Analfabetyzm wtórny to zanik umiejętności pisania i czytania u osób, które je kiedyś posiadały. Natomiast analfabetyzm funkcjonalny powoduje, że osoby nim dotknięte nie rozumieją tekstów pisanych. Owszem, potrafią połączyć litery w słowa i następnie w całe zdania, ale nie rozumieją ich przekazu. Osoby dotknięte analfabetyzmem funkcjonalnym mają kłopot ze zrozumieniem instrukcji obsługi, ulotek dołączanych do leków, nie potrafią też wypełnić prostych druków urzędowych i formularzy. Okazuje się, że wykształcenie i pozyskana wiedza nie idą w parze ze sprawnym myśleniem, kojarzeniem, czy pojmowaniem rzeczy oraz zjawisk. Dla wielu ludzi normalne jest, że fizyk może być analfabetą z zakresu historii, ten zaś może nie znać elementarnych zjawisk fizyki, dlatego starają się bagatelizować problem. Chyba niesłusznie, bo posiadacz dyplomu wyższej uczelni postrzegany był drzewiej w społeczeństwie za alfę i omegę pod każdym względem, a nawet arbitra dobrego smaku. Dzisiaj stał się kimś w pewnym stopniu ograniczonym.
Z badań przeprowadzonych przez PISA (Międzynarodowy Program Oceny Umiejętności Uczniów) i OECD (Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju) wynika, że co szósty polski magister jest analfabetą funkcjonalnym. Z badań wynika także, iż aż 40 proc. Polaków nie rozumie tego, co czyta. Kolejne 30 proc. rodaków rozumie kierowany do nich przekaz, ale w niewielkim stopniu. Kłopot z pisaniem i czytaniem to my mamy od dawien dawna, szczególnie na wschodzie kraju. Ludność w wieku siedmiu lat i więcej nieumiejąca pisać i czytać (bez wojska) stanowiła po odzyskaniu niepodległości w 1918 r. aż około 36 proc. populacji, z tym że na Wołyniu i Polesiu było to odpowiednio 47,8 i 48,4 proc., a w Śląskiem i Poznańskiem tylko 1,5 i 7,6 proc. Oznacza to, że pod zaborem pruskim edukacja stała na poziomie o niebo wyższym niż w zaborze rosyjskim. Wzorcem mogą być państwa, w których wiodącą religią jest protestantyzm. Warto wiedzieć, że po wojnie trzydziestoletniej (1618 –1648) państwa protestanckie poszły niebywale do przodu (etos pracy, likwidacja analfabetyzmu, szacunek dla władzy, dyscyplina). Przez wieki tamtejszy Kościół luterański przyczynił się do rozwoju czytelnictwa. Coroczne przesłuchania wiernych przez pastorów ze znajomości Biblii i katechezy Lutra sprawiły, że w czasach kiedy w Europie wschodniej panował głęboki analfabetyzm, zamiast podpisu stawiano krzyżyk i smarkano w rękaw, szwedzki chłop umiał już czytać i pisać. Król Karol X Gustaw wydał znamienny edykt zobowiązujący pastorów do udzielania ślubów wyłącznie tym parom, które potrafią przeczytać dokument i podpisać się. W ten sposób, nie stosując przymusu szkolnego, Szwecja błyskawicznie pozbyła się analfabetyzmu.
Tak na marginesie. Może to dzięki szybkiemu sformowaniu w okresie średniowiecza własnej kultury, tradycji i obyczajów Skandynawowie do dzisiaj stanowią dla świata także wzorzec demokracji. I choć rok 2023 był niepomyślny dla demokracji, gdyż średni wynik światowy spadł do najniższego poziomu od rozpoczęcia indeksowania w 2006 r., to w pierwszej szóstce państw o tzw. demokracji pełnej nadal jest aż pięć państw skandynawskich. Ranking otwiera Norwegia z ogólnym wskaźnikiem 9,81 na 10 możliwych. Za Norwegią plasują się Nowa Zelandia (9,61), Islandia (9,45), Szwecja (9,39), Finlandia (9,30) i Dania (9,28). Polska została zakwalifikowana do grupy państw o tzw. demokracji wadliwej i umieszczono nas dopiero na 41. miejscu rankingu (7,18). Wskaźnik demokracji (ang. Democracy Index) po raz pierwszy opracowano w 2006 r., a następnie aktualizowano corocznie. Indeks opracowywany jest przez Economist Intelligence Unit (jednostka badawcza związana z cieszącym się prestiżem, wydawanym od 1843 r. brytyjskim tygodnikiem The Economist) i bada stan demokracji w 167 krajach świata. Opiera się on na 60 wskaźnikach zgrupowanych w pięciu różnych kategoriach (proces wyborczy i pluralizm, swobody obywatelskie, funkcjonowanie administracji publicznej, partycypacja polityczna oraz kultura polityczna). Ranking za rok 2023 nie napawa optymizmem. Tylko mniej niż 8 proc. światowej populacji żyje w państwie pełnej demokracji, podczas gdy prawie 40 proc. cierpi pod rządami autorytarnymi – odsetek ten nasilił się w ostatnich latach.
