Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Wiele gitar już cicho nie łka…

15-02-2023 20:37 | Autor: Tadeusz Porębski
Gdy moja gitara cicho łka... To tytuł słynnej piosenki Beatlesów „While My Guitar Gently Weeps”. Dla mnie słuchanie gitarowych solówek, riffów czy oburęcznych i jednoręcznych tappingów w wykonaniu największych gitarzystów rockowych jest przeżyciem niemal religijnym. Dlatego mocno boleję, kiedy Wielcy po kolei odchodzą. Miesiąc temu zmarł brytyjski wirtuoz gitary Jeff Beck, sklasyfikowany na 14. miejscu listy100 najlepszych gitarzystów wszech czasów magazynu Rolling Stone i jeden z pięciu najlepszych profesjonalnych gitarzystów rockowych w historii. Wcześniej odszedł Eddie van Halen, wizjoner, kreator, który swoimi pomysłami zrewolucjonizował świat muzyki rockowej. Nazywano go „Mozartem rocka”.

Tych Wielkich zostaje coraz mniej, ale na szczęście jednostki jeszcze żyją. W grudniu ub. r. swoje 79. urodziny czcił Keith Richards z The Rolling Stones, który mimo wypicia w życiu kilku cystern alkoholu i wciągnięciu kilku kilogramów kokainy, nadal koncertuje(!). Kiedy będziecie państwo czytać ten felieton, kaca po swoich 73. urodzinach będzie leczył Steve Hackett – angielski gitarzysta rockowy, członek grupy Genesis. To kolejny wizjoner, wynalazca techniki tapping (ang. klepanie, stukanie), spopularyzowanej przez Eddiego van Halena. Melodyjny, specyficzny styl Hacketta jest niepowtarzalny. Klasyczny przykład tappingu w wykonaniu Steve`a to muzyczne tło utworu „Carpet crawlers” (w wolnym tłumaczeniu – lizusi, wazeliniarze) grupy Genesis.

Nadarza się okazja, by pogadać w felietonie o instrumencie zwanym gitarą elektryczną. W 1930 r. amerykańscy lutnicy Paul Barth i Georg Delmetia Beauchamp opracowali w Los Angeles pierwszy model gitary elektrycznej. Bez tego instrumentu trudno sobie dzisiaj wyobrazić scenę muzyczną. Prototyp pierwszej gitary elektrycznej nazwano "patelnią". Okazała się wielkim sukcesem, choć stosowano ją prawie wyłącznie jako gitarę hawajską. W 1935 r. powstała słynna gitara elektryczna ES-150 (od Electric Spanish Guitar). Była to gitara z pudłem rezonansowym z charakterystycznymi dla instrumentów smyczkowych otworami po obu stronach nasady gryfu i zestawem przetworników nowej konstrukcji. Gitara ta osiągnęła wielką popularność. Jednymi z pierwszych jej posiadaczy był Charlie Christian, gitarzysta big bandu Benny'ego Goodmana, który zdefiniował brzmienie gitary jazzowej na następne dziesięciolecia. Mimo niewątpliwego sukcesu ES-150 sprawiała problemy techniczne: powstawały niepożądane wibracje, przydźwięki i sprzężenia zwrotne. Z pomocą przyszedł inny amerykański lutnik – wynalazca Les Paul (właściwie Lester William Polsfuss). Jego pomysłem była gitara pozbawiona pudła rezonansowego, którą nazwał „The Log” (deska). Dla Gibsona takie rozwiązanie okazało się zbyt radykalne i odrzucił projekt. W 1949 r. producent gitar z Kalifornii Leo Fender zadebiutował na rynku pierwszą komercyjną gitarą bez pudła rezonansowego, zwaną początkowo „Esquire”, potem „Broadcaster” i ostatecznie „Telecaster”. Gitara ta, posiadająca dwa przetworniki i dwa potencjometry regulujące głośność oraz ton, jest produkowana do dziś praktycznie w niezmienionej formie.

W połowie lat 50. pojawiła się gitara, która pobiła popularnością wszystkie wcześniejsze. Był to model „Stratocaster”. Gitara posiadała trzy zestawy przetworników, które mogły być uruchamiane w pięciu kombinacjach. Ze względu na swą cenę, jak i wyjątkową elastyczność kształtowania dźwięku, stała się najczęściej wybieraną gitarą. Model „Stratocaster” wypromował Jimi Hendrix, a jej pierwszym użytkownikiem w Europie był Hank Marvin z grupy The Shadows, specjalizującej się w utworach instrumentalnych. Gibson, rozwścieczony sukcesem Fendera, zdecydował się wrócić do pomysłu gitary bez pudła. Do współpracy ponownie zaprosił wcześniejszego pomysłodawcę Lesa Paula i tak powstał jeden z najsłynniejszych, produkowany do dziś model gitary elektrycznej „Gibson Les Paul”. To na tym modelu wykonano wiele kultowych dzisiaj gitarowych solówek. „Gibson Les Paul 1959”, znany jako „Numer Dwa”, został zakupiony w 1973 r. przez Jimmy'ego Page’a z Led Zeppelin. Słynny gitarzysta poszukiwał drugiego, wyjątkowego modelu „Numer Jeden”, czyli „Les Paul 59’ burst”. Właścicielem tego egzemplarza był amerykański fenomen gitary Joe Fidler Walsh z formacji The Eagles, który pospołu z Donem Felderem wykonał na „Les Paul 59` burst” słynną partię solową w utworze „Hotel California”. Magazyn Guitar World Magazine umieścił ją w pierwszej dziesiątce gitarowych solówek wszechczasów (100 Greatest Guitar Solos).

