Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Zmarł Zbigniew Pacelt, kto mógł się spodziewać...

06-10-2021 20:59 | Autor: Maciej Petruczenko
Straciliśmy jednego z najsympatyczniejszych sąsiadów na Ursynowie. W poniedziałek dotarł do mety życia Zbigniew Pacelt, całkiem niedawno wiceminister sportu i turystyki, a wcześniej olimpijczyk, pływak, pięcioboista nowoczesny i wreszcie trener, który w 1992 roku doprowadził do zdobycia dwóch złotych medali na igrzyskach w Barcelonie.

Bywał wielokrotnie w redakcji „Passy”, uczestnicząc w dyskusjach o rozwoju kultury fizycznej na naszym terenie. W tym roku obchodził 60-lecie swojego związku ze sportem. Któż mógł się spodziewać, że będąc wciąż w znakomitej kondycji, nagle zakończy żywot? A jednak stało się nieszczęście. Cytuję zatem wspomnienie o Zbyszku, które zamieściłem już na łamach „Przeglądu Sportowego”.

Zbigniew Pacelt, któremu raptem 26 sierpnia przyszło ukończyć 70 lat, zmarł na skutek wylewu (a wcześniej nieszczęśliwego upadku) – w poniedziałek 4 października w szpitalu w Łodzi. Ten urodzony w Ostrowcu Świętokrzyskim nadzwyczaj wszechstronny sportowiec uprawiał najpierw wyczynowo pływanie (1961-1973) w barwach ostrowieckiego KSZO, a potem Legii Warszawa. Reprezentował Polskę w olimpijskich zawodach pływackich w 1968 w Meksyku i w 1972 w Monachium. W 1973 przestawił się na pięciobój nowoczesny, trenując na warszawskim Bemowie jako zawodnik Lotnika, a potem Legii. Znalazł się pod szkoleniową opieką wielkiego patrioty, uczestnika Powstania Warszawskiego, po wojnie specjalisty pływania Zbigniewa Kuciewicza oraz byłego mistrza Polski pięcioboistów nowoczesnych Bolesława Bogdana. Obaj zostali uznani w 1977 przez „Przegląd Sportowy” za trenerów roku.

Na pływalni Zbyszek – mój długoletni przyjaciel – ustanowił 16 rekordów Polski na basenie 25-metrowym i 24 na 50-metrowym, gromadząc w sumie 19 tytułów mistrza kraju. Największym międzynarodowym sukcesem Zbyszka było zdobycie siódmego miejsca w mistrzostwach Europy na 200 metrów stylem dowolnym (Barcelona 1970).

W pięcioboju nowoczesnym indywidualnie wywalczył siódme miejsce na MŚ 1978 w Jönköping i szóste w 1979 w Budapeszcie. W tej pierwszej miejscowości oraz w 1977 w San Antonio sięgnął po złoty medal w konkurencji drużynowej wraz z mistrzem olimpijskim Januszem Pyciakiem-Peciakiem i Sławomirem Rotkiewiczem. W 1976 na Igrzyskach Olimpijskich w Montrealu był bardzo bliski pozycji medalowej w drużynie (z Peciakiem i Krzysztofem Trybusiewiczem), będąc opoką zespołu w pływaniu, lecz ostatecznie ta trójka zajęła w klasyfikacji pięciobojowej czwarte miejsce. Indywidualnie Zbyszek był dziewiętnasty pośród 47 startujących. Na igrzyska moskiewskie 1980 udał się jako zawodnik rezerwowy.

Był absolwentem Liceum Ogólnokształcącego im. Ludowego Wojska Polskiego w Warszawie (1969) i warszawskiej AWF, w której ukończył w 1975 studia na Wydziale Trenerskim. Nic dziwnego więc, że zaraz po zakończeniu kariery zawodniczej został w 1980 trenerem kadry narodowej pięcioboistów, piastując tę funkcję do 1988 roku, a w okresie 1988-1994 prowadził kadrę olimpijską. I tak się złożyło, że i na tym polu Barcelona przyniosła apogeum jego osiągnięć, bowiem na igrzyskach 1992 prowadzona przez Zbyszka ekipa zdobyła dwa złote medale. Indywidualnie triumfował Arkadiusz Skrzypaszek, który wraz z Maciejem Czyżowiczem i Dariuszem Goździakiem zagarnął również drugie złoto w drużynie. Byłem bezpośrednim świadkiem wielkiego triumfu ekipy Zbyszka i niczym relikwie przechowuję pamiątkowe zdjęcia z jej występu. Po powrocie do kraju byłem niesłychanie dumny, że Pacelt i Skrzypaszek (wraz z pierwszą żoną, mistrzynią świata w piecioboju nowoczesnym Barbarą Kotowską) mieszkają na Ursynowie.

Sam właśnie Paceltowi zawdzięczam zdobycie olimpijskiego złota – mówi Dariusz Goździak. – Jako trener miał wprost wzorowe podejście do zawodników, na obozach w Drzonkowie załatwiał nam specjalne jedzenie, zaangażował też psychologa. Na igrzyskach w Barcelonie tworzyliśmy wraz z nim taki team, że znieśliśmy łóżka do jednego pokoju, żeby nawet spać razem. Gdy przyjeżdżaliśmy do Warszawy, zapraszał nas na domowe obiady do swojego mieszkania na Ursynowie.

Był człowiekiem wprost stworzonym do wody, mając nadzwyczajną pływalność, a jako trener wykazywał niezwykłą intuicję, bez której nawet największa wiedza i doświadczenie niewiele by znaczyły – wspomina dzisiejszy dziennikarz sportowy TVP Jarosław Idzi, który jako junior startował z Paceltem w pięcioboju nowoczesnym.

Ze sportem Zbyszek nie zerwał nawet wtedy, gdy już przestał być trenerem. W okresie 1994-2000 stał na czele Departamentu Sportu Wyczynowego w Urzędzie Kultury Fizycznej i Sportu; w latach 2002-2005 pełnił funkcję wiceprezesa Polskiej Konfederacji Sportu, a od 2007 do 2008 sekretarza stanu w Ministerstwie Sportu i Turystyki. Pozostawał też przez wiele lat wiceprezesem Polskiego Związku Pięcioboju Nowoczesnego i członkiem zarządu PKOl. W 2006 kierował naszą misją olimpijską na zimowych igrzyskach w Turynie, będąc też w kierownictwie olimpijskiej ekipy przy wielu innych okazjach. W sumie, w różnych rolach, był na 13 igrzyskach. Przez kilka lat zasiadał w Sejmie z ramienia Platformy Obywatelskiej, ale w ostatnim czasie wyłączył się niemal całkowicie z życia publicznego, dbał o zdrowie, jeżdżąc codziennie na rowerze i pływając. „Wychodził” 50-metrową pływalnię dla ukochanego Ostrowca. W 2017 nagrodzono go medalem Kalos Kagathos za wybitne osiągnięcia w sporcie i życiu zawodowym.

Szkoda, że o Zbyszku trzeba mówić już tylko w czasie przeszłym...

Fot. Janusz Szewiński – Czwarta drużyna w turnieju pięcioboju nowoczesnego na Igrzyskach Olimpijskich w Montrealu, od lewej: Janusz Gerard Pyciak-Peciak (indywidualny zwycięzca), Zbigniew Pacelt, Sławomir Rotkiewicz i Krzysztof Trybusiewicz.

Wróć