Czy poziom demokracji w państwie ma wpływ na zdolność odczytywania przez obywateli takich państw komunikatów, które do nich trafiają? Nie wydaje mi się. W światopoglądowo ugruntowanych, zamożnych społeczeństwach problem analfabetyzmu co prawda nie występuje, ale wielu ludzi, choć potrafi pisać i czytać, nie rozumie komunikatów, które do nich trafiają i nie wie jak można wykorzystać je w praktyce. Ponadto znaczna część z nich nie radzi sobie z budowaniem wypowiedzi pisemnej. Pisze się bowiem coraz krótsze wiadomości i nie stosuje znaków diakrytycznych oraz interpunkcyjnych. Oczywiście, chodzi o komórki i krótkie wiadomości zwane SMS, czyli z angielskiego Short Message Service – krótka wiadomość tekstowa. Zdolność pisania i czytania jest uznawana za kluczową umiejętność dla ludzkości, jednak mimo postępu cywilizacyjnego, a może właśnie dzięki postępowi, systematycznie zwiększa się liczba osób dotkniętych analfabetyzmem funkcjonalnym i wtórnym. Skala analfabetyzmu wtórnego w Polsce powiększa się z roku na rok, co musi niepokoić. Wtórny analfabeta to osoba, która utraciła umiejętności czytania oraz pisania i zapomniała komponentów wiedzy elementarnej. Istnieje także pojęcie „wtórny analfabetyzm naukowy”. Co czyni z nas wtórnych analfabetów?
Okazuje się, że sprawcą jest… postęp. Dzisiejsza technologia sprawia, że znajomość czytania i poprawnego pisania nie jest już konieczna, by dosyć sprawnie funkcjonować w społeczeństwie. Nie musimy pisać listu, by skontaktować się z daną osobą, bądź z urzędem. Możemy zadzwonić lub połączyć się za pomocą komunikatora, często z przekazem wideo. Wyszukanie kontaktu lub informacji na smartfonie możliwe jest dzisiaj za pomocą polecenia głosowego. W efekcie coraz mniej czytamy i piszemy. Najwięcej informacji ze świata czerpiemy z Internetu, gdzie rządzą wiadomości obrazkowe oraz memy, na drugim miejscu jest telewizja. Kanały informacyjne tłoczą codziennie do głów widzów tak gigantyczną ilość informacji, często wzajemnie sobie zaprzeczających, że naprawdę trzeba mieć wysoko rozwiniętą świadomość indywidualną i społeczną, by nie pozwolić sobą manipulować. Wysoka świadomość społeczna pozwala bowiem poznawać, co jest najlepsze lub najgorsze dla społeczeństwa, jak również zrozumieć siebie jako istotę społeczną połączoną ze społecznością.
Czy przywołane wyżej badania PISA można uznać za wiarygodne? Odpowiedź brzmi: tak. PISA to międzynarodowe badanie mające za cel uzyskanie porównywalnych danych o umiejętnościach uczniów w celu poprawy jakości nauczania i organizacji systemów edukacyjnych. Dotyczy uczniów, którzy ukończyli 15. rok życia. Badania wykazały zadziwiającą zależność. Otóż, analfabetyzm wtórny i funkcjonalny najdynamiczniej rozwijają się w krajach uznawanych za zamożne. Analfabetyzm, podobnie jak ubóstwo, może być dziedziczny. Dziecko już po przyjściu na świat naśladuje rodziców. Kiedy rodzice posługują się w domu tzw. małpim językiem, popularnym w kręgach młodzieży, dziecko natychmiast go przyswaja. Jeśli dodatkowo czytanie dziecku bajek i książeczek sprawia rodzicom cierpienie, w świadomości młodego umysłu zakorzeniamy jako standard niski poziom umiejętności komunikacyjnych. Książki będą mu się kojarzyły z negatywnymi emocjami. To już na starcie życiowym stępi jego umiejętność pisania, która jest odzwierciedleniem naszych myśli oraz mowy, jak również znacznie obniży takiej jednostce poziom świadomości społecznej. A taka kombinacja jest wstępem do łatwej indoktrynacji, co grozi katastrofą, ponieważ indoktrynacja to systematyczny proces, którego celem jest wpojenie człowiekowi na siłę określonych ideologii i doktryn, zwłaszcza politycznych. Media będące pod mniejszym czy większym wpływem rządzących ugrupowań politycznych szybko zrobią z takiej jednostki pionka na politycznej szachownicy, który kupi każdy polityczny kit.