Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Coraz ciekawiej na Służewcu

08-07-2020 21:25 | Autor: Tadeusz Porębski
Gonitwa o nagrodę Aschabada (2200 m), nazywana w wyścigowym światku "kuchennymi drzwiami do Derby", rozgrywana jest ledwie dwa tygodnie przed wyścigiem o Błękitną Wstęgę. Może dlatego zwycięzcy Aschabada tylko dwukrotnie triumfowali w najważniejszej gonitwie dla trzyletnich folblutów.

Sztuki tej dokonały jedynie ogiery Diablik (1988 r.) pod Stanisławem Karkosą i dosiadany przez Jerzego Ochockiego gniady Joung Islander (2003 r.). Konie startujące w Aschabada uważane są za "drugi rzut" folblutów z rocznika derbowego. W tym roku stawka była mocno przeciętna i tylko zwycięzca gonitwy, trenowany przez Macieja Janikowskiego Javan Eagle pod Aleksandrem Reznikowem, pokazał zalążek klasy, choć musiał być silnie wysyłany, by ograć mocno idącego w cuglu wałacha Smashinga. Jako trzeci kończył Sea of Silence, a czwarta bardzo lekko jechana Deneris. Klacz niewątpliwie ma talent do galopowania i z pewnością nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. Czas gonitwy 2`18,3 sek na nośnym torze nie zachwyca. Mistrzem Polski kłusaków został ogier Brandy Hornline, potomek epokowego francuskiego trottera Meaulnes du Corta. Do zwycięstwa poprowadziła go Magdalena Keniksman, właścicielka i trenerka w jednym. Na końcowej prostej zapachniało ogromną sensacją, ponieważ z przewagą prowadziła kompletnie nieliczona w grze Furnika, powożona przez Jessicę Michalczewską. Jednak około 50 m przed celownikiem klacz zagalopowała i została zdyskwalifikowana. Zawiodły wałachy - faworyzowany Diego de Busset, który kończył dopiero czwarty, oraz, nie po raz pierwszy, posiadający ogromny potencjał wyścigowy, ale także tendencje do galopowania Diable Maya.

W sobotę skumulowany zakład septyma "połamały" wygrana wałacha Atman w pierwszym biegu i klaczy Best Life w trzecim oraz sromotna porażka zdecydowanego faworyta Greek Getaway w sprinterskiej nagrodzie Green Maestro. W niedzielę natomiast graczy pozbawili szans na wygraną klacz El Nasira w trzeciej gonitwie oraz wałach Tarkan w szóstej. Za wygraną Tarkana totalizator zapłacił za bilet pięciozłotowy ponad 100 zł. Po raz kolejny skumulowana septyma powinna ściągnąć w sobotę na Służewiec sporą liczbę chętnych do zgarnięcia kilkudziesięciotysięcznej puli. Pod względem organizacyjnym nie można mieć zastrzeżeń do ostatniej dwudniówki.

Może tylko jedno – pojemniki z płynem dezynfekującym przy wejściu na trybunę środkową oraz przy kasach obok padoku nie były sukcesywnie uzupełniane. To w czasie pandemii bardzo ważna kwestia, której należy dopilnować.

Dochodzi do mnie poza tym coraz więcej krytycznych uwag widzów o pracy jednego z dwóch komentatorów wyścigowych. Po rezygnacji z komentowania gonitw Andrzeja Szydlika wielu bywalców przestrzegało, że szybko za nim zatęsknimy. Ta przepowiednia sprawdziła się już po dwóch miesiącach. Graczy irytuje familiarne podejście nowego komentatora do jeźdźców i nazywanie ich zdrobniale po imieniu (np. "Szczepcio" zamiast dżokej Szczepan Mazur) i do koni (np. "Zapcio" zamiast Emiliano Zapata), jak również publiczne sprzedawanie nikomu niepotrzebnej wiedzy, że "ja także wyleciałem z septymy". Tego typu familiarność może rodzić u części widzów podejrzenia o tajnych powiązaniach pomiędzy komentatorem a jeźdźcami. Taki rodzaj narracji jest niedopuszczalny na szanującym się torze wyścigowym. Nie wolno robić ze Służewca czegoś na podobieństwo końskiego jarmarku w Piątku.

Rolą komentatora wyścigowego jest podawanie widzom krótkich, ale treściwych informacji o uczestnikach wyścigów oraz o ich przebiegu. Bez zbędnych ozdobników i osobistych wynurzeń oraz złotych myśli, ponieważ one nikogo na torze nie interesują. Każdy komentator, szczególnie debiutujący w tej roli, powinien korzystać z dobrych wzorców angielskich, francuskich czy niemieckich. W dobie Internetu są one ogólnie dostępne – trzeba tylko znać biegle języki obce (vide Andrzej Szydlik – niemiecki i francuski) oraz chcieć uczyć się fachu od zawodowców. To, co funduje nam obecnie komentator na Służewcu, to irytująca graczy i widzów amatorszczyzna trącąca atmosferą odpustu na prowincji. Powyższe uwagi pochodzą od wielu widzów na Służewcu i nie są żadną osobistą wycieczką dziennikarza, dlatego uprasza się dyrektora TWK o większy nadzór nad pracą komentatorów i ewentualnie przeprowadzenie z nimi rozmowy dyscyplinującej.

Wróć