Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

189. rocznica upadku Powstania Listopadowego

23-09-2020 21:04 | Autor: Prof. dr hab. Lech Królikowski
Na początek września (6-8) przypada kolejna rocznica obrony Warszawy przed Rosjanami w 1831 roku. To jedna z najtragiczniejszych dat w dziejach naszego miasta. Do wybuchu powstania Królestwo Polskie było połączone unią personalną z Imperium Rosyjskim. Taki stan rzeczy był rezultatem Kongresu Wiedeńskiego. Upraszczając nieco sprawę, można powiedzieć, że car Rosji Aleksander Pierwszy Romanow był głównym „sprawcą” powołania w Wiedniu w 1815 r. Królestwa Polskiego.

Jego utworzenie było sprzeczne z postanowieniami traktatu petersburskiego o trzecim rozbiorze Polski, a także sprzeczne z interesami Prus i Austrii, albowiem to z ziem wcześniej do nich należących utworzono najpierw Księstwo Warszawskie, a następnie Królestwo Polskie. Jest wiele różnych interpretacji przyczyn takiej postawy imperatora Rosji. Faktem jest jednak, że Aleksander I był najbardziej ze wszystkich carów przychylny Polsce i Polakom, co nie oznacza, że interesów Rosji nie stawiał na pierwszym miejscu. W opisie tamtych czasów – moim zdaniem – należy także zauważyć tezę Aleksandra Bocheńskiego, że dzielna postawa polskich legionów u boku Napoleona wręcz zachwyciła cara, który zaczął zabiegać o pozyskanie tego wojska. Bocheński napisał m. in.: „… gdyby książę Józef porzucił sojusz z Napoleonem i przystąpił do cara Aleksandra I w roku 1811, gdy ten przyrzekał odbudowanie całej Rzeczypospolitej w granicach sprzed rozbioru, to byłby oddał znacznie lepsze usługi w sprawie swego narodu. (…) Niezwykła oferta cara Aleksandra była bowiem właśnie skutkiem wykazania wysokiej wartości bojowej, a więc sojuszniczej Polaków”.

Na sprawę utworzenia Królestwa Polskiego można spojrzeć także z innej strony. Otóż Rosja, jak wcześniej i później (Obwód Kaliningradzki) w jej historii, oczekiwała gratyfikacji za swój ogromny wkład w zwycięstwo nad wspólnym wrogiem. Jedynym terytorium pronapoleońskiego państwa, graniczącym z Rosją, było Księstwo Warszawskie. Za zgodą mocarstw w 1815 r. w Wiedniu dokonano transakcji wiązanej. Rosja „wynagrodzona” została 127 kilometrami kwadratowymi Księstwa Warszawskiego, natomiast Prusom zrekompensowano straty w Polsce znaczną częścią Saksonii, Austrii zaś – na otarcie łez – przydzielono Kraków z okolicą. W rzeczywistości był to czwarty rozbiór Polski i tak postrzegali to uczestnicy kongresu w Wiedniu. Napisał o tym m. in. Adam Zamoyski, stwierdzając; „Zaproszony do udziału w spotkaniu Castlereagh (minister spraw zagranicznych Anglii – przyp. LK) wyraził zgodę, pod warunkiem, że będzie mógł zadeklarować publicznie wstręt, jakim napawa go sama koncepcja rozbioru Polski, gdyż nie chce przejść do historii jako człowiek uczestniczący w takim akcie”.

Ostateczny kształt Królestwa Polskiego, ustalony został w dwustronnych traktatach, podpisanych przez Rosję z Austrią i Prusami 3 maja 1815 r., a następnie włączonych do porozumienia końcowego, podpisanego 9 czerwca 1815 roku. Jerzy Łojek zwrócił uwagę na treści art. 5., identycznych w obu traktatach. Napisano w nich, że Królestwo połączone będzie z Cesarstwem „nieodzownie przez swoją konstytucję”. Dalej Jerzy Łojek wyjaśnił: „Przez cały wiek XIX nie zauważono, iż zniesienie lub choćby tylko zawieszenie konstytucji Królestwa Polskiego z mocy prawa międzynarodowego powoduje ustanie unii personalnej między tym państwem a Imperium Rosyjskim”. W dalszej części przywołanego art. 5. traktatów, napisano m. in.: „Jego Cesarska Mość zachowuje sobie prawo nadać temu państwu, mającemu używać oddzielnej administracji, rozszerzenie wewnętrzne, jakie uzna za przyzwoite. Według Jerzego Łojka oznacza to (rozszerzenie wewnętrzne), że włączenie jakiejś części tzw. ziem zabranych, nie było łaską Aleksandra (której nigdy nie zrealizował), ale wynikało z międzynarodowych traktatów. Jednocześnie, niezrealizowanie tego zobowiązania mogło być prawną podstawą braku lojalności względem imperatora. Powyższa interpretacja stawia w nieco innym świetle m. in. prawny aspekt Powstania Listopadowego.

