Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Jak przyjąć nieproszonych gości?

09-09-2015 20:23 | Autor: Tadeusz Porębski
Nie sposób pomijać milczeniem nawarstwiającego się problemu Europy zalewanej uchodźcami z Afryki i Bliskiego Wschodu. Ten exodus będzie trwał, ponieważ Zachód zamiast próbować likwidować jego przyczyny, walczy ze skutkami. Politycy oraz mainstreamowe media wydają się bagatelizować najazd na Stary Kontynent milionów ludzi spoza naszego kręgu kulturowego. "

Europa powoli wymiera, więc potrzeba świeżej krwi",  "Pomoc tym ludziom jest naszym obowiązkiem", "Europa to tygiel wielu kultur" – przewija się w mediach. Jakoś nikomu nie zaświta myśl, że uchodźcy przerzucają na Europę swój własny problem.

Nadzwyczaj trafnie ujął tę ważną dla wszystkich Europejczyków kwestię red. Krzysztof Kłopotowski w swojej publikacji "Rocznica braku wyobraźni" (www.wPolityce.pl): "Zamiast uporządkować własne państwa... uciekają na Zachód po zasiłki dla biednych. Pierwsze pokolenie uchodźców jeszcze zachowuje wdzięczność dla dobroczyńców. Pamięta, jak źle im było w starym kraju. W drugim pokoleniu pojawia się pogarda i nienawiść dla Zachodu, bo wielu nie umie lub nie chce się asymilować. Wściekle kąsają rękę, która ich karmi... Po farsie humanitarnej wróci czas tragedii. Kilkanaście tysięcy strategicznie rozmieszczonych dżihadystów, gotowych na samobójczą śmierć, zdoła obalić cywilizację na naszym kontynencie, żeby przygotować grunt pod kalifat może za 10 lat, a może wcześniej. Do akcji wkroczą Stany Zjednoczone i pewnie Rosja. Dopiero wtedy politycy europejscy będą powtarzać: „Gdybyśmy wiedzieli, że to się tak potoczy...”.

Średni współczynnik dzietności dla ludności arabskiej wynosi 3,84. Niemcy (1,43) i Polska (1,33) plasują się pod koniec drugiej setki listy obejmującej 224 państwa świata. Ci, którzy dzisiaj bagatelizują narastający problem, najwyraźniej cierpią na brak wyobraźni. Przyjmując dzisiaj milion uchodźców, godzimy się na to, że za 20 lat będzie ich już 20 milionów, bo wielodzietność u Arabów to norma. Wśród uciekinierów jest wcale niemała liczba obywateli Afganistanu, Pakistanu, Erytrei i Sahelu gdzie wielodzietność także jest normą. Tylko niewielki procent uchodźców stanie się Europejczykami, to będą ci, którzy są kreatywni i pracowici. Reszta skorzysta z dobrodziejstw socjalu, będzie rosła frustracja, bo miało być San Francisco, a jest ściernisko. No a frustracja rodzi gniew. I słusznie wieszczy red. Kłopotowski, że po farsie humanitarnej wróci czas tragedii.

Tylko niektóre media dostrzegają, że najliczniejszą grupą w milionowym tłumie uchodźców wcale nie są matki z małymi dziećmi, lecz młodzi i zdrowi mężczyźni. Wśród nich jest może kilkuset posiadających wyższe wykształcenie i wyuczony zawód. Jak w każdej społeczności, także w przybyłym do Europy w milionowym uchodźstwie znajduje się kilkadziesiąt tysięcy bandytów, złodziei i zwykłych nierobów liczących na socjal, jak również kilkanaście tysięcy rzeczywistych lub potencjalnych zwolenników dżihadu i kalifatu. UE każde nam przyjąć już nie dwa, lecz dwanaście tysięcy uchodźców, co stawia Polskę aż na czwartym miejscu pod względem liczby przyjętych osób. Przed nami są tylko bogate Niemcy (40 tys.) oraz Francja (30 tys.) i Hiszpania (20 tys.), które przez wieki miały swoje kolonie i obrabowały pół świata. O dziwo, nowe zasady nie obowiązują innego kolonizatora – Wielkiej Brytanii oraz Irlandii i Danii. Na przykład rząd irlandzki zadeklarował, że przyjmie tylko 600 osób, a premier Cameron wspaniałomyślnie zgodził się na przyjęcie przez Londyn 30 tysięcy uchodźców, choć wcale nie musiał. Nasuwa się pytanie, jak to naprawdę jest z tą europejską solidarnością? Są w UE równi i równiejsi? O to powinna pytać w Brukseli nasza premier.

