Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz

21-08-2019 21:42 | Autor: Maciej Petruczenko
Gdy tylko 11 października – wraz z naszym sąsiadem z Ursynowa Tomaszem Majewskim – poświętuję stulecie Polskiego Związku Lekkiej Atletyki, a dzień później nacieszę się z kolei wraz z Polskim Komitetem Olimpijskim jego stuleciem, już będę gotów, by w trzynastym dniu tego miesiąca zagłosować w wyborach do Sejmu i Senatu, z niecierpliwością wypatrując czekających nas w 2020 wyborów prezydenckich. Zaprzyjaźniony ze mną warszawski przedsiębiorca, wielki zwolennik obecnej władzy absolutnej w Polsce, przekonuje mnie, że podobnie jak to było w 1946, należy na trzy ważne pytania odpowiedzieć trzy razy – TAK, czyli opowiedzieć się za tym, żeby ugrupowanie Prawo i Sprawiedliwość nadal górowało w Sejmie i Senacie, a funkcję prezydenta pełnił ponownie przedstawiciel PiS – dokładnie zaś mówiąc pomazaniec dzisiejszego Ojca Narodu – Jarosława Kaczyńskiego.

Rada mojego przyjaciela jest skądinąd rozsądna, bowiem zastosowanie się do niej przez większość obywateli sprawi, że u steru państwa polskiego nic się nie zmieni i opozycja nie zdoła przechwycić żadnego przyczółka władzy, sprawowanej przez prawosprawiedliwą ekipę, której ewentualne obalenie – nawet w drodze demokratycznej procedury – mogłoby zostać potraktowane niczym zamach stanu. Władza PiS jest już oficjalnie legitymizowana przez Kościół i tak po prawdzie – stoi też za nią większość środków masowego, a po części – musowego przekazu. Stoi też duchowy guru wierzących Polaków – ojciec Tadeusz Rydzyk, możnowładca toruński, posiadający wpływy, o jakich nawet najsławniejszy w historii mieszkaniec Torunia, kanonik warmiński Mikołaj Kopernik nie mógł marzyć. Nie dysponował bowiem ani telewizją „Trwam”, ani radiem „Maryja”. I dobrze mu tak, skoro miał we łbie heliocentryczną wizję Wszechświata, nie zdając sobie sprawy, że właściwa wizja jest polonocentryczna i w związku z tym główna funkcja Jezusa Chrystusa to zasiadanie na tronie króla Polski, podczas gdy jego Matka pozostaje przede wszystkim naszą królową. Za takim politycznym rozprowadzeniem obu historycznych postaci opowiedzieli się przede wszystkim parlamentarzyści PiS, którzy starają się podporządkować sobie nie tylko boskie istoty, ale też całkiem ziemski twór pod nazwą – Unia Europejska, której parlament stał się nagle celem intensywnych pielgrzymek przedstawicieli tej partii. Niemal tak częstych, jak pielgrzymki do Częstochowy i Torunia.

Współczesne zjednoczenie Tronu z Ołtarzem sprawia, że ambona przeistacza się coraz częściej w polityczną mównicę i wierni – zamiast duchowego ukojenia – otrzymują propagandowy instruktaż. Nie powinno to dziwić, skoro episkopat polski czuje się już tak silny, że lekceważy niejednokrotnie obecnego papieża Franciszka, który wydaje mu się w swych poczynaniach zbyt liberalny. Mogę tylko westchnąć, wspominając dużo trudniejsze czasy stanu wojennego, gdy pomagałem znanemu podróżnikowi Jackowi Pałkiewiczowi w zawożeniu darów społeczeństwa włoskiego na Miodową, gdzie z szeroko otwartymi ramionami witał nas ówczesny sekretarz Konferencji Episkopatu Polski – arcybiskup Bronisław Dąbrowski. W tamtym okresie Kościół starał się pomagać społeczeństwu i kto mógł wtedy przypuszczać, że po wyzwoleniu spod sowieckiego buta – zamiast miłości bliźniego pojawi się u wielu duchownych nieprawdopodobna pazerność, prowadząca wprost do faktycznej grabieży mienia publicznego? Jednocześnie zaś zrodziło się wśród kleru obyczajowe rozpasanie, czego dowodem okazały się przestępstwa pedofilii, jakich dopuszczali się również prominentni księża chronieni zmową milczenia przez biskupów, w których gronie na palcach jednej ręki można policzyć ludzi tak mądrych i godnych jak metropolita warszawski – kardynał Kazimierz Nycz.

Wszystko to musi prowadzić do wniosku, że mamy dziś wyraźny zmierzch nawet religijnych autorytetów, a jednocześnie wyraźne tłamszenie liberalizmu przez konserwatyzm posunięty niekiedy do obskurantyzmu. Może najostrzej wypowiada się na ten temat równie ładna jak pyskata wideoblogerka wrocławska Klaudia Jachira, jadąca po pisowskich politykach równo z trawą. Ona akurat twierdzi, że wszystkie reformy socjalne, a raczej socjalistyczne, które wprowadzili, już niedługo odbiją nam się czkawką, bo w budżecie zabraknie miliardów złotych, wyszastanych a to na 500 plus, a to na mieszkanie plus, a to na uzbrojenie plus – made in the USA. Jachira – w wielu swoich wykładach internetowych – wypominała politykom opozycyjnym, że w przeciwieństwie do aparatu reżimowego nie potrafią sformułować swojego skonkretyzowanego programu funkcjonowania Rzeczypospolitej i żeby ich całkiem upokorzyć – sama im taki program o charakterze liberalnym i racjonalnym przedstawiła. Zdaniem niektórych, Jachira jest blogerką kontrowersyjną, a przymiotnik ten pada zapewne dlatego, że bez jakiegokolwiek szacunku dla sutanny powiada ona: religia – won ze szkół, bo albo zabobony, albo nauka. Sugeruje też, by zamiast gratisowego lecznictwa wprowadzić jego formę częściowo płatną (do 10 procent).

Pomimo owej kontrowersyjności blogerki z Wrocławia Koalicja Obywatelska nie wykazała klaudiofobii i wpisała Jachirę na swoje listy kandydatów do Sejmu, co podobno tłumaczy się tym, że przewodniczący Grzegorz Schetyna też wrocławianin. Całe szczęście, że wrocławska Panienka z Okienka nie poszła w internecie tropem Małej Emi, która – jak wyśledził Onet – korzystała z materiałów, mających kompromitować krytyków zmian w sądownictwie, podając na ich temat różne wrażliwe informacje, dostarczane – jak się okazuje – przez samego wiceministra sprawiedliwości Łukasza Piebiaka i jego druhów. No cóż, kiedyś w Imperium Rosyjskim mieliśmy do czynienia z niechlubnej pamięci Czarną Sotnią, a dziś w Imperium PiS mamy sterowanym państwowo czarny pi-ar. Co to się u nas porobiło...

Wróć