Królestwo Polskie – przez całe sto lat swego istnienia – stwarzało różnego rodzaju problemy władzom rosyjskim. Okazuje się, że z tego względu carowie rozważali nawet możliwości pozbycia się tych ziem lub ich zamiany, np. na Galicję. Teza taka pojawia się kilkakrotnie, m. in. w pracy rosyjskiego historyka Dmitryja Miturina. Autor ten twierdzi, że car Mikołaj I określał Galicję mianem „starożytne nasze dziedzictwo” i rozważał taką wymianę. Zrezygnował wówczas, m. in. po opinii III Oddziału Kancelarii Osobistej (tj. tajnej państwowej policji politycznej), którą przytoczył Miturin w swojej książce. Napisano tam choćby: „Na koniec, wrodzona lekkomyślność Polaków, ich skłonność do politycznych zajęć i pamięć o utraconej wolności, a przede wszystkim trwająca kilka wieków wrodzona jakoby nieprzyjaźń wobec Rosjan – wszystko to czyni Polskę domeną bardziej szkodliwą aniżeli pożyteczną i jeżeli Rosja nie powinna Polaków porzucić, to tylko dlatego, że byłoby jeszcze bardziej niebezpiecznie, gdyby ci wrogowie nasi utworzyli samodzielne państwo”.

Interesującą opinię na temat formalno-prawnej sytuacji Królestwa Polskiego w latach 1815 -1830 przedstawił Maciej Janowski w IV tomie Historii Polski XIX wieku. Napisał on m. in.: „W ogóle, jeśli patrzymy na dzieje dziewiętnastowiecznych ziem polskich, to konstytucyjne Królestwo Polskie z lat 1815-1830 jest tworem państwowym, który dałoby się porównać – z zachowaniem wszelkich proporcji – z sytuacją ziem węgierskich. „Złączone z Rosją przez swą konstytucję” – jak głosił pierwszy punkt traktatu wiedeńskiego – z osobnym parlamentem, armią, rządem, administracją i sądownictwem było w zasadzie odrębnym państwem, jeśli patrzeć wyłącznie na literę prawa, bardziej jeszcze niezależnym od Rosji niż Węgry od Austrii w czasach dualizmu. Właściwie, jeśliby używać tylko formalnoprawnej miary, można by powiedzieć, że nieprawdziwe jest często używane określenie „autonomiczne Królestwo Polskie w latach 1815 -1830”. W tym czasie nie było ono autonomiczne, lecz było odrębnym państwem i tak też było postrzegane przez wielu współczesnych”.

Po śmierci Aleksandra I w 1825 r. nowy car Mikołaj I nie kontynuował polityki swego poprzednika, chociaż w związku z zaplanowaną koronacją w Warszawie (24 maja 1829 r.) czasowo szedł na pewne ustępstwa. Coraz bardziej ograniczane były uprawnienia Królestwa i wolności Polaków oraz coraz większe odchodzenie od konstytucji. To oczywiście budziło niezadowolenie, zwłaszcza że kraj osiągnął stan względnego dostatku. Mikołaj I, po buncie dekabrystów, z wolna kształtował swój sposób rządzenia, nazwany z czasem „systemem mikołajowskim”, którego dewizę ukuł rosyjski myśliciel i historyk Mikołaj Karamzin: monarcha „ma słuchać jedynie własnego sumienia i niczego poza tym”. Przy takim założeniu, konstytucja w Królestwie Polskim była sprzeczna z samą istotą systemu mikołajowskiego. Musiało dojść do konfliktu!

