Przewodniczącym został Kamil Orzeł (obecnie zasiada w radzie dzielnicy). Zgłosił się on również do prowadzonych na terenie urzędu dzielnicy konsultacji, za które płaciło Centrum Komunikacji Społecznej warszawskiego Ratusza.
Niestety po jakimś czasie okazało się, że przewodniczący wykorzystywał dane osobowe mieszkańców, na co zwróciło uwagę Centrum Komunikacji Społecznej. W tej sytuacji został przez zespół odwołany z funkcji przewodniczącego, gdyż sam dobrowolnie nie chciał się zrzec tej funkcji. Mało tego, w kampanii wyborczej promował się jako przewodniczący zespołu BP, co było zwykłym kłamstwem.
Pierwsza edycja budżetu obywatelskiego była dużym wyzwaniem choćby z tego powodu, że nie można się było wzorować na doświadczeniach. Wszystko było nowe i trzeba było stosować to, co dopuszczał regulamin jednakowy dla wszystkich dzielnic,. W pierwszej edycji BO, ważnym, ale też najtrudniejszym etapem w całym procesie decyzyjnym były tzw. spotkania preselekcyjne. Na terenie urzędu prowadzone były one przez pracowników CKS. Uczestniczyły w nim wyłącznie osoby, które przygotowały projekty. Podczas prezentacji swojego projektu przez projektodawców pozostali przyznawali punkty dla swoich konkurentów. Wielu z projektodawców nie potrafiło sprostać temu zadaniu. Okazało się bowiem, że można projekt bardzo dobrze napisać, ale już niekoniecznie tak go przedstawić swoim konkurentom, aby otrzymać ich punkty i przejść do kolejnego etapu.
W kolejnych edycjach zrezygnowano ze spotkań preselekcyjnych. Czy słusznie, nie jestem tego pewna. Uprawnienia członków zespołu ds budżetu polegają jedynie na decyzjach co do podziału kwoty przyznanej przez zarząd dzielnicy do wykorzystania na projekty. Zespół może podzielić daną kwotę na obszary oraz ponownie skierować wniosek do rozpatrzenia w przypadku negatywnej opinii pracowników merytorycznych. Kwota środków przeznaczonych na realizacje projektów w pierwszej edycji wynosiła 3 mln złotych. Obecnie wynosi ponad 6 mln. Byłam przekonana, że w pierwszym roku realizacji budżetu obywatelskiego dzielenie kwoty na obszary nie będzie korzystne, gdyż każdy podział może wywołać niezadowolenie. Z drugiej strony – rozdrobnienie kwot może pozbawić możliwości składania projektów wysokonakładowych za to ważnych i uzasadnionych społecznie. Ostatecznie zespół zagłosował, aby kwota 3 mln zł nie została podzielona.
Projekt złożony przez Ewę Wiśniewską, będącą prezesem Stowarzyszenia MAJA, przeszedł cała drogę proceduralną łącznie z bardzo trudnym etapem spotkań preselekcyjnych, gdzie uzyskał bardzo wysoką punktacje. O projekcie mówiono najczęściej, że nawet jeśli przejdzie cały proces decyzyjny, to i tak w głosowaniu przez mieszkańców ma marne szanse na uzyskanie dużej liczby głosów i pozyskanie całej kwoty przeznaczonej na budżet. Ku zaskoczeniu wszystkich, projekt wygrał na Ursynowie i jak do tej pory nie było jeszcze w skali całego miasta projektu, który otrzymałby tak dużą liczbę głosów Ponad 6,5 tys. zebranych głosów przeszło wszelkie oczekiwania. Rodzice dzieci niepełnosprawnych nie kryli radości, że po prawie dwudziestu latach ich dzieci podopieczni Ośrodka MAJA znajdą wreszcie godne miejsce i przestaną się gnieść w piwnicach budynku mieszkalnego. Cieszyłam się razem z nimi.
