Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

W co gra mokotowska prokuratura?

21-10-2015 23:21 | Autor: Tadeusz Porębski
Urzędnicy dzielnicy Mokotów nie przekroczyli uprawnień w sprawie sprzedaży budynku przy ul. Narbutta 60 spadkobiercom byłych właścicieli oraz udzielenia im pełnomocnictwa do reprezentowania m. st. Warszawy w tamtejszej wspólnocie mieszkaniowej.

Takie postanowienie wydała w dniu 2 października br. mokotowska prokurator Katarzyna Kalinowska-Rinas, umarzając tym samym śledztwo w sprawie z art. 231 kk. Być może nie wywołałoby to w redakcji Passy większych emocji, gdyby nie fakt, że jednocześnie – za pośrednictwem młodszej referent Anny Kosieckiej – prokurator Kalinowska-Rinas zawiadomiła dwóch członków Wspólnoty Mieszkaniowej Narbutta 60, którzy w lutym br. złożyli zawiadomienie o popełnieniu przez mokotowskich urzędników przestępstwa, że w tym samym dniu, czyli 2 października br., "podjęto na nowo postępowanie 6 Ds. 235/15/IV, a podjęte postępowanie zarejestrowano w repertorium 6 Ds. 1523/15/IV".

Mieszkańcy nie bardzo wiedzieli, o co w tym wszystkim chodzi, więc przyszli do redakcji po wyjaśnienia. Pytanie brzmiało: którą czynność pani prokurator Rinas wykonała jako pierwszą? Czy umorzyła śledztwo stosownym postanowieniem, a chwilę później podjęła je na powrót i ono się toczy, czy też wpierw podjęła na nowo postępowanie, aby je natychmiast umorzyć? Niestety, prawna ekwilibrystyka przedstawicielki mokotowskich organów ścigania również dla nas jest zbyt zawiła, dlatego pomyśleliśmy, że czas najwyższy, aby nasz redaktor naczelny, prawnik z wykształcenia, udał się na dyżur prokuratora rejonowego na Mokotowie i poprosił o wyjaśnienie kilku ważnych kwestii.

Jest bowiem do wyjaśnienia inna sprawa, która bezpośrednio dotyczy dziennikarzy Passy. We wrześniu ubiegłego roku w „Passie” ukazały się pierwsze publikacje z żądaniem wstrzymania przez prezydent Hannę Gronkiewicz - Waltz wykonania decyzji BGN nr 197/GK/DW/2014 z dnia 26.05. 2014 r. o zwrocie (przyznaniu prawa własności czasowej) spadkobiercom byłego właściciela nieruchomości przy ul. Narbutta 60. Decyzja zawiera bowiem dane, które są sprzeczne ze stanem faktycznym, co powinno czynić ją nieważną z mocy prawa. Jednym z ważnych elementów tej cuchnącej na odległość korupcją i kryminałem sprawy jest urzędowy dokument wystawiony w 2006 r. przez Waldemara G., głównego specjalistę w BGN (Delegatura w Dzielnicy Mokotów), w którym w ewidentny sposób poświadcza on nieprawdę. Pan G. stwierdza mianowicie expressis verbis w urzędowym dokumencie, że budynek przy ul. Narbutta 60 powstał przed 1945 r., kiedy we wszystkich dostępnych dokumentach dotyczących tej nieruchomości widnieje zupełnie inna data oddania budynku do użytkowania – maj 1955 r. Czy G. po prostu pomylił się, czy też działał świadomie na korzyść spadkobierców byłych właścicieli?

To, czy budynek powstał przed wojną, czy też po wojnie, ma kluczowe znaczenie. Jeśli organ wydający decyzję "zwrotową" przyjąłby datę przed 1945 r., to wtedy poza gruntem spadkobiercy byłego właściciela otrzymaliby gratis także budynek. W sytuacji, kiedy przyjęto by, że ten znakomicie zlokalizowany dom został wybudowany w 1955 r., a więc po wojnie, musieliby oni wykupić od miasta owych 10 mieszkań komunalnych, a to są kwoty idące w miliony złotych. Ponieważ w grę wchodzi mienie komunalne wielkiej wartości i istnieje uzasadnione podejrzenie wystawienia "lewego" dokumentu, czyli poświadczenia nieprawdy (art. 271 kk), uznaliśmy, że sprawę powinna zbadać prokuratura. Złożyliśmy stosowne zawiadomienie, załączając dowód w postaci "lewego" dokumentu.

Prokurator rejonowy z Mokotowa zlecił wszczęcie dochodzenia i dokonanie wstępnych czynności wydziałowi dochodzeniowemu KRP II przy ul. Malczewskiego. Sprawą zajęła się sierżant sztabowa Elwira Chodkiewicz. Autor niniejszej publikacji został przesłuchany na okoliczność w charakterze świadka i spokojnie czekał na rozwój sytuacji. W dniu 29.07. br. pani sierżant wydała postanowienie o umorzeniu dochodzenia "wobec braku danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienia czynu zabronionego". Był to dla nas szok. Szokujące jest nie tyle samo umorzenie, co uzasadnienie. Ewidentnie "lewy" dokument urzędowy nie jest w naszym państwie prawa dowodem "dostatecznie uzasadniającym PODEJRZENIE popełnienia czynu zabronionego"? To jaki jeszcze dowód mamy przedstawić, aby wzbudził w organach ścigania podejrzenie, że ktoś dopuścił się fałszerstwa? Chyba tylko dobrowolne i poświadczone notarialnie przyznanie się do winy Waldemara G. Być może poprosimy go taką przysługę.

