Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Wydajemy nasze wspólne pieniądze, stąd pytania o gospodarza na Ursynowie

26-04-2017 22:30 | Autor: Waldek Bilski
Dyskusja o Budżecie Partycypacyjnym, pierwsze wiosenne wędrówki, a jednocześnie bezskuteczność dotychczasowych interwencji, zmobilizowały mnie do napisania paru słów na temat wydawania naszych budżetowych pieniędzy oraz powinności ludzi, którzy podjęli się gospodarowania naszym wspólnym majątkiem. Powinni oni mieć jakąś wizję rozwoju, inicjować działania, które służyć będą mieszkańcom przez kolejne dziesięciolecia oraz pamiętać, że każda decyzja winna być podejmowana z uwzględnieniem szeroko pojętego interesu społecznego.

Jakże często brakuje takiego gospodarskiego spojrzenia, które pozwalałoby dostrzegać na przykład, że „pudełkowa elewacja” całkowicie nie harmonizuje z otoczeniem danej enklawy, że popadają w coraz większą ruinę ostatnie, i tak nieliczne, relikty kultury materialnej, że dzięki stosunkowo niewielkim nakładom można rozwiązać niejeden problem. W ten sposób, idąc spacerkiem po naszym terenie, lub podążając tak docenianym rowerem, można dostrzec , jak Ursynów pięknieje i rozwija się w sposób bardziej dynamiczny niż inne dzielnice. Niemniej, warto zwrócić uwagę na pewne kwestie, których nie sposób nie zauważyć.

Na przepięknej działce, obok kościoła przy Stryjeńskich, niebawem zakończy się błyskawiczna budowa nowego obiektu, którego inwestorem jest dzielnica Ursynów, a więc nie jest to przypadkowy inwestor. Będzie to ośrodek wsparcia dla osób niepełnosprawnych, do którego poprowadzi dwupasmowy, nowo wybudowany odcinek ul. Belgradzkiej. Nie znając kulis wyboru lokalizacji budowanego ośrodka, rodzi się jednak istotne pytanie, jak się wkomponuje w przyjęty program inwestycyjny, zabezpieczenie i ewentualne zagospodarowanie zabytkowych murów stajni folwarku Moczydło, sąsiadujących z realizowaną inwestycją. To tutaj, przy dawnej drodze prowadzącej do wsi Jamielin, była mekka i początek warszawskiego jeździectwa. Ursynów na swoim terenie nie posiada już wielu reliktów przypominających, dawne krajobrazy, historię tej ziemi i jej właścicieli, dlatego z coraz większą trwogą patrzę na tę ruinę na widokowym wzgórzu. Zastanawiam się, czy podzieli ona losy wymazanych już z pamięci okolicznych dworków i chałup. Czy tak musi być. Gdzie jest gospodarz i jego działanie?

Nietrudno byłoby przypisać do tych odrestaurowanych obiektów funkcje użytkowe, np. kulturalno-oświatowe, czy gastronomiczne i można być pewnym, że ich charakter byłby nieporównywalny z nowoczesnymi projektami. Zastanawia również, czy gospodarz terenu, a w tym przypadku inwestor, rozważył zasadność wykorzystania zabytkowych frontonów stajni przy opracowaniu założeń architektonicznych owego ośrodka.

Nieopodal, na wysokiej skarpie, pałac patrona dzielnicy Juliana Ursyna Niemcewicza, mieszczący Rektorat Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego, a poniżej jeszcze niedawno ruina zabytkowych schodów, romantycznych rzeźb i wodotrysków. Ta najbogatsza w kraju uczelnia, wyróżniana za współpracę z władzami Ursynowa i mająca w swej strukturze wydział architektury krajobrazu, przez dziesięciolecia nie potrafiła rozwiązać problemu rozpadającej się i zarośniętej krzakami zabytkowej substancji, aby wyeksponować bajeczne piękno pierwotnych założeń architektonicznych. Dziś przyszedł moment, kiedy można byłoby spojrzeć oczami Niemcewicza na piękny krajobraz rewitalizowanej skarpy, ale należy uprzedzić, że nie jest to możliwe dla przeciętnego ursynowianina, który napotka na swej drodze jeszcze jeden wysoki, stalowy płot. Czy tak to musi być na tym naszym Ursynowie, że nawet na terenie państwowej uczelni okoliczni mieszkańcy mogą tylko podejść do płotu? Może warto byłoby pilnie rozważyć koncepcję otwarcia furtek do zmierzchu, na wzór np. Parku Łazienkowskiego.

W obecnej edycji Budżetu Partycypacyjnego znalazłem piękną nazwę projektowanego przedsięwzięcia „Ulica Nowoursynowska iście po królewsku – park godny Pałacu w Natolinie”. Tylko prosi się, aby dopisać – park godny Pałacu ale ursynowianie niegodni tego parku, bowiem ta królewska ulica prowadzi do wielkiego rezerwatu, który jest dla nich zamknięty, a więc do kolejnego wielkiego płotu … Jest to ewenement  nie tylko w skali naszego kraju. I gdzie jest ursynowska władza?

Temat Budżetu Partycypacyjnego to temat morze, ale warto i tu dopowiedzieć parę słów, bo przecież to też nasze pieniądze. Mogę tylko apelować, aby przed oddaniem głosu każdy zapoznał się z treścią wybranego projektu, bowiem jego tytuł, jak wskazuje doświadczenie, może być mylący – i tak, pod chwytliwym szyldem, np. „poprawa bezpieczeństwa naszych ulic”, kryła się kiedyś jakże znana już praktyka psucia dotychczasowego układu komunikacyjnego poprzez zwężanie jezdni, wszelkiego rodzaju słupki i ograniczniki, które w efekcie nie poprawiają bezpieczeństwa i w żaden sposób nie usprawniają komunikacji, lecz po jakimś czasie doprowadzą do konieczności kosztownego przywrócenia stanu pierwotnego.

