Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Wczoraj rewia pychy, dzisiaj wyżej dychy...

21-10-2020 21:11 | Autor: Maciej Petruczenko
Angielski filozof John Locke (1632-1704) pozostawił w swojej spuściźnie myślowej dwie tak mądre refleksje, że nawet do dzisiejszej rzeczywistości w Polsce pasują jak ulał. Jedna z nich brzmi: „Złe przykłady niewątpliwie działają mocniej na człowieka niż przemawiają do niego dobre zasady”. Druga to nader ciekawe stwierdzenie: „Dwanaście wykroczeń wybaczyć łatwiej niż jedno minięcie się z prawdą”.

No cóż, pierwszą refleksję nietrudno odnieść do nazywanego „prezesem Polski” polityka Jarosława Kaczyńskiego, który demonstracyjnie lekceważy zasady bezpieczeństwa, związanego z pandemią koronawirusa. Trafność drugiej refleksji udowodnił aż nadto premier Mateusz Morawiecki – nie jednym bynajmniej, lecz wieloma minięciami się z prawdą. Jedno z tych minięć – dotyczące fałszywej informacji, iż Platforma Obywatelska i PSL mniej inwestowały w drogi lokalne w porównaniu z okresem nowych rządów PiS z przystawkami – zostało stwierdzone prawomocnym wyrokiem sądowym, nakazującym premierowi sprostowanie na antenach TVP Info i TVN. Owo kłamstwo akurat, choć posłużyło Morawieckiemu do siania odpowiednio ukierunkowanej propagandy wyborczej, nie było jeszcze tak szkodliwe, jak wygłaszane parę miesięcy temu uspokajające komunikaty, że rząd panuje nad rozwojem pandemii, która się ma ku wygaśnięciu, więc można śmiało wziąć udział w wyborach prezydenckich. Nie wiem, ile osób uwierzyło premierowi i zaczęło zachowywać się nieostrożnie, nie ulega jednak wątpliwości, że Morawiecki – w celach politycznych – oddziaływał co najmniej na podświadomość obywateli.

Wbrew jego słowom nastąpił przepowiadany przez fachowców gwałtowny nawrót zarazy i właśnie padł krajowy rekord zakażeń – ponad 10 000 dziennie. Gdy ona się zaczynała, przy Morawieckim stał dowódca obrony przeciwkoronawirusowej – pełniący funkcję ministra zdrowia Łukasz Szumowski, który również zapewniał, że uczestnictwo w wyborach niczym nie grozi, niezależnie od tego, czy zagłosuje się stacjonarnie, czy korespondencyjnie. A i wyrzucenie w błoto co najmniej 70 mln złotych nie miało dla rządzących znaczenia. Jak na ironię wszakże, choć jest zasada, że kapitan tonącego okrętu schodzi z pokładu ostatni, kreowany już na bohatera narodowego dr Szumowski faktycznie zszedł pierwszy, opuszczając nieoczekiwanie ministerialne stanowisko. Złośliwe media doniosły, że jego rodzina bynajmniej nie zbiedniała w związku z politycznymi dojściami pana doktora (może dlatego wolał uniknąć dalszego wystawiania się na publiczny osąd...). Ostatnio pojawiły się informacje, iż sam się zaraził koronawirusem, ale teraz się wyjaśnia, że test się okazał fałszywy. Mimo to niech ten zbawca Polski i święty mąż uważa, bo np. w Niemczech naprawdę zaraził się właśnie minister zdrowia – Jens Spahn; w USA trafiło prezydenta Donalda Trumpa; na Jamajce złapał koronę najszybszy człowiek świata Usain Bolt, w Europie sławny piłkarz portugalski Cristiano Ronaldo, zaś u nas choćby aktorka Maja Ostaszewska oraz wielokrotna mistrzyni Polski w biegu na 100 metrów Marika Popowicz-Drapała, a także bardzo lubiana przez kibiców dziennikarka Przeglądu Sportowego Iza Koprowiak. Zakażenia się nasilają, więc nie ma żartów.

Tę prawdę podtykano wiosną pod nos panom Kaczyńskiemu, Morawieckiemu, Szumowskiemu i spółce, ale można było odnieść wrażenie, że polityczny interes i wydawanie miliardów złotych na cele poboczne są dla nich ważniejsze od natychmiastowego wzmocnienia przeciążonej do granic możliwości służby zdrowia. O jej dofinansowaniu rządzący krajem partyjniacy zaczęli chyba myśleć dopiero teraz, proponując uchwalenie odpowiedniej ustawy, przygotowanej w trybie przeciwpożarowym – na kolanie. A i tak wicepremier Kaczyński i wielu innych posłów PiS nie pojawiło się w Sejmie, by tę niedopracowaną ustawę ewentualnie przegłosować.

W tych dniach – i tu całkowicie zgadzam się z premierem – walka z pandemią musi stać się zadaniem numer jeden, więc wszystkie ręce na pokład i trzeba się zjednoczyć w jednym najważniejszym celu. Tym bardziej więc żenujące jest to, że w minionych tygodniach grupa sprawująca w Polsce władzę – zamiast skoncentrować się na owym głównym zadaniu – zaczęła zajmować się duperelami, zwalczaniem społeczności LGBT i na koniec – jawnie polityczną rozgrywką ze swym byłym kompanem, kiedyś wicepremierem, a teraz adwokatem Romanem Giertychem, chcąc zapewne przykryć przy tej okazji własne grzechy.

Już raz sądy wykazały ponad wszelką wątpliwość, że psy gończe Jarosława Kaczyńskiego całkowicie zmyliły trop, próbując osaczyć niewygodnego w ówczesnym rządzie innego wicepremiera Andrzeja Leppera. Nie wiem, czy i w wypadku Giertycha trop nie jest fałszywy. Jak na ironię w dodatku, obecny wicepremier ściga byłego wicepremiera – i to swojego rządu. To już zaczyna zakrawać na szaleństwo. Tym bardziej uważam więc, że nie tylko rolnicy powinni wreszcie zaświecić w oczy ludziom, którzy nagle poczuli się właścicielami Rzeczypospolitej...

A na razie walczmy z koronawirusem wszelkimi możliwymi siłami. Dbając chociażby o to, żeby wszędzie można się było przebadać na Covid-19 tak sprawnie i szybko w systemi drive-through – jak to się dzieje chociażby przy ratuszu na Ursynowie. Bo im krócej w skali kraju ludzie będą czekać na karetki pogotowia ratunkowego, a także im szybciej otrzymają niezbędną pomoc medyczną, tym większa szansa na zlikwidowanie u nich negatywnych skutków zarazy. Zamiast krytykować lekarzy, jak to uczynił sam godny miażdżącej krytyki posłuszny wykonawca Jacek Sasin, stwórzmy im realne możliwości opieki nad pacjentami. Zakładać trzeba po prostu, że człowiek zbadany to człowiek uratowany! I tyle.

Wróć