Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Sensacyjna porażka ogiera Va Bank w Wielkiej Warszawskiej

05-10-2016 22:20 | Autor: Tadeusz Porębski
Po dwunastu wygranych gonitwach z rzędu niepokonany Va Bank w minioną niedzielę po raz pierwszy zaznał goryczy porażki. Jego pogromca, tegoroczny derbista Caccini, wygrał rywalizację o pół długości.

Va Bank tradycyjnie był zdecydowanym faworytem tak publiczności, jak i wyścigowych komentatorów. Sympatycy ogiera byli zauroczeni jego spektakularną sierpniową wygraną w niemieckim Baden –  Baden w gonitwie kategorii G3. Jednocześnie jako dotkliwą porażkę odbierano piąte zaledwie miejsce wywalczone przez Cacciniego w dużym wyścigu Großer Preis von Berlin, rozegranym także w sierpniu na berlińskim torze Hoppegarten. Jakoś nie dostrzegano różnicy pomiędzy tymi gonitwami, a jest ona znaczna. Pisałem w ostatnim wydaniu naszego tygodnika: "Caccini nie zaistniał w tym wyścigu, tracąc do zwycięzcy wałacha Protectionist ponad sześć długości. Nie należy jednak zapominać, że była to kategoria G1, a nie jak w przypadku Va Banka G3, więc z definicji w berlińskiej gonitwie brały udział lepsze konie niż w Baden –  Baden". Powinien to być sygnał ostrzegawczy dla zdeklarowanych zwolenników Va Banka, ale nie wszyscy go odebrali.

Gdyby nie pierwszy bezpośredni i nasączony sensacją pojedynek tych dwóch znakomitych ogierów, o tegorocznej Wielkiej Warszawskiej należałoby jak najszybciej zapomnieć. Był to bowiem wyścig wolny, nieselekcyjny, rozegrany fałszywym tempem, gorszy od rekordu toru aż o ponad 11 sekund! Dlatego trudno podjąć się dzisiaj dokonania rzetelnej oceny, który z dwóch służewieckich dominatorów tak naprawdę jest lepszy. Opinia toru jest jednoznaczna: Va Bank przegrał przez nieudolną jazdę Marka Březiny, Caccini wygrał dzięki sprytnej i skutecznej taktyce zastosowanej przez dosiadającego go czeskiego internacjonała Tomáša Lukáška. To w dużej mierze prawda, ale tego rodzaju deprecjonowanie sukcesu Cacciniego wydaje się być sporym nadużyciem. Caccini to podobnie jak Va Bank koń klasowy, dysponuje nie gorszą "przerzutką" na finiszu i nie wiadomo jaki byłby rezultat rywalizacji, gdyby gonitwa miała charakter selekcyjny. Owszem, słuszny jest zarzut pod adresem Marka Březiny, że nie siedział "na ogonie" rywalowi i przez to pozwolił mu uciec po wyjściu na końcową prostą. Moim zdaniem, widząc katastrofalnie wolne tempo wyścigu Březina powinien podjąć ryzyko, od 1600 m wyjść na front i pojechać, jak się mówi na Służewcu, na klasę. Od dżokeja - zawodowca oczekuje się bowiem błyskawicznej oceny sytuacji i równie szybkiego wyboru odpowiedniej taktyki.      

Trener Maciej Janikowski usiłuje tłumaczyć porażkę podopiecznego na swój sposób: – Być może organizm Va Banka nie zdążył w pełni zregenerować się po wysiłku związanym ze zwycięskim wyścigiem w Baden – Baden.

Rozmawiając z kolegami w loży prasowej przed rozpoczęciem mityngu, wyraziłem opinię, że kiedyś musi być ten pierwszy raz i ci, którzy zdołają wyczuć ten dzień i przewidzieć przegraną niepokonanego, mogą podreperować własną kieszeń. Moje założenie, wynikające m. in. z porównania zagranicznych gonitw, w których wzięły udział oba ogiery, że Va Bank może po raz pierwszy w karierze przegrać, sprawdziły się. Dodając do tego typ "Passy", a mianowicie trzecie miejsce dla najmniej liczonej klaczy Height of Beauty, zagranie i trafienie "trójki" w Wielkiej Warszawskiej było bajecznie łatwe i bardzo tanie, bo kosztowało ledwie 18 zł., a totalizator zapłacił ponad 300 zł. Okazuje się, że liczba zwolenników Cacciniego była znaczna, ponieważ za prawidłowo wytypowany zakład kwintowy zapłacono tylko 3.470 zł.

Na padoku zwycięzcę 103. Wielkiej Warszawskiej ogiera Caccini dekorował prezes Totalizatora Sportowego Łukasz Łazarewicz w asyście zastępcy burmistrza dzielnicy Ursynów Rafała Miastowskiego, prezesa Polskiego Klubu Wyścigów Konnych Tomasza Chalimoniuka oraz dyrektora O/Wyścigi Konne TS Włodzimierza Bąkowskiego. Gratulacje i okolicznościowe puchary odebrali właściciele Cacciniego – bracia Ryszard i Andrzej Zielińscy oraz Adam Wyrzyk będący jednocześnie trenerem ogiera. Wygrane 126 tys. zł odbiorą w kasie przy Puławskiej 266. Adam  Wyrzyk jest o krok od wywalczenia zwycięstwa w corocznym czempionacie trenerów. Ma już bowiem na koncie 41 zwycięstw, a drugi w klasyfikacji Maciej Jodłowski tylko 30. Przygotowywane przez Wyrzyka konie wygrały pięć gonitw najwyższej kategorii A: Caccini (Derby i Wielką Warszawską), Dusigrosz (St. Leger),  Bronislav (Rulera) oraz Modraszek (Memoriał F. Jurjiewicza, d. Rzecznej).

Wielka Warszawska rozgrywana jest pod patronatem prezydenta Warszawy, stąd moje zaskoczenie, że podczas dekoracji na padoku nie było reprezentanta stołecznego ratusza, choćby dyrektora Biura Sportu i Rekreacji, skoro zabrakło prezydent Hanny Gronkiewicz –  Waltz. Czyżby znajdująca się ostatnio pod pręgierzem HGW zrezygnowała z wizyt w miejscach publicznych? To prawdopodobne, ale mogła przecież wyznaczyć któregoś ze swoich zastępców. A może na warszawski hipodrom, miejsce sportowej rywalizacji koni wyścigowych, wkracza polityka i organizator Gali Wielka Warszawska po prostu "zapomniał" wysłać patronce gonitwy stosowne zaproszenie? Zapytam w trybie ustawy Prawo Prasowe Bartosza Milczarczyka, rzecznika prasowego Urzędu miasta stołecznego Warszawy, czy prezydent Gronkiewicz – Waltz została oficjalnie zaproszona na Wielką Warszawską, a jeżeli tak, co było powodem jej absencji.  

Foto TS:  Dżokej Tomáš Lukášek potwierdził w tegorocznej Wielkiej Warszawskiej, że faktycznie ma w głowie stoper.

Wróć