Niestety, dla mnie osobiście szybko radość zamieniła się w żal. W momencie, kiedy projekt wygrał, najbardziej oburzeni byli z tego powodu oczywiście – przegrani . Na portalach internetowych zaczęły się wyrażane pod moim adresem różnego rodzaju określenia (oszukała, zagarnęła całą kwotę itp.) Przekazałam w formie oświadczenia swoje stanowisko w tej sprawie w ubiegłym roku. Niestety, sprawa Ośrodka powraca, gdyż nie został on do tej pory wybudowany. W żadnym razie nie czuję się winna i będę się cieszyć razem z rodzinami osób niepełnosprawnych, gdy dojdzie wreszcie do otwarcia pierwszego w naszej dzielnicy dziennego ośrodka wsparcia dla osób ze znacznym upośledzeniem umysłowym.
Wszystkim, którzy mnie oskarżają i pomawiają , zaś przypominam: w radzie dzielnicy jestem już drugą kadencje. Starając się o uzyskanie mandatu w kadencji 2010-2014, spotykałam się z mieszkańcami i przekonywałam o potrzebie powstania na Ursynowie domu osób starszych. Mówiłam również o tym, że kiedy zostanę radną, szczególnym obszarem moich zainteresowań będą sprawy społeczne: poprawa losu osób niepełnosprawnych i ich rodzin, a także podjęcie niezbędnych działań na rzecz seniorów w związku ze starzeniem się mieszkańców. Z chwilą uzyskania mandatu na stronie informacyjnej Ursynowa została zamieszczona krótka notka o mnie, gdzie poinformowałam, w jakich organizacjach pracuję społecznie. Napisałam również, że za działalność na rzecz środowiska osób niepełnosprawnych zostałam odznaczona przez Prezydenta RP. Może to trochę nieskromne z mojej strony, ale trudno nie mieć satysfakcji z państwowego wyróżnienia. Gratuluję rodzicom dzieci niepełnosprawnych, którzy nie zmarnowali szansy jaka otrzymali i przy wielkim panującym w tym czasie upale zbierali głosy. To był prawdziwy ruch obywatelski. To że większość głosów zdobywali w wersji papierowej świadczy o wielkim wysiłku i zaangażowaniu. Dodajmy głosy zbierane były przez 10 dni, a regulamin budżetu nie zabraniał zbierania głosów w takiej formie. Tym wszystkim którzy pomawiają mnie o oszustwo, odpowiadam: trzeba umieć przegrywać z klasą.
Swój jeden głos oddałam na projekt Ośrodka Wsparcia i bardzo dziękuję wszystkim 6499 osobom, które również poparły ten projekt. Na koniec kilka moich przemyśleń jak powinien wyglądać budżet obywatelski. Po pierwsze, powinien on łączyć ludzi i pozyskiwać ich dla realizacji projektu, tak jak to było w pierwszej edycji. Nie uważam za słuszne doprowadzenie do takich zmian w regulaminie, które ograniczałyby oddawanie głosów tylko przez mieszkańców danej dzielnicy. Przecież nikt z innej dzielnicy nie zagłosuje na projekt, jeśli nie uzna go za ciekawy i wartościowy, tym bardziej, kiedy nie dopatrzy się dobrych projektów w swojej dzielnicy. Pomysł oddawania głosów sprzeciwiających się projektom uważam za absurdalny. Każdy autor projektu powinien już na etapie przygotowania mieć dla niego poparcie. Jeśli takiego nie ma, to nie powinien go w ogóle przygotowywać, wszak nie robi tego dla siebie. Natomiast napuszczanie ludzi na siebie w momencie poddawania projektu pod głosowanie może tylko wywoływać konflikty, a przecież z założenia budżet obywatelski ma łączyć ludzi wokół spraw, a nie dzielić.
To czy budżet umrze w edycji 2018 dlatego, że weszły w liczbie aż 4 osoby z Naszego Ursynowa lub jak to się formułuje, powiązane z Naszym Ursynowem, uważam za śmieszny. Nasz Ursynów był pierwszym w dzielnicy, a także w całej Warszawie stowarzyszeniem obywatelskim, w którym większość osób nigdy nie miała legitymacji partyjnych. Przypominam, że zespół ds budżetu liczy 16 osób , a wszystkie decyzje, do których uprawnienia mają członkowie zespołu, zapadają w głosowaniu, gdzie liczy się większość. Nie ma w tym nic złego, ze do prac w zespole zgłaszają się osoby wywodzące się z ruchów obywatelskich. Tak było w poprzednich edycjach, w których zasiadali przedstawiciele IMU, a później Projektu Ursynów.