Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Chrońmy skrzydlatych sąsiadów

27-02-2019 21:40 | Autor: Bogusław Lasocki
Jeszcze tylko do końca lutego będzie wolno kratować otwory wentylacyjne stropodachów. Zgodnie z obowiązującymi przepisami kratowanie po tym terminie, czyli w okresie uznanym za początek sezonu lęgowego, jest zabronione i zleceniodawca prac popełnia wykroczenie.

Nie wszyscy kochają przyrodę

Zachwycamy się pięknem natury, lubimy zwierzęta, ptaki, ale bardzo często podłożem chwalenia uroków przyrody naturalnej są egoistyczne kaprysy. Przecież świat i okolice muszą być podporządkowane naszym zachciankom. Wchodzimy na widokowo piękne tereny i na ogół nie interesuje nas, że bujne życie dotychczas tam kwitnące zostanie zniszczone w ciągu kilku, a najdalej kilkunastu lat. No ale ludzie muszą gdzieś mieszkać, więc budują te swoje betonowe klocki, wylewają teren asfaltem uzupełniając wolne przestrzenie płytami chodnikowymi.

A przyroda? Oczywiście kochamy przyrodę! Mamy trawniki, które przy krawężnikach "opiekunowie zieleni" często podlewają herbicydami, żeby zapobiec rozrostowi trawy na chodniki. Są jakieś drzewa, które gdy wyrosną już zbyt bujnie i zaczynają ograniczać widoczność z okien – wycinamy pod pretekstem potrzeby posadzenia na ich miejsce młodszych, zdrowszych, albo że konary mogą się odłamać zagrażając bezpieczeństwu ludzi.

Flora nie może nic, a gdy jej nie pasuje, najwyżej wyschnie i zniknie, pozostawiając miejsce dla trawników, które w wielu miejscach latem – przecież nie podlewane – stają się półpustynnymi klepiskami. Z fauną jest już trudniej. Drobne zwierzęta czasem zginą, ale część ucieknie do parków lub ogródków bardziej cywilizowanych mieszkańców.

Największy problem jest z ptakami. Potrafią fruwać i dzięki temu nie tylko uciekają, ale i są bardzo mobilne. Nie potrafią tylko zrozumieć, że sporo osób, owszem, lubi je oglądać na filmach w telewizji, ale już niekoniecznie na swoim balkonie, na parapecie okna czy na dachu. I jeszcze jednego ptaki nie wiedzą. Zjadać komary, meszki, kleszcze, gąsienice i inne szkodniki mogą i powinny, bo to ich "psi obowiązek", ale potem - wynocha, gdzieś poza obręb osiedla a najlepiej dzielnicy. Ptaki mają jeszcze jedną nieprzyjemną cechę: rozmnażają się i w związku z tym uparcie chcą posiadać gniazda lub zajmować miejsca dogodne do ich zbudowania. A że są sprytne, to zajmują różne szczeliny, szpary , kanały wentylacyjne. Oczywiście wielu osobom to nie odpowiada, a szczególną solą w oku są kanały wentylacyjne stropodachów. Przez wiele lat nic się nie działo i wreszcie wymyślono kratowanie otworów wentylacyjnych . Metoda okazała się skuteczna, gdyż zwłaszcza w początkowym okresie zaślepiano otwory nie patrząc na okres lęgowy i w ogóle fakt przebywania ptaków pod stropem. Między innymi z tego powodu kilka lat temu rozpoczął się zauważalny zanik populacji wróbli. Pomimo, że te brutalne działania wywołały wiele sprzeciwów, tym bardziej, że kratowanie przyniosło więcej skutków negatywnych niż pozytywnych, nadal mity przesłaniają realistyczne spojrzenie.

– Do czego służą te dziury, do tego żeby wentylowały dach, tak? - pyta retorycznie internauta Krzysztof w mediach społecznościowych. – Gdzie ptaki zakładają gniazda? Według ich natury powinny na drzewach, ale zawłaszczyły sobie przestrzeń miejską, bo im tak wygodniej, jedzenie jest blisko. Ja nie uważam, że takie zabiegi (kratkowanie - BL) mają coś przeciwko tym ptakom, wręcz przeciwnie, bo może wrócą na naturalne miejsca lęgowe – podsumował internauta.

