Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Burzyć, żeby zbudować?

22-11-2017 20:45 | Autor: Mirosław Miroński
Niedawno w przestrzeni publicznej pojawiła się informacja dotycząca wyburzenia Pałacu Kultury. Właściwie nie wiemy na ile określenie „informacja” jest tu właściwe, bo brak jest konkretów. Może wszystko należy traktować, jak zwykłą „ wrzutkę” medialną, czy jednak jest coś na rzeczy? Tak, czy inaczej sprawa wykorzystania przestrzeni miejskiej, z której korzystamy wszyscy, nie jest wcale błaha. Warszawa, która ucierpiała w wyniku wojny, jak również wyburzeń dokonywanych w okresie powojennym, w dużej mierze straciła swój dawny charakter.

Została odbudowana dzięki ogromnej pracy mieszkańców zdeterminowanych, by przywrócić ją do życia. Zbudowano nowe dzielnice, obiekty użyteczności publicznej, areny sportowe, metro, stale powiększa się ogólna infrastruktura. Wciąż jednak brakuje nadrzędnej koncepcji urbanistycznej i wizji uwzględniającej zbudowanie obiektów mogących stać się wizytówką miasta. Stolica niemal czterdziestomilionowego kraju zasługuje na lepszy wygląd niż ten, który nam zafundowano przez ostatnie dziesięciolecia.

Wprawdzie, miasto rozwija się i zmienia, trudno jednak uniknąć zarzutu, że dzieje się to w sposób chaotyczny i przypadkowy. Trudno też nie zauważyć, że znakiem rozpoznawczym Warszawy wciąż jest Pałac Kultury i Nauki (PKiN, poprzednio Pałac Kultury i Nauki im. Józefa Stalina). Pozostaje nadal najwyższym budynkiem w Polsce. Pod względem wysokości całkowitej (wliczając w to znajdującą się na nim iglicę) ma wysokość 237 metrów.

Znajdujący się w samym środku Warszawy gmach to „dar narodu radzieckiego dla narodu polskiego”. Jego właścicielem jest miasto stołeczne Warszawa. Zarządza nim miejska spółka Zarząd Pałacu Kultury i Nauki Sp. z o.o.

Usytuowało się w nim wiele instytucji, m. in. siedziba Rady m. st. Warszawy. Są też instytucje kulturalne, takie jak kina, teatry, muzea, sale widowiskowe, sale konferencyjne, obiekty sportowe, instytucje użyteczności publicznej. W jego wnętrzach organizowane są różnego rodzaju wydarzenia, m. in. targi (w tym Międzynarodowe Targi Książki, targi Komputer Expo), kiermasze, etc.

Pałac jest miejscem, z którego korzystają nie tylko ludzie. Na najwyższych piętrach gnieżdżą się sokoły, a w piwnicznych korytarzach przytulne miejsca znalazły koty.

Mój osobisty stosunek do tego obiektu wynika z faktu, że istniał odkąd sięgam pamięcią. W młodości korzystałem ze znajdujących się tu obiektów sportowych. Odwiedzałem placówki kultury. Zdarzało mi się nawet nocować w pałacowych wnętrzach (podczas współpracy z jednym z tamtejszych teatrów). Wiążę z nim wspomnienia przyjemne i przykre. Te drugie są pochodzą z okresu stanu wojennego, gdy wokół pałacu gromadziły się oddziały Milicji Obywatelskiej oraz ZOMO. Pałowały, strzelały gazem i polewały wodą z armatek demonstrantów protestujących przeciw komunistycznej władzy. To jednak temat na inną opowieść.

Wydaje się paradoksem, że Pałac Kultury, zbudowany w latach 1952–1955, uznano za zabytek. W chwili podjęcia tej decyzji miał zaledwie 52 lata. Co zatem mają powiedzieć ludzie, którzy są starsi niż ów budynek lub są jego rówieśnikami? Czy ich również należy uznać za zabytki i objąć prawną ochroną?

Odłóżmy jednak sarkazm na bok, bo przyszłość obiektu wraz z jego otoczeniem to poważna sprawa. Dla jednych to wciąż symbol zniewolenia, upokorzenia Polaków i podporządkowania sobie „prywislianskowo kraja”, podczas gdy dla drugich nie stanowi to problemu. Dla jeszcze innych to po prostu budynek brzydki i niefunkcjonalny. W dodatku zbudowany przy użyciu szkodliwych materiałów (m. in. azbestu) i przestarzałych technologii. Jego utrzymanie, eksploatacja, remonty są kosztowne i nie mają ekonomicznego uzasadnienia.

Nie należy się więc dziwić, że istnienie PKiN wywołuje tak skrajne emocje. Te zaś nie są wskazane przy podejmowaniu ważnych decyzji.

Dobrze byłoby (przede wszystkim dla Warszawy), żeby spór emocjonalny zastąpiła debata z udziałem urbanistów, architektów, historyków oraz innych znawców tematu, który podaliby konkretne argumenty za wyburzeniem lub przeciw.

Pałac (od 2007 znajdujący się w rejestrze zabytków) to istotny element dzisiejszej Warszawy. Nie oznacza to wcale, że nie powinno być brane pod rozwagę rozwiązanie alternatywne. Dyskusji nie należy jednak zaczynać od pytania: burzyć czy nie burzyć? Zamiast tego należy zapytać – co w zamian?

Warszawiacy chętniej zaakceptują budowanie niż burzenie, zwłaszcza z powodów, które dla wielu z nich nie stanowią istotnej przesłanki, by robić cokolwiek z budynkiem.

Gdyby jednak powstała jakaś ambitna koncepcja – to kto wie... Może idea rozebrania kontrowersyjnej budowli, by zrobić miejsce dla nowej inwestycji (dostosowanej do potrzeb nowoczesnej stolicy) zyska wielu zwolenników?

Czy wśród współczesnych architektów znajdą się projekty na miarę nowych czasów mogące przyćmić wspomnienia z przeszłości?

Wróć