Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Atomowa wizja przyszłości

18-06-2019 21:43 | Autor: Mirosław Miroński
Niedawno mój dwuipółletni wnuczek zapytał mnie: co to jest widmo? Hm – pomyślałem. Jak tu maluchowi odpowiedzieć, tak żeby zrozumiał, nie strasząc go przy tym niczym przerażającym, jak np. duchy, demony, zjawy etc. Przyznaję, że nie od razu wpadłem na wyjaśnienie odpowiednie dla ciekawskiego malca.

Ostatecznie wymyśliłem, że to coś, co pojawia się lub znika. Tak naprawdę nie wiadomo czy istnieje. Sam nie wiem, czy była to wystarczająca odpowiedź… Na szczęście wnuczek słyszał już o statku widmo, choć pewnie nie za bardzo wie, o co w tym chodzi. Pomogło mi to znaleźć inne przykłady, m. in. UFO. Jakiś statek pozaziemski pojawia się w filmach dla dzieci, po czym znika, więc to łatwiej trafia do wyobraźni malucha. Niedługo po tym zdarzeniu dotarły do mnie płynące zza oceanu informacje o pomyśle zbudowania w naszym kraju elektrowni atomowej. Temat ten pojawił się podczas wizyty prezydenta Andrzeja Dudy w Waszyngtonie. O możliwej współpracy przy jej budowie usłyszeliśmy expressis verbis z ust nie byle kogo, bo samego prezydenta USA – Donalda Trumpa, bądź co bądź niemal powszechnie uznawanego za najpotężniejszego człowieka na naszym globie.

No właśnie, przypomniała mi się niedawna rozmowa z wnuczkiem. Kwestia budowy elektrowni w Polsce pojawiała się już nieraz. Pojawiała się i znikała. I tak w kółko. Nawet, kiedy już przybierała postać konkretu, z jakiegoś powodu wyhamowywano ją skutecznie na lata. Dlaczego? Odpowiedź jest złożona. Przyczyn takiego stanu rzeczy można szukać po stronie naszych polityków, ale nie tylko. Decyzja o przejściu na własną energię jądrową wymaga wielkiej odwagi, a następnie determinacji w jej realizowaniu. Rozwijanie technologii atomowej wiąże się z dołączeniem do grona wybrańców, którzy już nią dysponują. Konieczne jest stworzenie wpływowego lobby, które będzie działało na jej rzecz na arenie międzynarodowej. Deklaracja Donalda Trumpa oznacza, że została otwarta furtka do elitarnego klubu uprzywilejowanych posiadaczy elektrowni jądrowych. Tym samym nasz akces do grupy mocarstw atomowych staje się realny. Oczywiście, chodzi o wykorzystywanie energii nuklearnej jedynie do celów pokojowych. Efektem wizyty polskiego prezydenta za oceanem jest m. in. podpisanie polsko-amerykańskiego memorandum o współpracy w dziedzinie energetyki jądrowej.

Paradoksalnie, zapowiedź współpracy z potężnym partnerem nie wyjaśnia jeszcze, co dalej z istniejącymi już projektami budowy polskiej elektrowni atomowej. Szukając odpowiedzi na to pytanie, należy przyjrzeć się PGE EJ1, będącej spółką Grupy Kapitałowej PGE. To ona odpowiada za przygotowanie procesu inwestycyjnego, za wybór technologii przyszłej elektrowni jądrowej, za jej lokalizację oraz uzyskanie decyzji niezbędnych do budowy pierwszej polskiej elektrowni jądrowej. W przyszłości, to ona pełniłaby rolę jej operatora. Niestety, wymiernych efektów jej działalności dotąd nie widać, a sama spółka pochłania znaczne pieniądze. Czy po deklaracji Donalda Trampa i ewentualnej współpracy z Amerykanami coś się zmieni? Zobaczymy, miejmy nadzieję, że wreszcie w tej materii nastąpi jakieś przyśpieszenie.

Uwarunkowania międzynarodowe to nie jedyna bariera, z którą przy takiej inwestycji muszą się uporać decydenci. Równie ważne jest przekonanie do tego pomysłu własnego społeczeństwa. A to, wcale nie jest proste. Przeciętny obywatel niewiele wie o energetyce jądrowej. Wiele słyszymy o korzyściach, a jednocześnie budzi on strach. Jej niewątpliwym plusem jest możliwość otrzymania czystej energii, jednak towarzyszy temu obawa o bezpieczeństwo, o to gdzie i jak składować niebezpieczne odpady. Niebagatelny jest też koszt jej budowy. Wielu z nas pamięta skutki wybuchu elektrowni w Czarnobylu. Nawet jeśli w tym przypadku błędy leżały po stronie ludzi, w innych miejscach naszego globu, w Japonii, w kraju rozwiniętych technologii nie udało się uniknąć katastrofy spowodowanej trzęsieniem ziemi, czego tragicznym przykładem stała się Fukushima.

Wróć