Majowe święta są historycznie rzecz biorąc dość odległe od siebie, jednak w kalendarzu następują niemal jedno po drugim, co daje Polakom sposobność do dłuższego niż zwykle odpoczynku. Zarówno 1 maja, jak 3 maja niewiele mają wspólnego ze sobą, ale to nie przeszkadza nikomu, aby traktować je jak dobry powód do wybrania się na majówkę w kraju lub za granicę.
Mówiąc o majówkach, nie sposób nie wspomnieć o grillowaniu, które dziś robi prawdziwą furorę. To nowa polska, świecka tradycja - cytując klasyka. Trudno sobie wyobrazić majówkę i długi weekend bez grilla. Lubimy spędzać czas na świeżym powietrzu, w którym zapach skwierczących potraw miesza się z dymem z węgla drzewnego. To istna uczta dla zmysłów, choć efekty grillowania wcale nie są już takie przyjemne. Dotyczy to zwłaszcza grillowanych potraw, które według dietetyków i specjalistów od zdrowego żywienia, spożywane nazbyt często są niezdrowe, dla przewodu pokarmowego. Substancje tworzące się w wyniku przypalania mięsa bywają wręcz szkodliwe. No, cóż…
Większość z nas, nawet jeśli ma tego świadomość nie może oprzeć się zjedzeniu aromatycznej karkówki czy kurczaka wprost z rusztu, zwłaszcza w dobrym towarzystwie, przy którym zapominamy o codziennych troskach i o stosowaniu się do zasad zdrowej diety. Na szczęście grillujemy nie tak często. Robimy to jedynie przy niektórych okazjach. To oznacza, że nawet jeśli coś nam może szkodzić, to zjadamy to raczej sporadycznie. Majowe święta i długi weekend mamy przecież raz w roku. Trudno jest odżywiać się zdrowo przez cały czas, bo wtedy człowiek zaczyna tęskni do czegoś mniej zdrowego, za to smacznego. Odchodzimy od zasad, nawet jeśli przyjdzie nam to odchorować. Nie zamierzam tu propagować niezdrowego odżywiania, ale jak to mówią - „Raz się żyje”.
Mówiąc „majówka”, mamy najczęściej na myśli wypad nad wodę, na działkę etc. Zwykle kojarzy się ona z pobytem wśród drzew, łąk i pól. Kojarzy się z jedzeniem i oczywiście z relaksem, cokolwiek to znaczy. Tymczasem majówka to także określenie nabożeństwa majowego, które jest celebrowane przez ludzi wierzących również dziś. Do niedawna, w całym kraju podczas takich nabożeństw modlono się zarówno w kościołach, jak też przy kapliczkach przydrożnych. Pierwsze nabożeństwa tego rodzaju odprawiali w Polsce Jezuici z Tarnopola, a po nich misjonarze z Warszawy z kościoła Św. Krzyża w 1852 roku. Nabożeństwa majowe zwane też majówkami odprawianie przy kapliczkach i krzyżach stały się czymś normalnym i powszechnym w naszym kraju. Modlitwy te odbywają się również dziś, choć nie są już tak popularne jak dawniej. Wiąże się to ze zmianami trybu życia mieszkańców miast i innych miejscowości.
Wracając do majówek, rozumianych jako wypad na łono natury, nie sposób nie wspomnieć w jaki sposób spędzali je nasi przodkowie. Majówki mają znacznie dłuższą tradycję, niż może to się wydawać, z czego niewielu z nas zdaje sobie sprawę. Już w XVIII wieku na majówki wyjeżdżali arystokraci i koronowane głowy, jednym słowem ludzie, których było na to stać. Korzystał z tego również nasz król Stanisław August. Arystokraci mieli swoje ulubione cele podróży. Dziś, powiedzielibyśmy używając języka z branży turystycznej - „destynacje”. Nie starczyłoby miejsca w tym artykule, aby je wymienić, więc pominę ten temat.
Po latach nastąpiła demokratyzacja, wyjazdy stały się dostępne dla przeciętnego Polaka. Na majówki zaczęli wyjeżdżać zwykli ludzie, nie tylko arystokracja. W stolicy popularne stały się wycieczki statkiem Wisłą do Młocin, na Bielany, na potańcówki etc. Któż z nas nie zna słów piosenki śpiewanej przez Jaremę Stępowskiego:
No, to jadziem na Bielany, cała paka rusza dziś:
Mańka, Feluś ten szemrany, ruda Zośka, ja i Zdziś.
Pod de pache bierz panienkę, a wałówkę w drugą rękę,
Bo od rana na Bielanach ubaw na „sto dwa”!
Wyprawy do Młocin opisał Stępowski w innej piosence - „Statek do Młocin”:
Statek do Młocin, do Młocin statek.
Wielka atrakcja dla dorosłych i dla dziatek.
To dla życia urok, życia treść.
Do Młocin statek, no i cześć…
Warto powrócić do tych klimatów i dziś. Warszawiacy chętnie skorzystają z takiej oferty na majówkę lub długi weekend. Wisła wciąż czeka na jej odkrycie na nowo.