Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Wreszcie odczułem pomoc państwa

22-03-2017 22:21 | Autor: Tadeusz Porębski
W miniony czwartek zjawiłem się w Sejmie na zaproszenie posła Pawła Lisieckiego, przewodniczącego Zespołu Parlamentarnego ds. zbadania nieprawidłowości przy reprywatyzacji. Było to nieformalne spotkanie, w którym uczestniczyli działacze stowarzyszeń lokatorskich oraz przedstawicielka Prokuratury Krajowej.

Wydaje się, że miało ono służyć przygotowaniu przez zespół najważniejszych i najbardziej spektakularnych przykładów tak zwanej dzikiej reprywatyzacji w Warszawie, w wyniku której stolica została ograbiona przez grupę wydrwigroszy z nieruchomości wartych setki milionów złotych. Formalne przesłuchania mają się rozpocząć w maju. 

Przez półtorej godziny opowiadałem historię dwuletniego boju "Passy" i kilkorga lokatorów kamienicy przy ul. Narbutta 60 o uratowanie tej atrakcyjnie zlokalizowanej nieruchomości przed mocno podejrzaną reprywatyzacją. Oskarżyłem urzędnika Biura Gospodarki Nieruchomościami o niedopełnienie obowiązków służbowych, a konkretnie o niesprawdzenie wiarygodności pochodzącego z roku 1947 aktu notarialnego kupna – sprzedaży działki budowlanej przy Narbutta 60, który był podstawą roszczenia. Nasze dwuletnie zabiegi wykazały ponad wszelką wątpliwość, że akt ten został sporządzony przez osobę do tego nieuprawnioną i w  związku z tym ma wartość świstka papieru. 

Dużo miejsca poświęciłem w swoich wyjaśnieniach niechlubnej roli, jaką odegrały w tej sprawie mokotowskie organy ścigania, a przede wszystkim tamtejsza prokuratura rejonowa, która metodycznie działała na rzecz rozwodnienia sprawy i zamiecenia jej pod przysłowiowy dywan. Powiedziałem wręcz, że największy żal i pretensje mam właśnie do prokuratury, bo ta instytucja ma obowiązek bronienia przed cwaniakami, wydrwigroszami i przestępcami tak nas, obywateli, jak i komunalnego majątku. Przedstawicielka Prokuratury Krajowej krótko skomentowała moją wypowiedź: w tej sprawie rzeczywiście popełniono masę błędów. W tej chwili wszystkie jej wątki – decyzja reprywatyzacyjna, sfałszowany akt notarialny, wieloletnie doposażanie budynku objętego roszczeniem z pieniędzy podatników przez Urząd Dzielnicy Mokotów, poświadczenie nieprawdy w dokumencie służbowym, skandaliczny operat szacunkowy wyceniający metr kwadratowy mieszkania w jednej z najlepszych lokalizacji Warszawy na 4 tys. zł, jak również radosna prawnicza twórczość dwóch mokotowskich prokuratorek – badane są przez Prokuraturę Regionalną we Wrocławiu.

Zapytano mnie również, co moim zdaniem było powodem, że po latach kompletnej bezczynności organy ścigania zabrały się do dławienia oplatającej miasto reprywatyzacyjnej ośmiornicy. Zaciemniłem odpowiedź, bo pytanie miało według mnie podtekst polityczny, a ja od polityki chcę być tak daleko jak od bomby wodorowej. Jednakowoż nie sposób zaprzeczyć, że u podstaw nagłego zrywu organów ścigania leży decyzja polityczna powzięta na najwyższym szczeblu państwa. Gdyby nie to, działacze ruchów lokatorskich nadal dreptaliby bezradnie przed stołecznym ratuszem z transparentami "Stop dzikiej reprywatyzacji!" w dłoniach, a przedstawiciele coraz mocniej zmierzającego w stronę dużej polityki stowarzyszenia "Miasto jest nasze" niezmiennie formułowaliby na ekranach telewizorów swoje zarzuty pod adresem władz Warszawy. Tyle że bez żadnego widocznego efektu.  Jeżeli ktokolwiek przyczynił się do tego, że w najwyższych kręgach władzy powzięto stosowną decyzję, to tym kimś są media, a nie ruchy lokatorskie i stowarzyszenia.

Kiedy wyszedłem z Sejmu i po powrocie do domu walnąłem się ciężko na sofie, naszły mnie różne myśli. Pierwsza, to błogie zadowolenie, że wreszcie wydrwigrosz jest ścigany, a ja w tym pościgu czynnie uczestniczę. A zaraz potem przyszły spekulacje, czy byłoby to możliwe, gdyby nie zmiana władzy w państwie. Tu wniosek nasunął się sam – nie byłoby możliwe. Wszak przez ponad ćwierć wieku kolejne ekipy rządzące krajem biernie przyglądały się jak Warszawa jest łupiona przez zorganizowaną grupę przestępców. Przez 25 lat tajemne siły w Sejmie blokowały uchwalenie ustawy reprywatyzacyjnej, która położyłaby kres bezprawiu, a jedyny przegłosowany przez parlament projekt autorstwa rządu Jerzego Buzka został zawetowany przez ówczesnego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Uzasadnienie weta było nad wyraz mętne.

