Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Wystawa Wojciecha Stefanika w Galerii Działań…

29-06-2016 21:39 | Autor: Katarzyna Zadworny
Niby już to widzieliśmy, Monet malował ten sam mostek w różnym oświetleniu. Tym razem jednak nie tylko o światło chodzi, ale o prywatność. Ukazuje ją nam Wojciech Stefanik na wystawie-instalacji „Moja kronika, czyli raczej nic nowego (3 wersja)” w Galerii Działań SMB Imielin, która rozpoczęła się 20 maja 2015.

Sam artysta mówi o swojej instalacji „raczej nic nowego”, ale zaprasza nas do przestrzeni pełnej jego własnego życia. Nie wielkich wydarzeń, zwrotów akcji, ale codziennych obserwacji z pozoru banalnych. Otwórz okno. Chmury rysują drapieżną linię nad budynkiem. Otwórz okno jutro. Chmury będą pogodne i ciepłe jak kępki waty cukrowej. Właściwie nic się nie zmieni. Naprzeciwko Twojego okna codziennie stoi ten sam ceglany budynek, rosną te same drzewa. Tylko za każdym razem światło nieco się zmienia, chmury mają humory lub patrzą na Ciebie przychylnym okiem.

Brak banału polega na dostrzeżeniu tego, co codzienne, zwyczajne. Na wstępie artysta zaskakuje nas zwykłym oknem z widokiem, jaki towarzyszy prawie każdemu z nas. Artysta jednak to proste zdjęcie wywyższa do rangi monumentu budującego przestrzeń. I czyż faktycznie nasze okna w kuchni czy salonie nie budują przestrzeni? Ci nasi wierni cisi towarzysze zostali przez artystę za pomocą kadru wreszcie dostrzeżeni, wreszcie mogą powiedzieć „jestem tu”. Nie bez kozery artysta posługuje się fotografią. John Szarkowski, amerykański fotograf, kurator oraz krytyk fotografii, we wstępie do wystawy The Photographers Eye zwrócił uwagę na jedno z najważniejszych zadań fotografa – decyzję przy wyborze kadru. Fotograf wycina fragment rzeczywistości, a rama tworzy z niego obraz. Fotograf wybiera to, co uważa za najważniejsze do pokazania. W przypadku Wojciecha Stefanika najważniejsza okazuje się ta najbliższa nam rzeczywistość.

Widzimy jednak, że owa rzeczywistość się zmienia – zdjęcia z lat 90. są inne niż te z wczoraj. A właściwie nawet rzeczywistość wczorajsza różni się od tej dzisiejszej. Przy kameralnym stole, w otoczeniu instalacji z tajemniczym mężczyzną, zostajemy zaproszeni do refleksji nad zmieniającym się najbliższym otoczeniem. Czy zauważamy te zmiany? Wojciech Stefanik śledzi je od lat za pomocą snapshotów, zdjęć niby od niechcenia. Bo i takie są nasze spojrzenia na to, co jest dla nas oczywiste. Dopiero gdy zobaczymy gamę zdjęć, które stają się wyrzutem sumienia, że byliśmy takimi ignorantami, stajemy się nostalgiczni. I zauważamy po cichu upływający czas.

Wróć