Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Duda locuta, causa finita...

15-02-2023 20:39 | Autor: Maciej Petruczenko
W potoku politycznych sporów i podstępnych manewrów prawnych osób sprawujących obecnie władzę centralną w Polsce coraz bardziej gubi się interes przeciętnego obywatela. Przede wszystkim oddalają się od nas unijne pieniądze w ramach Krajowego Planu Odbudowy, które już dawno powinny do Polski popłynąć. A przypomnę, że w dniu 23 września 2020 roku na stronie internetowej Ministerstwa Rozwoju i Technologii ukazał się taki oto optymistyczny komunikat: „Impuls rozwojowy dla rodzimych firm, modernizacja technologiczna gospodarki oraz poprawa jakości życia Polaków to spodziewane efekty Krajowego Planu Odbudowy. Pomysły dot. Planu można do 30 września zgłaszać na stronie internetowej, którą uruchomiło Ministerstwo Rozwoju”.

– Krajowy Plan Odbudowy to dla Polski ogromna szansa na dalszą modernizację. Ministerstwo Rozwoju przygotowało projekty do KPO z zakresu innowacji, cyfryzacji, zielonej gospodarki, GOZ, energetyki, termomodernizacji. Mamy szansę na ich realizację dzięki sukcesowi negocjacyjnemu premiera Mateusza Morawieckiego. Jeszcze w tym roku rząd chce wypracować założenia KPO, a to może oznaczać, że w przyszłym roku Polska będzie gotowa do absorpcji pieniędzy z europejskiego Funduszu Odbudowy – radośnie ogłosiła wicepremier Jadwiga Emilewicz. Cały tekst ministerialny na ten temat nosił tytuł: „Krajowy Plan Odbudowy to blisko 60 mld euro dla Polski”.

Jak wiadomo jednak, Mateusz Morawiecki nie jest jednostką samodzielną. Nawet ministrów swojego rządu nie może postawić do pionu i dlatego kompromitujący polską demokrację minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro – wraz z grupą swoich kompanów – bezkarnie torpeduje nasze relacje z Unią Europejską wedle swojego widzimisię. A torpeduje nie tylko poprzez otwartą krytykę Unii, którą traktuje niczym agresora, lecz również poprzez łamanie podstawowych zasad sprawowania władzy. Z grona państw szanujących demokrację zaczął nas wypychać do grupy jawnych dyktatur. A już łamanie tak podstawowej zasady, jaką jest niezawisłość sędziowska, stało się w działaniach Zbigniewa Z. jakby „stałym fragmentem gry”, jeśli wolno mi posłużyć się terminologią piłkarską. Owa gra, na którą tkwiący w politycznych pętach premier musiał i nadal musi pozwalać (żeby tzw, Zjednoczona Prawica zachowała większość parlamentarną), doprowadziła już w Polsce do takiego chaosu, że nawet w obozie rządowym ludzie skaczą sobie do oczu, zaś z szanowanych zazwyczaj sędziów czyni się marionetki albo chłopców na posyłki. Jednocześnie tytularny doktor praw na stanowisku prezydenta RP – zamiast radykalnie powstrzymać szaleństwa ziobrystów, tylko dolewa oliwy do ognia. Raz bowiem pozwala na jawne łamanie norm Konstytucji, by innym razem mienić się jej niezłomnym strażnikiem. I tak wszystko się toczy od paru lat dookoła Wojtek, a właściwie – dookoła Zbyszek. W efekcie tak nam potrzebnego wsparcia finansowego z Unii, jak nie było, tak nie ma, bo Unia nie chce dawać pieniędzy tym, którzy łamią prawo.

Wiadomo, że w ramach „dobrej zmiany”, wymyślonej przez innego orła prawa Jarosława Kaczyńskiego, okrytego dumnie płaszczem PiS – uczyniono z polskiego wymiaru sprawiedliwości karykaturę. I tak, jak w celach propagandowych gwiazdor disco polo Zenon Martyniuk został nagle nobilitowany na artystę filharmonii, tak prawniczych nieudaczników dopuszczono do decydowania o losach państwa polskiego. Od razu przypomina się ironiczna piosenka warszawskich uliczników: „Gdyby Chopin żył w Bostonie nieco później ze sto lat, to by grał na saksofonie, nie zmarnowałby się tak”. Nawiasem mówiąc, na saksofonie gra bardzo dobrze mój kolega z studiów prawniczych Jerzy Stępień, opozycjonista z czasów PRL, w nowej Polsce sędzia, a także współautor reformy samorządowej i wreszcie – bynajmniej niemalowany – prezes Trybunału Konstytucyjnego, chociaż bez tytułu profesora. I to taki prezes, który żadnemu politrukowi nie musiał gotować obiadków, a odkryciem towarzyskim stał się w towarzystwie jazzmanów.

Jerzemu Stępniowi nie przyszłoby nawet do głowy, żeby podważać autorytetem Trybunału Konstytucyjnego zaakceptowane przez państwo polskie w momencie akcesji prawo unijne i lekceważyć pozycję TSUE (Trybunału Sprawiedliwości Unii). Tymczasem TK z zaproponowaną przez PiS na stanowisko przewodniczącej magister Julią Przyłębską orzekł w 2021 roku, że pewne normy traktatu akcesyjnego, jaki zawarliśmy z Unią, są niezgodne z Konstytucją RP, więc w wielu ważnych sprawach niech się Unia goni. Przyłębska i otaczający ją mądrale orzekli między innymi, iż TSUE nie może podważać w Polsce nominacji sędziów, którym odpowiedni akt wręczył sam prezydent Andrzej Duda. Wypada zatem rozumieć, że jeśli Duda kogoś nominuje, mimo braku akceptacji środowiska sędziowskiego, to ten ktoś, nawet będąc pięciokrotnym mordercą, ma sprawować powierzone mu stanowisko, bo to jest tak, jakby sam Pan Bóg dokonał nominacji. Mógł cesarz rzymski Kaligula mianować swego konia senatorem, może prezydent RP nominować na sędziego określonego szczebla kogo chce. Duda locuta, causa finita – można by sparafrazować dawne powiedzenie: Roma locuta, causa finita – jeśli o czymś autorytatywnie wypowiedział się Rzym (papież), to sprawa jest ostatecznie zamknięta.

No cóż, biadamy nad psuciem stosunków z Unią i nad oddalaniem się funduszy z KPO, a jednocześnie musimy nie bez zdziwienia obserwować, jak przymierzająca się do przerwania dominacji PiS w Sejmie opozycja sama kopie się we własnym gronie. Donaldowi Tuskowi (Platforma Obywatelska) nie udało się namówić potencjalnych partnerów na wspólną listę wyborczą. Lider Polski 2050 Szymon Hołownia jest chyba gotów wnieść na własnych barkach do Sejmu tylko Władysława Kosiniaka-Kamysza wraz z jego Polskim Stronnictwem Ludowym, a współprzewodniczący Lewicy Razem – Adrian Zandberg i współprzewodniczący Nowej Lewicy – Włodzimierz Czarzasty już chyba sami nie wiedzą, co zrobią w obliczu wyborów. Na razie w Sejmie rządzi wciąż alians Prawa i Sprawiedliwości oraz Solidarnej Polski Ziobry i Partii Republikańskiej, określany potocznie mianem Zjednoczonej Prawicy. Przy tym Ziobro, który już raz zdradził Kaczyńskiego i PiS, pozostaje wciąż w tym aliansie języczkiem u wagi. W polityce jest chyba osobna miarka – dla Zbyszka i Jarka.

Wróć