W innym miejscu internautka Krystyna stwierdza: - U mnie nie zatkane po remoncie otwory wentylacyjne i na okrągło zabrudzony balkon odchodami, jakieś resztki jedzenia i zgniłych kawałków chleba, patyki, kawałki styropianu. To my ludzie mamy wyprowadzić się na drzewa? Przecież ptaki budują gniazda na drzewach i tam powinny egzystować ... tak było zawsze! - stwierdza ze "znawstwem" Krystyna. Zapomniała przy tym, że brudziły prawdopodobnie tylko gołębie, a one do większości kanałów w stropodachach po prostu nie wcisną się.

Czy to ptaki są winne?

Zdecydowanie najgorsze notowania mają gołębie, gdyż ich towarzystwo może być czasem faktycznie uciążliwe. Ich odruchy fizjologiczne funkcjonują zgodnie z naturą, a więc brudzą gdzie popadnie. Jeśli spodoba im się jakiś balkon, i jest cicho, spokojnie, przylatują tam coraz częściej, traktując jako przytulny zakątek, gdzie można założyć gniazdo. Ich poranne gruchanie i zaloty wraz ze świtem, z tupaniem o parapet, mogą obudzić przedwcześnie i również przeszkadzać. Poza tym mnożą się dosyć efektywnie. No, ale są. Można je płoszyć i prędzej lub później, znajdą sobie jakieś inne miejsce. Kratkowanie otworów wentylacyjnych jest im właściwie obojętne, bo po prostu tam się nie mieszczą.

Pozostałe duże miejskie ptaki na ogół nie korzystają z balkonów i parapetów. Największe gawrony (często nazywane 'krukami', mimo że kruków w mieście nie ma) oraz wrony siwe, są bardzo ostrożne i unikają bezpośredniego kontaktu z ludźmi. Czasem zaglądają na balkony sroki z charakterystycznymi długimi ogonami albo kawki. One jednak również są bardzo płochliwe i jakikolwiek ruch za szybą okna czy drzwi balkonowych skłania je do natychmiastowej ucieczki. Z tego też powodu sroki gniazdują wyłącznie na drzewach, ale kawki - owszem, chętnie korzystałyby z otworów stropodachów. I co prawda kratki wyeliminowały dostęp kawek to tuneli wentylacyjnych, ale czy to wniosło coś nowego? Wpływ na brudzenie balkonów żaden, bo tam zaglądają tylko sporadycznie kontrolując teren czy nie ma czegoś do zjedzenia, i jak latały, tak latają i będą latać w pobliżu domów.

Za to ucierpiały najbardziej ptaki małe i nietoperze, które są niewyobrażalnie pożyteczne. Szczególnie dużo korzyści przynoszą jerzyki i nietoperze, zjadając ogromne ilości owadów, w tym komarów i meszek. Wszyscy przecież wiemy, jak w mokre lata dokuczliwi są ci krwiopijcy, gdy w pobliżu zadrzewionych lub pokrytych krzewami rejonów Ursynowa nie sposób przejść bez ryzyka niemiłych ukłuć owadzich. Ale tam gdzie przebywają jerzyki i nietoperze, komarów po prostu nie ma - zwłaszcza na wyższych piętrach, gdyż są pozjadane przez sympatyczne ptaszki. Otwory w stropodachach to właściwe jedyne możliwe dla nich miejsca lęgowe i gniazdowania. Nie znajdując miejsc na gniazda, opuszczą teren, a będzie to wówczas strata dla ludzi. Do tego dochodzą jeszcze sikorki i wróble, które chętnie robią sobie siedliska w otworach wentylacyjnych. Nie brudzą balkonów, nie brudzą szyb, ale za to zjadają ogromne ilości szkodników. Malutka sikorka zjada dziennie tyle gąsienic i owadów ile sama waży, a z kolei wróble chętnie żywią się nie tylko ziarenkami, ale również kleszczami. Zasklepiając otwory, strzelamy sobie w kolana, gdyż uniemożliwiamy egzystencję naszym niezastąpionym sojusznikom.

