Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Wysokie napięcie pod ziemię

19-04-2023 22:09 | Autor: Bogusław Lasocki
Ursynowianie przyzwyczaili się do linii wysokiego napięcia, biegnącej od ulicy Puławskiej i dalej wzdłuż ulicy Ciszewskiego. Wszyscy przyzwyczaili się na tyle, że właściwie jej nie zauważają. Jednak co jakiś czas pewne jej odcinki znikają. To konsekwencja inwestycji budowlanych, wymagających by linie energetyczne nie krzyżowały się z budynkami mieszkalnymi i przebiegały w wymaganej odległości. Kilkanaście lat temu inwestor osiedla "Wzgórze Słowików" przy ul. Kiedacza zlecił przeniesienie pod pod ziemię kabli wysokiego napięcia. Podobnie przeniesiono pod ziemię kable przy ul. Dereniowej w związku z budową dwóch wieżowców.

Analogicznych działań wymagała najnowsza inwestycja przy zbiegu ulic Ciszewskiego i Rosoła. Ma tam powstać dwubryłowy budynek - 6-piętrowy z "dolepioną" 11-piętrową dominantą. Problem polegał na tym, że w bezpośrednim sąsiedztwie znajduje się Główny Punkt Zasilający (tak zwany GPZ) Ursynów, czyli potężna stacja transformatorowa zmniejszająca wysokie napięcie 110 tys. wolt na napięcia niższe. Na placu deweloperów, poza biegnącą wzdłuż ulicy linią napowietrzną, oprócz transformatorów, znajdują się dwa niższe, blisko siebie posadowione słupy gęsto oplecione kablami, łączącymi linię napowietrzną z pawilonem GPZ Ursynów. Kable podziemne musiały być położone w taki sposób, by połączyć dwa słupy energetyczne (jeszcze nieistniejące), jeden na wschód od wymagających usunięcia dwóch istniejących słupów prowadzących do GPZ, ze słupem już poza skrzyżowaniem z Rosoła - po zachodniej stronie ulicy Ciszewskiego. Trudność zadania powiększała konieczność poprowadzenia kabli w bardzo ruchliwym i newralgicznym miejscu pod jezdniami ulicy Rosoła, wzdłuż przejść dla pieszych. Prace ziemne trwały od lutego do początku kwietnia, rozpoczynając się od przygotowania dwóch potężnych żelbetonowych fundamentów, na których miały być posadowione nowe słupy energetyczne. O ile fundament pod nowy słup od strony GPZ znajdował się na względnie pustym terenie (choć bezpośrednio pod linią napowietrzną wysokiego napięcia), fundament po drugiej stronie posadowiono w odległości mniejszej niż 2 metry od istniejącego fundamentu i słupa energetycznego, na którym cały czas były umocowane wszystkie kable, którymi płynął prąd o napięciu 110 kV.

Równolegle z realizowanymi pracami ziemnymi, rozpoczęto zwożenie stosunkowo krótkich (od 1 m do nieco ponad 2 m) elementów stalowych, z których składano dwa potężne słupy energetyczne. Mogło się wydawać, że słupy będą montowane od fundamentu do góry, jak to bywa w przypadku dźwigów budowlanych. Jednak obydwa słupy zostały w całości zmontowane na ziemi. Całość konstrukcji wyglądała okazale, jednak widząc sąsiadujący "stary" słup z kablami energetycznymi, zastanawiałem się czy to możliwe, że nowy słup zostanie podniesiona do góry?

Wkrótce wszystko sie wyjaśniło. W sobotę rano zobaczyłem kątem oka z mojego X piętra jakieś potężne, ukośne, długie ramię podnośnika, sięgające ponad i poza sieć energetyczną. Jego długość przekraczała wysokość całego budynku. Spojrzałem przez okno i wszystko stało się jasne - słup energetyczny będzie podnoszony w całości do góry! Faktycznie, nie zdajemy sobie sprawy, jak znakomicie opracowaną, mocną i wytrzymałą konstrukcją są takie kratownicowe słupy energetyczne. Łańcuchem podpiętym pod końcówkę ramienia podnośnika opleciono górną część kratownicy słupa i rozpoczęła się wędrówka do góry. Ponieważ platforma podnośnika znajdowała się po przeciwnej stronie sieci napowietrznej, cały maszt - by posadowić go na fundamencie - musiał zostać przeniesiony ponad kablami energetycznymi.

Widok był niesamowity. Podnoszony słup ważący 12 ton znalazł się na wysokości większej niż cały budynek i istniejąca sieć wysokiego napięcia. Zrobił się jakiś nieduży, w stosunku do wrażenia ogromu, gdy był na wysokości moich okien. Ramię podnośnika było niezwykle precyzyjnie prowadzone z dołu przez operatora. Centymetr po centymetrze słup przemieszczał się jeszcze chwilę do góry, potem nad kablami i wreszcie znalazł się po właściwej stronie. Znów powolutku, powolutku w dół. W połowie tej drogi do słupa zbliżyła się platforma mniejszego podnośnika z monterami , którzy pomogli naprowadzić precyzyjnie konstrukcję na miejsce posadowienia. Dalej to były już sprawy techniczne, oczywiście wymagające dokładności, ale łatwiejsze bo wykonywane już z poziomu ziemi. Posadowienie drugiego słupa, tego od strony GPZ, odbyło się podobnie. Spokojnie, precyzyjnie, bez zbędnych ruchów i czynności. Widać było pracę profesjonalistów.

Wykonano najtrudniejsze czynności, ale przed monterami jeszcze dużo pracy. Przełożenie kabli energetycznych, demontaż starych słupów, podłączenie do kabli prowadzących już pod ziemią do GPZ. Wszystko ma być wykonane do połowy maja. To tyle zadowolenia dla dewelopera. A co dla mieszkańców Ursynowa? Pomarzyć, że z czasem może trafią pod ziemię wszystkie napowietrzne sieci energetyczne, znikną paskudne słupy energetyczne i szkodliwe pole energetyczne.

Wróć