dniu 8 lutego (piątek), o godz. 12.00, w kościele pod wezwaniem Świętego Maksymiliana Marii Kolbego przy ul. Gintrowskiego 35 (dawna Rzymowskiego), po czym nastąpi wyprowadzenie zwłok na Cmentarz Południowy.

Najbliższej rodzinie Zmarłego zespół redakcyjny tygodnika "Passa" składa wyrazy najgłębszego współczucia.

Wróć