Nie miejsce tu na szersze opisywanie przyczyn wybuchu Powstania Listopadowego. Wystarczy podać, że zaczęło się 29 listopada 1830 r. w Warszawie, a nieformalnie zakończyło się 5 października 1831 r., po przejściu granicy pruskiej pod Brodnicą przez znaczną część polskiego wojska i władze cywilne. Taki wynik powstania był do przewidzenia, albowiem wojna jest zmaganiem nie tylko oręża walczących stron, ale przede wszystkim ich gospodarek. Ludność Rosji w tym okresie należy szacować na ok. 62 miliony, a Polski na 4 miliony. William Bruce Lincoln (1938-2000) – amerykański historyk, badacz dziejów Rosji XIX i XX wieku – w monografii poświęconej Mikołajowi I, przytoczył słowa gen. Józefa Chłopickiego, wypowiedziane po wybuchu powstania: „Półgłówki zrobiły burdę, którą wszyscy ciężko przypłacić mogą. Mieszać się do tego nie należy”.

Armia polska dzielnie stawiała czoła liczniejszemu przeciwnikowi, co świadczy nie tylko o wojsku, ale przede wszystkim o dobrym (bardzo dobrym) stanie naszej gospodarki, a to pozwoliło naszym siłom zbrojnym przez niemalże rok stawiać opór wojskom największego państwa świata.

Jak podaje historyk powstania Tomasz Strzeżek, główna armia polska, odkomenderowana do obrony miasta, 5 września 1831 r. liczyła 31,1 tys. piechoty i 3,8 tys. kawalerii. Garnizon Warszawy i Pragi: 1361 bagnetów, 524 szable. (…) Łącznie do obrony lewobrzeżnej Warszawy Polacy wystawili 228 dział oraz 21 wyrzutni rakietowych. Obsługiwało je 4554 artylerzystów armii i ok. 200 z Gwardii Narodowej.

W dniu 6 września 1831 r. o świcie wojska rosyjskie przystąpiły do szturmu. Warszawa, co podkreśla wielu badaczy, nie była należycie przygotowana do obrony. Wydaje się także, iż w przeciwieństwie do obrońców z lata 1794 r. (Powstanie Kościuszkowskie), obrońcy stolicy w 1831 r. nie mieli chyba takiej determinacji, jak ich sławni poprzednicy. Także wiele uwag można mieć pod adresem polskich dowódców. Legendarna Reduta Ordona broniła się zaledwie kilkanaście minut. Walki o Warszawę trwały niecałe dwa dni. Trzeciego dnia, tj. 8 września podpisana została kapitulacja miasta. Warto też przypomnieć, że rozmowy kapitulacyjne zaczęły się jeszcze przed rosyjskim szturmem. Norbert Kasparek, w źródłowym opracowaniu zbiorowym o Reducie Ordona, napisał m. in.: „Prowadzenie rozmów kapitulacyjnych dekoncentrująco wpłynęło na szeregi żołnierzy. Żołnierzom, wiedzącym o prowadzonych rozmowach kapitulacyjnych, nie chciało się budować porządnych umocnień, zaś Prądzyńskiego i Krukowieckiego fiasko rozmów doprowadziło do kryzysu moralnego; zwątpili w dalszą walkę. Na tyłach walczącej armii elity społeczne stolicy pragnęły gorąco końca wojny i kapitulacji, co potwierdzały nieustanne delegacje kupców warszawskich do Sejmu”.

Trzeba też podkreślić, że Wojsko Polskie, a więc zarówno żołnierze, jak też kadra dowódcza nie miały doświadczenia bojowego, jeśli nie liczyć garstki oficerów napoleońskich. Rosja natomiast, która prawie bez chwili przerwy prowadziła rozliczne wojny, dysponowała wojskami zaprawionymi w boju oraz oficerami kierującymi tymi wojskami na różnych teatrach wojny.

Powstanie (nieformalnie) zakończyło się 5 października 1831 r. w Brodnicy (w zaborze pruskim), gdy rząd polski, parlamentarzyści oraz wojsko przekroczyli granicę z Prusami i zostali internowani. 8 października 1831 r. deklarację o zaprzestaniu walk złożyła polska załoga twierdzy Modlin. Papież Grzegorz XVI potępił powstanie 1830 -1831 r. jako „bunt przeciw prawowitej władzy” i surowo upomniał duchowieństwo polskie za jego poparcie (Encyklika Cum Primus z 9 czerwca 1832 r.).