Wieść niesie, że Walsh sprezentował Jimmy`emu gitarę w hołdzie dla jego wielkości. Wielkość gitarzysty Led Zeppelin uznała znacznie później także królowa angielska Elżbieta II, odznaczając go Orderem Imperium Brytyjskiego. Jimmy Page nie jest jedynym brytyjskim gitarzystą uhonorowanym tak wysokim odznaczeniem. Order Imperium Brytyjskiego otrzymał z rąk królowej Elżbiety II także inny mistrz gitary – Brian May z zespołu Queen. To wyjątkowo ciekawa postać, bo poza tym, że znalazł się na 26. miejscu listy najlepszych gitarzystów wszech czasów, to w 2007 r. obronił pracę doktorską pt. „Prędkości radialne w zodiakalnej chmurze pyłu kosmicznego” i stał się doktorem astronomii (Ph.D.). Jest współautorem książki „Bang! The Complete History of Universe” o historii Wszechświata, a przed miesiącem król Karol III nadał mu tytuł szlachecki. Od tego dnia imię gitarzysty będzie poprzedzał tytuł "Sir", a jego żony Anity "Lady". Powróćmy jednak do samego świata gitar. Wyprodukowano tylko 100 egzemplarzy gitary „Les Paul 59’ burst”. To gitarowe cudeńko zawdzięcza swoje charakterystyczne brzmienie drewnu użytemu do produkcji. Korpus oraz gryf zbudowane są z mahoniu, top z klonu, a podstrunnica z palisandru. Cechą charakterystyczną konstrukcji jest wklejany gryf (tzw. set-in), 22 progi oraz szyjka montowana pod kątem w stosunku do korpusu.

Egzemplarz „Les Paul” „Numer Dwa” był w gruncie rzeczy wersją standardową, więc Jimmy Page zmodyfikował kształt gryfu tak, by dopasować go do swoich potrzeb. Zaprojektował też system przełączników służący rozdzielaniu cewek przetworników. Wytworzono ręcznie serię prototypów, z których każdy został sprawdzony przez gitarzystę osobiście. Jimmy Page zaplanował wyprodukowanie zaledwie 325 egzemplarzy „Numeru Dwa” „Les Paul”. Ten model gitary stał się na lata jego atrybutem. Drugim ulubionym instrumentem Jimmy Page`a jest dwugryfowa gitara „Gibson EDS-1275”. Na jej górnym gryfie znajduje się komplet strun gitary 12-strunowej, a na dolnym 6 strun jak u zwykłej gitary, lub 4-strunowa gitara basowa. Dzięki takiemu rozwiązaniu gitarzysta może szybko poruszać się między dwoma gryfami, bez potrzeby straty czasu na zamianę gitary. To właśnie na dwugryfowej „Gibson EDS-1275” Jimmy zagrał w lipcu 1973 r. w nowojorskiej hali Madison Square Garden kultową solówkę utworu Led Zeppelin "Stairway to Heaven" (Schody do nieba), którą magazyny Rolling Stone oraz Guitar World umieściły na pierwszym miejscu prestiżowej listy "100 Greatest Guitar Solos". I słusznie, bo faktycznie jest to gitarowe arcydzieło. Solo na scenie Madison Square Garden w wykonaniu Jimmy`ego trwało jedynie 2 min 57 sek. Tylko tyle czasu potrzebował, by zapisać się w historii rocka złotymi zgłoskami. Kolejne zgony największych gitarzystów wszechczasów pustoszą i tak już mocno opustoszałą scenę rockową. Niedawna śmierć Jeffa Becka wprawiła mnie w zadumę: co będzie, kiedy wszyscy najlepsi odejdą? I zaraz przyszło pocieszenie – ci wyjątkowo utalentowani muzycy pozostawili po sobie artystyczną spuściznę umieszczoną na niezniszczalnych nośnikach, więc tak naprawdę nigdy nie odejdą.

Ułożenie listy 10 najlepszych gitarzystów rockowych wszech czasów to zadanie niewdzięczne, ponieważ każda lista będzie różnić się w zależności od gustu jej twórcy. Jako fan rocka od lat 60. nabyłem przywilej ułożenia i zaprezentowania własnej listy. Oto ona: 1. Jimmy Page (Led Zeppelin); 2. Keith Richards (The Rolling Stones); 3. Jimi Hendrix; 4. Jeff Beck (The Yardbirds); 5. Eddie van Halen; 6. Mark Knopfler (Dire Straits); 7. David Gilmour (Pink Floyd); 8. Eric Clapton (Cream); 9. Brian May (Queen); 10. (ex aequo) Steve Hackett (Genesis) i Joe Walsh (The Eagles).

Wróć