Oponenci chcieliby wysłać ptaki do lasu. Może by i przeniosły się, ale zwłaszcza duże ptaki mają w bród łatwo dostępnego pożywienia w mieście, przy domach mieszkalnych. Ostatecznie ludzie również wybierają sobie miejsca, gdzie im najwygodniej z punktu widzenia pozyskiwania środków na konsumpcję, czyli uzyskania możliwie najłatwiej najwyższego wynagrodzenia. Dlaczego więc odmawiamy tego prawa ptakom? Tym bardziej, że to ludzie stwarzają dużym ptakom warunki i zarazem zachętę do przebywania w ich pobliżu udostępniając darmowe stołówki , czyli pojemniki i altanki śmietnikowe. Tam, gdzie pojemniki na odpadki są przykryte, nie ma w pobliżu dużych ptaków. Wystarczyłoby, żeby wszystkie altanki śmietnikowe były całkowicie pokryte siatką, gawrony i wrony siwe nie miałyby dostępu do zgromadzonych tam odpadków, które stanowią główną zachętę dla tych dużych ptaków do przebywania w pobliżu domów. Niestety, to śmietniki przyciągają duże ptaki, które zakratowane otwory stropodachów mają w głębokim niepoważaniu. Cierpią za to na tym nasi sprzymierzeńcy, którymi są m. in. jerzyki, wróble, sikorki i nietoperze. Cierpią podwójnie, gdyż duże ptaki są zazwyczaj drapieżnikami polującymi zwłaszcza na pisklęta innych ptaków, szczególnie łatwo dostępnych wróblowatych. Krzywdzimy naszych sprzymierzeńców podwójnie.

Można w sposób cywilizowany

Najgorszy okres barbarzyńskiego pozbawiania siedlisk małych ptaków mamy powoli za sobą, choć dużo jeszcze do zrobienia. Dzięki solidarnym działaniom wielu mieszkańców Ursynowa problem niszczenia ptasich siedlisk, głównie na skutek braku wyobraźni spółdzielnianych urzędników, został skutecznie nagłośniony. Przypominanie o obowiązkowych terminach ochronnych, skargi do władz i instytucji, powiadomienia o podejrzeniu popełnienia wykroczenia przez spółdzielnie kratkujące w niedozwolonych okresach otwory wentylacyjne - powoli, choć z wielkim trudem zaczynają dawać wyniki. Może najbardziej oporną jest spółdzielnia "Na Skraju", która dopracowała się - jak można przeczytać w Internecie - złożenia przez burmistrza Ursynowa zawiadomienia na policję o możliwości popełnienia wykroczenia "...polegającego na umyślnym uniemożliwieniu dostępu do schronień, usunięciu lub uszkodzeniu gniazd ptaków objętych ochroną gatunkową w związku z zaślepieniem otworów wentylacyjnych pod dachem budynku przy ul. Strzeleckiego 4...". Co prawda na kilku domach (m. in. przy Ciszewskiego 5) SM "Na Skraju" powiesiła zgodnie z zaleceniami budki lęgowe, jednak jest to nieznaczący margines w stosunku do zniszczonych przez tę spółdzielnię siedlisk pożytecznych małych ptaków.

Jak można inaczej i porządnie, pokazują przykłady innych spółdzielni. Na przykład SBM Stokłosy zadbała o zawieszenie sporej ilości budek lęgowych m. in. w domach przy ul. Teligi, ZWM i in. Z kolei SMB Jary we współpracy z ornitologami zmodyfikowała sposób kratkowania kanałów. Co czwarty otwór zamiast kratki zawiera otwór o średnicy około 4 cm, którego wlot zewnętrzny posiada przyklejony piasek, ograniczający poślizg ptakom i ułatwiającym wejście do gniazda. Otwór jest na tyle mały, że nie zmieści się tam kawka, ale nie stanowi żadnych utrudnień dla ptaków małych i nietoperzy. Takie ograniczniki z otworami można obejrzeć m. in. w budynku przy ul. Puszczyka 8. Jest to ruch zdecydowanie w dobrą stroną, nie tworzący dodatkowych kosztów, ale za to zapewniający harmonijną koegzystencję dużych ludzi i ich sprzymierzeńców małych ptaków. Obecnie okres napraw i kratkowania kanałów wentylacyjnych kończy się - zgodnie z obowiązującymi przepisami wszystkie prace muszą zakończyć do końca lutego, gdyż od marca rozpoczyna się okres ochronny. Jednak gdyby z opisanego wyżej doświadczenia SBM Jary zechciały skorzystać inne spółdzielnie, może wielki problem małych ptaszków zostałby rozwiązany.

Wróć