Wieczorem 8 września 1831 r. Paskiewicz objął Belweder, jako swoją tymczasową rezydencję. Dążył wyraźnie do osobistego sprawowania władzy w podbitym kraju.

Statut Organiczny – wprowadzony w miejsce konstytucji z 1815 r. – proklamowany został przez Paskiewicza 13(25) marca 1832 r. na Zamku Warszawskim. Tego samego dnia Paskiewicz ogłosił się namiestnikiem Królestwa Polskiego. Przez 25 lat po upadku Powstania Listopadowego był „panem i władcą” w Królestwie, a w dużej mierze także ziem wschodnich dawnej Rzeczypospolitej, na których stacjonowały oddziały Armii Czynnej, której był dowódcą. Dmitrij Mitiurin scharakteryzował ten okres następująco: „Ćwierć wieku namiestnikostwa Paskiewicza stanowi w historii Polski odrębną epokę, kojarzoną z przemarszami rosyjskich pułków, rzędami szubienic i katorżnikami pędzonymi na Sybir. To oczywiście spojrzenie jednostronne, ale niewątpliwie celne.” Paskiewicz żył w Polsce po królewsku, „jego władza w granicach powierzonego mu kraju niewiele odbiegała od władzy autokratycznego władcy. (…) „życie namiestnika z zewnątrz nie ustępowało, a być może prezentowało się jeszcze jaśniej niż życie, jakie wiedli królowie elekcyjni Rzeczypospolitej”.

Paskiewicz – drakońskimi metodami – zapewnił spokój w Królestwie. Początkowo był to terror skierowany przeciwko ruchowi popowstaniowemu (partyzantka Józefa Zaliwskiego). Ukazem cara Mikołaja I z 11(23) kwietnia 1833 r. o sądach wojennych, pozwolono na karanie śmiercią buntowników schwytanych z bronią w ręku. Pierwsza egzekucja miała miejsce w Warszawie już 1(13) kwietnia 1833 r. Rozstrzelano wówczas: Kurzalskiego, Olkowskiego i Przeorskiego. 15(27) listopada 1833 r. w Warszawie powieszono Artura Zawiszę (1809-1833), w miejscu, gdzie obecnie znajduje się plac noszący jego imię. Tego samego dnia rozstrzelano w Warszawie Edwarda Szpeka, Stefana Hecolda oraz Aleksandra Palmarta. 28 kwietnia (10 maja) 1833 r. w Grodnie powieszono Wołowicza. 10 (22) maja 1833 w Lublinie powieszono Karczewskiego i Dawidowicza. Kolejnych pojmanych stracono w Lipnie i Kaliszu.

Terror wprowadzony przez Paskiewicza trwał aż do jego śmierci, tj. do 1 lutego 1856 r. Później nastąpiła tzw. wiosna sewastopolska, po niej Powstanie Styczniowe i nowa fala prześladowań, które – z krótkimi przerwami – trwały do pierwszej wojny światowej.

Warto zauważyć, iż praktycznie nie ma polskich cmentarzy żołnierzy poległych w powstaniu i wojnie 1830/31. W Olszynce Grochowskiej zamierzano (w okresie międzywojennym) usypać pamiątkowy kopiec, ale wybuch wojny to uniemożliwił. Słynna Reduta Ordona już w czasach III RP została rozkopana i obrabowana. Jedynie na Reducie Wolskiej (Sowińskiego), zamienionej w XIX w. na cmentarz prawosławny, w pobliżu kościoła p.w. św. Wawrzyńca, znajdują się groby poległych Polaków. Na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach jedynie na jednym z nagrobków wspomina się o poległych w Powstaniu Listopadowym. Z wielkim szacunkiem i honorami czcimy powstańców 1944 r., ale o tamtych z 1830 i 1831 r. mało kto pamięta.

Niech ten tekst będzie drobnym przypomnieniem o ofierze naszych przodków poległych 189 lat temu w obronie Ojczyzny!

Wróć