Ewa Kopacz i nasi unijni negocjatorzy mogą wymiksować Polskę z unijnego nakazu przyjęcia aż 12 tys. uchodźców. Jeden z przepisów obowiązujących w UE mówi bowiem, że z tego obowiązku może być zwolnione państwo, które albo wprowadziło na swoim terytorium stan klęski żywiołowej, albo też za jedną ze swoich granic ma zbrojny konflikt. Nasz sąsiad Ukraina jest w trakcie wojny z Rosją, więc spełniamy jeden z warunków. Należy to wykorzystać. Gdyby Polską rządził ktoś na miarę Viktora Orbána, który jako jedyny polityk na kontynencie rozgrywa kryzys emigracyjny na swoją korzyść, moglibyśmy spać spokojnie. Niestety, polska scena polityczna od lat cierpi na brak przywódców obdarzonych charyzmą, więc raczej przygotujmy się na najgorsze.

Między 2006 a 2010 rokiem zostało złożonych około 77.800 wniosków o azyl w siedmiu krajach Europy środkowo - wschodniej (Bułgaria, Czechy, Węgry, Polska, Rumunia, Słowacja i Słowenia) objętych przez Regionalne Przedstawicielstwo UNHCR. W 2010 r. w tym regionie o status uchodźcy ubiegało się około 12 000 osób. Nieco ponad połowę wszystkich wniosków złożono w Polsce (6540), a w następnej kolejności na Węgrzech (2460), w Bułgarii (1030), Rumunii (860), na Słowacji (540) i w Czechach (460). Słowenia, najmniejsze państwo w regionie, zarejestrowała najmniejszą liczbę wniosków, około 210. Tak więc przez cztery lata złożono w Polsce 6540 wniosków o azyl. Natomiast tylko w roku 2015 będzie ich dwa razy więcej, a to prawdopodobnie nie koniec, bo nic nie zwiastuje szybkiego zakończenia syryjskiego konfliktu. Każdy cudzoziemiec przebywający w Polsce musi uzyskać specjalny tytuł pobytowy, może to być wiza otrzymana w polskim konsulacie albo jedno z zezwoleń wydawanych przez polskie władze: na pobyt czasowy, na pobyt stały, na pobyt rezydenta długoterminowego Unii Europejskiej. W 2013 r. ważne zezwolenia tego typu miało w Polsce łącznie ponad 121 tysięcy osób. W samym 2013 r. otrzymało je 37 678 osób, z czego 45 procent stanowią kobiety.

Od czasu wybuchu wojny rosyjsko-ukraińskiej tysiące Ukraińców uciekło do Polski. Część z nich zamierza kiedyś wrócić do ojczyzny, inni chcą zostać u nas na stałe. Większość nie rejestruje się jako uchodźcy, lecz zaczyna od razu szukać zatrudnienia i mieszkania. Często pracują w Polsce na czarno lub za pieniądze, którymi przeciętny Polak gardzi. I to właśnie Ukraińcy, jak również Białorusini, powinni być dla nas imigracyjnym targetem, a nie tysiące uchodźców z zupełnie innego, trudno asymilującego się w Europie kręgu kulturowego. Wedle prognoz GUS liczba ludności w Polsce w 2020 r. zmniejszy się o około 2 miliony z powodu wyjazdów młodych ludzi za granicę w poszukiwaniu pracy. Obecnie na jednego emeryta pracuje 3,9 osób, za kilkanaście lat mają to być tylko dwie osoby. Pracowici Ukraińcy i Białorusini mogą być więc dla nas przysłowiową deską ratunku, ponieważ asymilują się w Polsce błyskawicznie. Dlatego to właśnie im rząd i parlament powinny stworzyć dogodne warunki do osiedlania się w naszym kraju.

Wróć