Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Wspomnień czar

12-12-2018 21:13 | Autor: Mirosław Miroński
Kultura to zjawisko, które towarzyszy nam stale, choć nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę. Mimo to, niemal na każdym kroku poddajemy się jej przemożnemu wpływowi. Ulegamy jej, począwszy od sposobu komunikowania się i ubioru, poprzez muzykę, literaturę, teatr, kino, sztuki plastyczne, architekturę, czy wygląd otaczających nas sprzętów oraz urządzeń codziennego użytku.

Kultura zmienia się tak samo jak my oraz wszystko dokoła. Inaczej mówiąc, zmienia się wraz z nami i naszymi potrzebami. Kultura zmienną jest – można powiedzieć parafrazując tytuł arii „La donna è mobile” z opery Giuseppe Verdiego „Rigoletto” z 1851 roku. Kultura w naszym języku jest rodzaju żeńskiego i może dlatego zmienia się równie szybko, jak kobieta.

Któż z nas mógł sobie wyobrazić kilkadziesiąt, kilkanaście, a nawet kilka lat temu, że będziemy rozmawiać ze sobą za pośrednictwem Messengera, lub innego elektronicznego komunikatora, a nie bezpośrednio. Taka forma komunikacji wyparła w dużym stopniu tradycyjną rozmowę tête-à-tête. Dziś nawet przy kawiarnianych stolikach zasiadamy ze smartfonami w dłoniach. Zachłyśniecie się techniką i używanie jej na każdym kroku doprowadziło do sytuacji, że siedzące obok siebie osoby coraz rzadziej ze sobą rozmawiają. Zamiast tego pogrążają się w wirtualnym świecie. Na ulicach Warszawy (choć nie tylko, bo jest to zjawisko dość powszechne), na chodnikach, na przystankach, czy w środkach komunikacji miejskiej można zobaczyć ludzi, zwłaszcza młodych wpatrzonych w ekrany swoich smartfonów, zaczytujących się w esemesowych wiadomościach, czy w facebookowych lajkach. Ludzi, którzy zapominają o otaczającym ich rzeczywistym świecie. Sprawiają wrażenie odurzonych. Przemieszczają się między nami jak w transie. Nie odrywają wzroku od smartfonów, nawet na skrzyżowaniach, przechodząc przez przejścia dla pieszych. Nie widzą niczego poza tym, co wyświetla się na małym ekranie. Wydają się zawładnięci nim całkowicie. Przecież nic nie jest tak ważne, jak to czy znajomi odpowiedzieli na tweeta albo na wpis na fejsie. Narażają siebie i innych, wchodząc bezwiednie pod nadjeżdżający samochód, rower, czy zderzając się z innymi przechodniami. Równie beztrosko zachowują się siedząc za kierownicą samochodu, a nawet jadąc rowerem. Widok kierowców zajętych skupionych na smartfonach, rozmawiających przez telefon, czy wpisujących lub odczytujących wiadomości niestety, nikogo już nie dziwi.

Chociaż jest to zjawisko groźne, można się spodziewać, że podobnie jak wiele innych mód, kiedyś przeminie. Przeminie tak, jak cały szereg zapożyczeń subkulturowych wprowadzanych do języka m. in. „mega”, „spoko”, które mają zwykle krótki żywot. Stają się powszechne, używane przez określone grupy społeczne, mają swoje apogeum, a potem znikają. Zostają zastąpione czymś innym, nowym. Nowe jest wrogiem starego, choć niekiedy stare powraca. Dzieje się tak dość rzadko, a pewne rzeczy znikają z naszego życia trwale. Tak jak mleko w butelkach, które przez długie lata stawiano nam pod drzwiami. Dziś, mimo że butelki wydają się bardziej ekologiczne niż foliowane kartony i plastikowe pojemniki, nie zanosi się, aby szklane opakowania wróciły u nas do łask.

Pragmatyzm polegający na zastępowaniu starego nowym możemy zauważyć w wielu dziedzinach życia. Niestety, również w kulturze. Rzeczy wartościowe – mówiąc językiem przystającym do obecnych czasów – z wyższej półki, w ostatnich latach coraz częściej zastępowane są przez miałkie produkty kultury masowej. Na nieszczęście, to one właśnie są przyjmowane przez szeroko rozumianą opinię publiczną, jako idące z duchem czasu i modą, chociaż nie zawsze wypełniają znamiona nowoczesności. Częściej bywają wtórne wobec tego, co było w kulturze już wcześniej. Stają się w masowym odbiorze „cool” albo jak kto woli – „trendy”.

Zadajmy sobie pytanie – czy dziś mógłby powstać Kabaret Starszych Panów? Czy mogą powstawać wielkie spektakle na miarę pamiętnej Balladyny w reżyserii Adama Hanuszkiewicza? Czy znajdą się tak wybitni aktorzy jak Zbigniew Cybulski, Jerzy Kreczmar, Elżbieta Czyżewska, Anna Polony, Tadeusz Fijewski, Władysław Hańcza, Jan Świderski, Gustaw Holoubek, Tadeusz Łomnicki, Mieczysław Pawlikowski (niezapomniany Onufry Zagłoba), Mariusz Dmochowski i cała plejada znakomitości, które przeszły do klasyki teatru czy kina?

Odpowiedź brzmi – być może jacyś wielcy aktorzy, czy w ogóle artyści znajdą się w tym czy innym obszarze kultury, ale czy znajdą odpowiednich odbiorców? Czy znajdą widzów i słuchaczy, dla których mistrzowie słowa szermujący nim zręcznie, jak wyżej wspomniani, okażą się wystarczająco atrakcyjni? Dzisiejszy widz albo słuchacz nastawiony jest na przekaz sprowadzany do skrótów myślowych wyrażanych przy użyciu komputerowych ikonek. No cóż… Takie czasy.

Wróć