W aktualnej edycji również są projekty nieprecyzyjnie określone, jak np. remont przejścia podziemnego pod ul. Bartoka, kiedy pomija się fakt, że pod tą ulicą zostały zaprojektowane i wykonane dwa przejścia podziemne, jedno bliżej ul. Jastrzębowskiego, drugie zaś – o wiele bardziej potrzebne – na skrzyżowaniu z Aleją KEN, jako wyjście z metra, ciągu handlowego i bezkolizyjna droga do kompleksu szkolnego przy ul. Koncertowej, o czym władze dzielnicy dawno zapomniały, dopuszczając użytkowanie całej powierzchni przejścia przez sklep rowerowy, w dobie, gdy powierzchni sklepowej na Ursynowie już nie brakuje.

Liczba projektów nie zawsze stanowi odbicie rzeczywistych potrzeb większych społeczności, a „płodność” niektórych pomysłodawców nie zawsze prowadzi do wydatkowania środków budżetowych w sposób celowy i racjonalny. Przykładem mogą być  propozycje budowy na Ursynowie Północnym trzech kolejnych placów zabaw dla piesków, kiedy zrealizowany dopiero co, ambitny i doposażony wybieg w parku po drugiej stronie Doliny Służewieckiej, który świeci pustkami od samego początku swego istnienia. Ten „wypasiony”, trzystrefowy wybieg dzieli niewielka odległość od projektowanej lokalizacji czy ul. Surowieckiego (koło Parku Jurajskiego), więc dla naszych czworonogów jest to zdrowy spacer lub przebieżka na 5 – 10 minut. Do tego przybytku psiej rozkoszy (choć takiej jeszcze tutaj nie widziałem), położonym w niewymagającym reklamy parku nad Potokiem Służewieckim, wiedzie podziemne, ostatnio wyremontowane przejście pod Doliną Służewiecką.

W stosunku do innych stołecznych dzielnic niewątpliwie jesteśmy bogatsi, bardziej uporządkowani i konsekwentni w swoich programach, jednak spójrzmy bardziej obiektywnie na nasze otoczenie. Starajmy się patrzeć oczami gospodarza większej enklawy, a nie najbliższej posesji, chociaż najbliżej nas więcej widać. Wtedy trudno pogodzić się, że już przy pierwszym tak ważnym skrzyżowaniu ursynowskim KEN/Surowieckiego, nie jest możliwe wyegzekwowanie remontu dawno rozsypanych schodów, prowadzących do Domu Sztuki, a nieco dalej przy KEN ktoś postanowił ustawić, 50 m za światłami i 50 m przed kolejnymi światłami, kosztowny fotoradar.

Przybysz z zewnątrz nie rozpoznaje czy to państwowe czy spółdzielcze, on widzi po prostu Ursynów i też zadaje sobie pytania, na jakim poziomie tworzony jest szczegółowy plan zagospodarowania i jaka jest rola władz dzielnicowych w porządkowaniu zaniedbanych enklaw. Gdzie się kończy władztwo Urzędu i jak daleko może sięgać beztroska spółdzielni mieszkaniowych, można zaobserwować na przykładzie wyjątkowo zaniedbanej enklawy niedoszłej inwestycji Wiolinowa Pasaż. Tam gdzie na początku ursynowskiej historii było super zaprojektowane, kameralne centrum handlowo – usługowe, wokół fontanny i wierzby płaczącej, z Domem Sztuki, restauracją, bankiem, sklepami i podstawowymi usługami, dziś pozostał nieremontowany skansen PRL-u, jaki trudno byłoby znaleźć na innych ursynowskich osiedlach.

Perspektywa hipotetycznych zysków z realizacji prymitywnego projektu maksymalnie zagęszczonej zabudowy oraz nieliczenie się z interesem okolicznych mieszkańców i wymogami ochrony środowiska doprowadziły do wieloletniego wstrzymania jakiejkolwiek modernizacji znajdujących się tam obiektów użyteczności publicznej, wraz z ich bezpośrednim otoczeniem, a tym samym do postępującej degradacji tej przepięknej enklawy przy zachodnim wyjściu z metra. Jeden ze zdewastowanych pawilonów z wbudowanymi płaskorzeźbami od dawna świeci pustkami, a zasłużony dla krzewienia ursynowskiej kultury Dom Sztuki, stał się wielkim gołębnikiem, z umieszczonymi na ścianach daszkami dla tych ptaków, tonąc w ptasich odchodach. W bezpośrednim sąsiedztwie metra sprzeda się każde mieszkanie i to za przyzwoitą cenę, lecz zbudowane domy pozostaną na wieki i albo one wkomponują się w otaczającą przestrzeń, albo zakłócą ład przestrzenny na szczególnej tutaj granicy intensywnej zabudowy i parku, a to również nie powinno być obojętne ursynowskiej władzy.

OD REDAKCJI. Autorowi powyższych, ciekawych uwag zwracamy uwagę, że nie na wszystkie obiekty Ursynowa dzielnicowa władza ma wpływ. Dotyczy to chociażby Pałacu i Parku Natolińskiego.

Wróć