Czyli co? Wypada mi chwalić PiS narażając się dużej liczbie Czytelników, którzy mogą posądzić mnie o stronniczość i sprzyjanie partii Jarosława Kaczyńskiego. Tak, będę chwalił PiS za zmobilizowanie organów ścigania do walki z reprywatyzacyjną ośmiornicą, bo tak nakazuje sprawiedliwy osąd. Ale jednocześnie będę walił w tę partię pałą nabijaną gwoździami za nieprzemyślane działania w rodzaju prób zaostrzenia ustawy aborcyjnej, nikomu niepotrzebną wojnę z dziennikarzami  w Sejmie, dręczenie Polaków tragedią smoleńską, popadanie w samouwielbienie, coraz bardziej widoczną pychę, czy szkodliwe dla kraju wyczyny pana Szyszki, ministra środowiska.

Podział na zwolenników i przeciwników PiS widoczny jest już nawet w rodzinach. Obiektywizm w naszych mediach to pustosłowie – TVN uznaje PiS za samo zło, które nie daje krajowi nic poza polityczną hucpą, zaś TVP ogłasza tę partię zbawcą kraju. Ani jednej, ani drugiej stacji nie da się oglądać, ponieważ wypełnia je wyłącznie propaganda. Należy więc zadać sobie następujące pytanie: "Czy Polska nadal miałaby być taka jak przez ostanie kilkadziesiąt lat? Czy zmiany nie są konieczne?". Moim zdaniem Polska wymaga naprawy, czego najlepszym dowodem są zaniechania organów państwa w sprawach Amber Gold czy warszawskiej reprywatyzacji. Reorganizacji wymaga sądownictwo, bo trudno w nieskończoność tolerować fakt przeciągania się nawet do kilkunastu lat sądowych postępowań. Należało wziąć za twarz bezkarnych komorników okradających obywateli w majestacie prawa. Od lat aż prosiło się o okiełznanie idących w miliardy przekrętów na podatku VAT. Poprzednia władza była bierna i pyszna, mocna tylko w gadaniu, więc wkurzeni Polacy zmienili ją w wyborach.

Jaka jest obecna władza? Rokuje dobrze, czy zamienił stryjek siekierkę na kijek? Odpowiedź jest bardzo trudna, bowiem raz ręce składają się do oklasków, by innym razem opaść w geście bezradności. Z całą pewnością jednak PiS nie zasługuje na krytykę totalną. Jednak zbyt często popełniane błędy polityczne oraz tolerowanie na ministerialnych stanowiskach osób, które nie powinny siedzieć wyżej niż na miejscu przeznaczonym dla stangreta mogą się srogo zemścić w kolejnych wyborach. Za PiS najbardziej przemawia dobrze przędąca polska gospodarka. To rzecz najważniejsza z ważnych, bo prosperity gospodarcze jest równoznaczne z prosperity obywatela, nawet tego najuboższego. Dlatego na razie bez większych obaw patrzę na rządy PiS. Jeśli rząd trzyma w ryzach inflację, zmniejsza bezrobocie, napędza PKB i jest dobrze oceniany przez agencje ratingowe, to mnie osobiście nie interesuje skład takiego rządu. Nieważne czy sformowany został z Polaków prawicowych, liberalnych, czy też lewicowych.

Totalna krytyka PiS nie ma uzasadnienia, bo... Program „500 plus", pierwszy w Polsce program społeczny realizowany na tak dużą skalę, spowodował, że do końca listopada aż 3,79 mln dzieci do 18. roku życia otrzymało z budżetu państwa znaczące wsparcie. Program napędził również gospodarkę. Od 1 września 2016 r. seniorzy, którzy ukończyli 75. rok życia, mogą bezpłatnie dostać wybrane leki. Wprowadzono płacę minimalną na poziomie 13 zł za godzinę. W 2017 r. płaca minimalna została podniesiona z 1850 zł do 2000 złotych. W 2016 r. najniższa emerytura wynosiła 882,56 zł, od 1 marca 2017 r. jej minimalny poziom osiągnie 1000 złotych.

Karuzela vatowska powodowała, że rocznie z budżetu państwa wyciekało 20-40 mld złotych. Wprowadzenie w VAT mechanizmu split payment, czyli rozdwojonej płatności, znacznie ograniczy możliwość oszukiwania państwa na podatku VAT. Są już pierwsze efekty. Reaktywowano polski przemysł stoczniowy. Stocznia Szczecińska została wykupiona przez Fundusz Inwestycyjny "Mars", który jest częścią Polskiej Grupy Zbrojeniowej. To pierwszy krok w odbudowie polskiego przemysłu stoczniowego. Dzięki niemu może powstać największa nad Bałtykiem i jedna z największych w Europie grupa stoczniowa. Repolonizacja sektora bankowego poprzez zakup przez PFR i PZU akcji Pekao praktycznie stawia nas już w bezpiecznej pozycji. Po przejęciu kontrolnego pakietu akcji Pekao SA państwo będzie miało kontrolę nad dwoma największymi bankami w Polsce pod względem aktywów – PKO BP i Pekao SA. Rząd pośrednio sprawuje kontrolę również nad Bankiem Pocztowym (7,2 mld zł) oraz Bankiem Ochrony Środowiska (21,1 mld zł). Aktywa banków kontrolowanych przez rząd wynoszą około 560 mld zł, co stanowi przeszło jedną trzecią aktywów sektora bankowego w Polsce.

To są plusy, ale zbyt dużo złych pomysłów, legislacyjnych gniotów (m. in. masowa wycinka drzew oraz karkołomny projekt utworzenia w Warszawie ustroju metropolitalnego) i katastrofalnie niski poziom uprawiania polityki zagranicznej, w dużej mierze niweczą dotychczasowe osiągnięcia. Dopóki jednak polska gospodarka będzie się miała dobrze i dopóki nie wpadną do mojej redakcji cenzorzy, którzy będą wymuszać na mnie pisanie pod polityczny obstalunek, wstrzymam się z krytyką PiS.  

Wróć