Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Facet z dobrym sercem

15-05-2019 23:05 | Autor: red.
Rozmawiamy z posłem na Sejm Andrzejem Halickim.

TADEUSZ PORĘBSKI: Słynie Pan z zaangażowania w wiele działań społecznych, a w szczególności dotyczących zwierząt. Ostatnio włączył się Pan w akcję „Adoptuj Warszawiaka”. Czy mógłby Pan powiedzieć coś więcej?

ANDRZEJ HALICKI (Platforma Obywatelska): Jest to akcja schroniska Na Paluchu. Od dłuższego czasu wraz z moją rodziną wspieramy to schronisko. Włączyliśmy się w akcję, która ma na celu, aby jak najwięcej bezdomnych zwierząt znalazło swój dom, ale nie tylko – polega ona również na opiece nad tymi podopiecznymi schroniska, którzy jeszcze nie znaleźli swoich domów. Na tym, by pójść z nimi na spacer, pobawić się z nimi, by poczuły dobroć człowieka, zanim jeszcze znajdą swój dom. Ta akcja jest według mnie wzorcem tego, jak powinno się opiekować bezdomnymi zwierzętami. Jak można i powinno się szukać im nowego domu, ale jednocześnie dawać im ciepło i radość, zanim znajdą swoje miejsce i swoją rodzinę.

Ostatnio podpisał Pan także pewien dokument…

Podpisałem deklarację „Vote for Animals”, która zakłada działanie dla dobrostanu zwierząt na różnych płaszczyznach. Zarówno domowych, jak i tych gospodarskich, których hodowla wciąż jeszcze polega na barbarzyńskim tuczeniu i faszerowaniu ich powodującą przyrost masy chemią. To zresztą jest także niebezpieczne dla zdrowia konsumentów. Na szczęście dziś częściej zwraca się na to wszystko uwagę. Edukacja postępuje i widać już jej efekty. Na przykład coraz więcej ludzi kupuje jaja z wolnego wybiegu. Od kur, które żyją normalnie, a nieściśnięte w klatkach. Powstało nawet określenie „jaja od szczęśliwych kur”. Wciąż jest wiele do zrobienia, na przykład w dziedzinie okrutnego procederu hodowli zwierząt futerkowych, w którym Polska przoduje, bo kraje Europy Zachodniej zaprzestają już takich odrażających praktyk wobec zwierząt.

Domyślam się, że skoro tak bliskie są Panu prawa zwierząt, to ma Pan także jakieś zwierzęta w swoim domu?

Mam przepiękne dogi, a ściślej – dożyce. Sześć wspaniałych suk, o których mówimy „córki”. I jest w tym coś prawdziwego, bo dog to taka rasa, że każdy waży więcej niż niejedno dziecko (śmiech). Mam też koty. Miłość do zwierząt jest u nas rodzinna, mój syn ma sunię, której już trzykrotnie groziła eutanazja, ale którą udało się uratować.

Słyszałem, że zaangażował się Pan też w inną akcję społeczną, składając interpelację w sprawie używania plastikowych przedmiotów...

Tak, bo uważam, że ten problem jest naprawdę palący. A jeśli chcemy, by Polacy nauczyli się nowych, dobrych nawyków, to my, parlamentarzyści, musimy wziąć sprawy w swoje ręce. Przyznaję, że przez lata byłem na pewne sprawy nieczuły, czemu sam się dziwię. Nie widziałem problemu w używaniu plastikowych toreb podczas zakupów. Nagle znaleźliśmy się w świecie, w którym ilość zbędnych toreb idzie w miliony. A przecież tak niewiele potrzeba, by mieć ze sobą swoją torbę wielokrotnego użytku. To samo dotyczy butelek z tworzyw sztucznych, których ilość jest zastraszająca. Nie ma żadnych powodów, by butelki z plastiku nie mogły być używane więcej niż raz. I nie ma powodu, dla którego nie mielibyśmy wrócić do dobrych, solidnych butelek szklanych, które można używać wielokrotnie, a gdy się stłuką – poddać recyklingowi i znów wyprodukować z nich szklane opakowania. Powiem więcej – choć domyślam się, że wiele osób może uznać moje słowa za zbyt górnolotne, uważam, że zaniechanie używania plastikowych opakowań i sztućców jest przyczynianiem się do ratowania Ziemi przed ekologiczną katastrofą lub wręcz zagładą.

W tej sprawie są jednak dwa poglądy. Jedni mówią, że każdy z nas może wpłynąć na losy planety poprzez odpowiednie nawyki konsumenckie, inni – że dopóki największe gospodarki świata nie przestawią się na inne sposoby wytwarzania energii i towarów, to nasze codzienne, domowe, proekologiczne zachowania nie są w stanie niczego zmienić...

Nie jest prawdą, że nasze działania jako konsumentów nie mają znaczenia. Przecież gospodarka to naczynia połączone. Więc jeżeli jako zwykli konsumenci nie będziemy korzystać z plastikowych przedmiotów, to spadnie ich wytwarzanie. Co za tym idzie – będzie zmieniał się profil wytwórczości, gospodarki. To, ile plastiku pływa w oceanach, robi kolosalne wrażenie nawet na tych, którzy nie do końca rozumieją jakim zagrożeniem są śmieci z tworzyw sztucznych. Jedną z moich pasji jest nurkowanie i wiem, że w nawet najbardziej odległych od brzegów rafach koralowych już widać zniszczenia dokonane przez człowieka, a gdy będąc przy dnie, spojrzy się w górę, widać unoszące się w wodzie drobiny. Można by pomyśleć, że to plankton. Nie – to maleńkie drobiny plastiku połykane są przez ryby, które następnie – my zjadamy. Jest to przerażające i wymaga szybkiego działania. W tym także pewnych ograniczeń i zmian w przemyśle. Opowiadanie, że nasza gospodarka ma być jeszcze latami oparta na węglu sprawia, że Zachód patrzy na nas jak na odszczepieńców. Dziwi się, że trujemy samych siebie, a przy okazji – całą Europę i świat. Cieszę się, że prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski tak prężnie działa w tematach dotyczących ekologii i pracuje nad wdrożeniem kompleksowej polityki rezygnacji z plastiku w Warszawie i we wszystkich dzielnicach. Godne pochwały jest również to, co zrobiły Wałbrzych i Kraków, które postanowiły już dziś wytoczyć wojnę plastikowi. Instytucje miejskie nie będą tam korzystały z plastikowych jednorazówek takich jak sztućce, naczynia czy opakowania.

Na koniec poruszę temat dotyczący naszej dzielnicy. Czy na Ursynowie zauważył Pan ostatnio jakieś ciekawe działania wspierające akcje, w które jest Pan zaangażowany?

Tak. Prócz walki z plastikiem zaangażowany jestem również w akcje foodsharing. Namawiam warszawskich restauratorów żeby nie wyrzucali jedzenia, a dzielili się z innymi. Cieszę się bardzo, że w Urzędzie Dzielnicy Ursynów przy al. Komisji Edukacji Narodowej 61 powstało właśnie takie miejsce, gdzie znajduje się szafka i lodówka czynne 24 godziny na dobę przez 7 dni w tygodniu. Jadłodzielnie to miejsca, w których możesz zostawić dla innych jedzenie, jeśli nie jesteś w stanie go wykorzystać. Tam też możesz poczęstować się tym, co akurat zostawili inni. Namawiam wszystkich mieszkańców Ursynowa, ale też i całej Warszawy, żeby nie wyrzucali jedzenia, a dostarczyli właśnie do takich punktów.

Dziękuję za rozmowę.

Wróć