Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Wielka Warszawska 2018 – przedbiegi

09-05-2018 21:47 | Autor: Maciej Petruczenko
Choć kampania promocyjna przed wyborami na prezydenta Warszawy nie została jeszcze oficjalnie otwarta, kandydaci wyznaczeni przez poszczególne ugrupowania zaczęli już harcować na polu bitewnym. Krótko mówiąc, na razie nie czas na wytaczanie armat, dochodzi za to do pojedynków na szable pod murami miasta.

Wprawdzie szef Państwowej Komisji Wyborczej – Wojciech Hermeliński – upomina harcowników, że im w tym momencie pojedynkować się nie wolno i że powinni poczekać na oficjalny strzał startera, ale nikt tego miłego wąsacza nawet nie chce słuchać, bo przecież nieoficjalnych działań politycznych w wolnym kraju nikomu zabronić nie można.

Jako pierwszy wkroczył na arenę nasz sąsiad z Ursynowa, nominat Platformy Obywatelskiej Rafał Trzaskowski, dziecko warszawskiego Starego Miasta, człek wiodący się ze szlacheckiego rodu, bodaj najlepiej wykształcony pośród obecnych posłów na Sejm, Europejczyk w każdym calu, na dodatek opromieniony sławą swego ojca, Andrzeja Trzaskowskiego – jednego z najlepszych muzyków jazzowych po wojnie. Na pewno dużo racji mają ci, którzy twierdzą, że mający światowe obycie Trzaskowski to już najwyższa półka przygotowania obywatelskiego i powinien zostać nie tyle prezydentem Warszawy, ile prezydentem Rzeczypospolitej, cóż jednak zrobić – nie od razu Kraków zbudowano. Wszak Ronald Reagan, akurat aktor z zawodu, najpierw został wybrany na gubernatora Kalifornii, a dopiero potem na prezydenta Stanów Zjednoczonych.

Nim pod murami zdążyli się kolejni harcownicy, przeciw zasiedziałemu na salonach Warszawy i Europy Trzaskowskiemu stanął prowincjusz z Opolszczyzny, obecnie wiceminister sprawiedliwości i energiczny szef komisji weryfikującej lewą reprywatyzację warszawskich nieruchomości – Patryk Jaki (kandydat Prawa i Sprawiedliwości oraz macierzystej Zjednoczonej Prawicy), który mieszka w stolicy od lat siedmiu. Przed Jakim PiS wstępnie ogłaszało, że z ramienia tej partii kandydatem na mera w największym mieście kraju ma być marszałek Senatu Stanisław Karczewski, który rzucił od razu bardzo proste i nośne hasło: „odspawać Platformę Obywatelską od Warszawy”, co było poniekąd repliką na główne hasło PO o odebraniu PiS-owi władzy nad Polską. Gdy jednak doszło już do pierwszej wymiany ciosów pomiędzy Trzaskowskim i Jakim, okazało się, że obaj nie chcą sięgać po argumenty natury politycznej, lecz starają się zdobyć poparcie warszawiaków, proponując rozwiązanie podstawowych problemów związanych z komfortem zamieszkania, a zwłaszcza z koniecznością zwiększenia liczby szkół, żłobków i przedszkoli.

Jeden z moich znajomych komentuje te deklaracje dość sarkastycznie: jak się dorwą do żłobu, to zapomną o żłobkach – ale nie jest to całkiem trafny komentarz, bowiem piastowanie stanowiska prezydenta Warszawy jest zadaniem trudniejszym od bycia ministrem jakiegokolwiek resortu. Odpowiedzialność w tym wypadku przeogromna, a pensja wprost śmieszna – na poziomie 15 tysięcy złotych. Z finansowego punktu widzenia więc nie ma się o co bić.

W trakcie warszawskich majówek Patryk Jaki demonstrował chęć służenia warszawiakom, a nie wielkopańskiego rządzenia z wysokości tronu – zamieniając się w kucharza serwującego na ulicy jadło. Nie sądzę jednak, by mieszkańcy zostali wystarczająco nakarmieni i podawaną im zupą, i obietnicami przedwyborczymi. Zresztą – z taką samą ostrożnością będą podchodzić do każdego z kandydatów.

Jednym z nich ma być dobrze znany w Warszawie – największy demaskator lewizny reprywatyzacyjnej Jan Śpiewak, autor książki „Ukradzione miasto”. Zdaje się, że – obok kierowanego przezeń Stowarzyszenia „Wolne Miasto Warszawa” – może go poprzeć lewicowa partia Razem, Zieloni i mniejsze ugrupowania miejskie, acz jeszcze się chyba nie dogadali. Śpiewak był wcześniej współtwórcą wielce zasłużonego dla mieszkańców stowarzyszenia Miasto Jest Nasze, dzięki któremu zyskał ogromną popularność, będąc głównym krytykiem błędów stołecznej władzy samorządowej. Oponenci Śpiewaka mogą mu zarzucić brak doświadczenia w dziedzinie administracji i zastanawiać się, czy człowiek nawykły do wiecznej negacji będzie zdolny do działań pozytywnych, ale to wszystko wydaje się tylko wróżeniem z fusów.

Wiadomo już, że w wyborach nie wystartuje obecny prezydent Słupska, Robert Biedroń, którego podstawową legitymacją wciąż pozostaje formacja LBGT (Lesbian, Gay, Bisexual, Transgender), przymierzają się natomiast do startu bohater rewolucji NSZZ Solidarność Andrzej Celiński i niedawny wiceprezydent stolicy Jacek Wojciechowicz. W związku z wyborami samorządowymi w Warszawie wrze jak w tyglu, bo nie do pogardzenia jest też uzyskanie liczebnej przewagi w Radzie Miasta. Po prezydenturze Hanny Gronkiewicz-Waltz zostanie jako dobre wspomnienie rekordowo rozbudowana za pieniądze unijne infrastruktura i jako wspomnienie złe – rozbuchana do obłędu lewa reprywatyzacja, za której powstrzymanie pani prezydent wzięła się stanowczo za późno. Co zatem powinno być wpisane na listę głównych zadań jej następcy?

Moim zdaniem, zadanie numer jeden to znaczące przyspieszenie planów zagospodarowania przestrzennego, bo zabudowywanie miasta na zasadzie „każdy wuj na swój strój” stało się grzechem pierworodnym, którego żadne jednostkowe działania nie pozwolą zmazać. Przykłady z naszej okolicy? Proszę bardzo. Budując południową część wysokiego Ursynowa, pozwolono na powstanie niedopuszczalnego zwężenia w rejonie Relaksowa/Wąwozowa, które teraz trzeba na gwałt poprawiać. W dodatku intensywność zabudowy na Kabatach kazała już dawno zapomnieć, że pierwotnym hasłem tworzenia tego zakątka była nazwa „Zielony Ursynów”, którą dziś trudno się posługiwać w odniesieniu do kabackiej przestrzeni, zdominowanej aż do przesady przez asfalt i beton – do czego dochodzi brak miejsc parkingowych. Jeszcze gorszym błędem okazało się stworzenie zagłębia biurowego w zaułkach Domaniewskiej, Konstruktorskiej, Postępu. A tej służewieckiej łamigłówki nowy prezydent – choćby był najmądrzejszy – na pewno nie rozwiąże.

Wróć