Jako osoba składająca zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa zapragnąłem przejrzeć akta sprawy, aby złożyć zażalenie do prokuratury na postanowienie wydane przez sierżant Elwirę. Pofatygowałem się więc do KRP II, aby dowiedzieć się, że nie jestem stroną w sprawie i nie posiadam legitymacji prawnej zarówno do wniesienia zażalenia, jak i przejrzenia akt dochodzenia. Tego już było za wiele. Jeśli ja – osoba informująca organy ścigania o podejrzeniu popełnienia przestępstwa i dostarczająca na potwierdzenie niezbity dowód w postaci "lewego" dokumentu – nie jestem stroną, to kto nią jest? Mimo wszystko zdecydowałem się wnieść do prokuratury zażalenie i prośbę o udostępnienie mi akt dochodzenia. W piśmie z dnia 10 sierpnia poinformowałem prokuraturę na Mokotowie, że nie zgadzam się z taką interpretacją art. 306 kpk, ponieważ w dniu 23 lipca br. weszła w życie ustawa z dnia 22 kwietnia 2013 r. o zmianie ustawy – Kodeks postępowania karnego (Dz. U. z 2013 r., poz. 480) - modyfikująca w sposób zasadniczy treść art. 306 kpk w kierunku rozszerzenia uprawnień odwoławczych na niepokrzywdzonych. Do §1 tego artykułu dodano mianowicie pkt. 3 uprawniający do wniesienia zażalenia na odmowę o wszczęciu śledztwa przez osobę wymienioną w art. 305§4 kpk., czyli tę, która złożyła zawiadomienie o przestępstwie.

Mimo że uprawnienie to aktualizuje się tylko wówczas, jeżeli wskutek przestępstwa doszło do naruszenia praw osoby zawiadamiającej, uznałem, iż w myśl art. 49§1 kpk jestem pokrzywdzonym, bowiem moje dobro prawne zostało zagrożone. Dodałem również do wiadomości pań i panów prokuratorów, że z uwagi na wąski zakres tego pojęcia, przyjmuje się, iż niektóre z przestępstw (np. fałszywe zeznania, korupcja, FAŁSZERSTWO DOKUMENTU) stanowią tzw. przestępstwa bez pokrzywdzonych. Przywołałem na tę okoliczność postanowienia Sądu Najwyższego z dnia 25 marca 2010 r. (IV KK 316/09) i z dnia 24 maja 2011 r. (II KK 13/11), które w mokotowskiej prokuraturze powinny być powszechnie znane.

Zapadła cisza, która mimo upływu ponad dwóch miesięcy trwa nadal. Mokotowska prokuratura w ogóle nie odpowiedziała na moje pismo z sierpnia, uznając tym samym dziennikarza stojącego na straży publicznego majątku za natręta. Nie mogąc pogodzić się z tak lekceważącym podejściem do przedstawiciela mediów, działającego przecież w interesie społecznym, wysłałem w dniu 29 września –  za pośrednictwem Prokuratury Rejonowej Warszawa Mokotów – zażalenie do Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Z wielką niecierpliwością czekamy w redakcji na stanowisko "okręgówki" sprawującej nadzór instancyjny i służbowy nad postępowaniami przygotowawczymi prowadzonymi przez prokuratorów prokuratur rejonowych. Wiemy z treści ustawy, że kwestie związane z nadzorem służbowym reguluje rozporządzenie ministra sprawiedliwości z dnia 11 kwietnia 1992 r. oraz regulamin wewnętrznego urzędowania powszechnych jednostek organizacyjnych prokuratury (Dz. U. 1992 r., Nr 38, poz. 163 ze zmianami). Zgodnie z § 42 - 47 prokurator przełożony i zwierzchnik służbowy sprawują nadzór nad czynnościami podległych prokuratorów. W szczególnych przypadkach postępowanie przygotowawcze prowadzone w prokuraturze rejonowej może objąć nadzorem prokurator apelacyjny. I na to liczymy, jeśli nie doczekamy się odpowiedzi z Prokuratury Okręgowej.

Chcemy wiedzieć, kto konkretnie z Prokuratury Rejonowej Warszawa Mokotów nadzorował prowadzone i szybko umorzone przez sierżant sztabową Elwirę Chodkiewicz dochodzenie w sprawie sprokurowanej na terenie urzędu dzielnicy Mokotów "fałszywki". Jeżeli była to wspomniana wyżej prokurator Katarzyna Kalinowska - Rinas, może się zrobić bardzo gorąco. Pani prokurator jest bowiem – o ile nam wiadomo – żoną urzędującego wiceburmistrza dzielnicy Mokotów Krzysztofa Rinasa. W tej sytuacji pytamy uprzejmie, czy pani prokurator Rinas nie powinna być wyłączona z każdego postępowania prowadzonego w sprawach dotyczących urzędników bezpośrednio lub pośrednio podległych jej małżonkowi wiceburmistrzowi Rinasowi. A poza wszystkim, co robi sprawująca nadzór nad panią Rinas prokurator rejonowa Małgorzata Szeroczyńska? Czyżby nie dostrzegała konieczności wyłączania małżonki wiceburmistrza z postępowań dotyczących urzędu mokotowskiego? Chyba że pani Szeroczyńska uważa, że wszystko najlepiej załatwić w obrębie rodziny. A może w tym wypadku chodzi o przypadkową zbieżność nazwisk?

Wróć