Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Jak uspokoić ulicę Stryjeńskich?

06-11-2019 20:20 | Autor: Bogusław Lasocki
Dramat na przejściu dla pieszych przez bielańską ulicę Sokratesa wywołał bardzo emocjonalne reakcje mieszkańców Warszawy. Zginął 33 -letni mężczyzna przechodzący zebrą wraz z rodziną, ratując życie żony z malutkim dzieckiem w wózku. Wobec pędzącego z wielką prędkością samochodu nie miał żadnych szans, reanimacja okazała się nieskuteczna.

To kolejny przypadek tragedii spowodowanej łamaniem przepisów i arogancji wobec pieszych na oznakowanych i dobrze widocznych przejściach. Przez media społecznościowe przetoczyła się fala potępienia tego czynu, i w ogóle piractwa drogowego. Prezydent Rafał Trzaskowski na swoim fejsbukowym fanpejdżu napisał m.in.: "Bezpieczeństwo na warszawskich ulicach jest sprawą kluczową. Tragiczne wydarzenia, jak to przy ul. Sokratesa w poprzednią niedzielę, przypominają o tym, że wciąż jest wiele do zrobienia. I skłaniają do działań szybszych i bardziej zdecydowanych..". W trybie pilnym uruchomiono środki, umożliwiające na wniosek burmistrzów dzielnic przebudowę najniebezpieczniejszych ulic, gdzie zmiany potrzebne są natychmiast. Odpowiedzi włodarzy dzielnic pojawiły się natychmiast, zareagował również burmistrz Ursynowa Robert Kempa.

Jak podaje portal tvn24.pl, burmistrz Robert Kempa zwrócił się do prezydenta Rafała Trzaskowskiego z prośbą o przeanalizowanie możliwości poprawy bezpieczeństwa m. in. na ulicy Stryjeńskich i Wąwozowej oraz o budowę tam progów zwalniających. Taki pomysł był bardzo niespodziewany, gdyż jeszcze trzy lata temu burmistrz Kempa poparł protesty dwutysięcznej grupy mieszkańców ul. Stryjeńskich sprzeciwiających się realizacji projektu z Budżetu Partycypacyjnego, prowadzącego między innymi do zwężenia tej ulicy do dwóch jednopasmówek. Uzasadnieniem wstrzymania prac była stosunkowo bliska zmiana relacji komunikacyjnych całego Ursynowa, powstałych w konsekwencji oddania do eksploatacji Południowej Obwodnicy Warszawy. Jakiekolwiek wcześniejsze pomysły przebudowy byłyby prawdopodobnie niedostosowane do nowych potrzeb komunikacyjnych. Na pytanie portalu, skąd taka zmiana stanowiska, burmistrz odpowiedział: "Wystarczy tam pojechać i zobaczyć, jak jest niebezpiecznie. Fakt, że mieszkańcy oczekiwali wstrzymania projektu i protestowali, w mojej ocenie nie stoi w sprzeczności z oczekiwaniem, żeby uniemożliwić kierowcom przekraczanie prędkości w tym miejscu".

Publikacja tej informacji wywołała burzę w Internecie. Emocjonalny wpis na bardzo opiniotwórczym portalu Obywatele Ursynowa (ponad 21 tys. członków) radnego Macieja Antosiuka zwracał uwagę: "Burmistrz chce progów zwalniających na ul. Stryjeńskich. Na tej samej ulicy, na której codziennie tysiące mieszkańców stoją w korkach z powodu budowy POW. Robert Kempa - serio? W 2016 roku na wniosek 2000 mieszkańców Projekt Ursynów powstrzymał pomysł zwężenia ul. Stryjeńskich. Wtedy również był Pan Burmistrzem i to Pan działał razem z nami w tej sprawie. Jaki jest sens blokowania drogi kategorii G, której zadaniem jest rozprowadzanie ruchu między dzielnicami? Małe mamy korki na al. KEN i ul. Rosoła?" - pisał radny Antosiuk.

Wpis ten zapoczątkował długą i wielokierunkową dyskusję, podczas której starły się stanowiska racjonalne i nieracjonalne, sensowne i całkiem nierealizowalne. Liczna grupa zwolenników propozycji burmistrza przytaczała argumenty związane z nadrzędną wartością bezpieczeństwa ludzi, podawała przykłady niebezpiecznego łamania przepisów przez kierowców i przekraczania dopuszczalnej prędkości samochodów na tej ulicy. Zwolennicy "uspokojenia ruchu" próbowali wykazać, że progi zwalniające nie spowodują żadnego ograniczenia przepustowości ulicy, gdyż w korkach w godzinach szczytu samochody jadą i tak powoli. Na to odpowiadali przeciwnicy zwalniaczy ruchu, że ciągłe hamowanie i przyspieszanie powoduje zwiększoną emisję szkodliwych składników spalin i cząstek stałych powstałych z klocków hamulcowych i tarcz układu jezdnego. W sumie w dyskusji, czasem z niemerytorycznymi i obraźliwymi "argumentami" pojawiło się 340 wpisów, co wskazuje, jak dręczące problemy zostały ujawnione.

Rozwiązanie, a właściwie wyciszenie całej burzy pojawiło się wraz ze spostrzeżeniem przez któregoś z internautów, że ulica Stryjeńskich jest drogą klasy G czyli drogą główną, a więc zgodnie z obowiązującymi przepisami ministra infrastruktury ... nie jest tam dopuszczalne instalowanie progów zwalniających. Świadomość tego stanu nie zamknęła oczywiści targów, dyskusji i tylko niekiedy rozważań merytorycznych wśród ursynowskich internautów. Jest oczywiste i zrozumiałe, że problem jest, i to poważny. To sprawa bezpieczeństwa ludzi, nad którą nie wolno przejść do porządku dziennego. A w jakimś awaryjnym momencie to burmistrz byłby zapytany, co zrobił, by zapobiec możliwemu nieszczęściu. Tyle że, jak zauważył jeden z internautów, "Cokolwiek miałoby być robione na Stryjeńskich, wymaga przemyślenia, a nie realizacji ad hoc. Pewne jest, że ulica potrzebuje zmian, takich, aby prędkość, którą osiągają w tym miejscu kierowcy, była bezpieczna". Jest to opinia w zasadzie słuszna, ale znów z podtekstami. Opiniodawca i wielu jemu podobnych zwracają uwagę tylko na jeden element: fizycznej zmiany ulicy, by wymusić ograniczenie prędkości. No dobrze, ale karetki pogotowia, policja, straż - jeśli przejazd tylko przez ulicę Stryjeńskich w tym przypadku byłby niezbędny? Wylać dziecko z kąpielą jest najłatwiej. Tu potrzebne są zmiany systemowe i towarzyszące im zmiany organizacyjne, wykraczające poza obecne kompetencje samorządów.

Zmiana taryfikatora mandatów, bezwzględne karanie kierowców popełniających najgroźniejsze wykroczenia i przestępstwa drogowe byłyby jednym ze skutecznych narządzi dyscyplinujących piratów drogowych, a nie powodujących odpowiedzialności zbiorowej kierowców przestrzegających przepisów ruchu drogowego. Połączenia takich zmian z bardziej powszechnym wykorzystaniem radarów, a właściwie już niezwłocznie uruchomienie nowych systemów radarowych, spowodowałoby bardzo szybką i radykalną poprawę sytuacji. Ten pomysł to żadna nowość, i od dawna podnoszony jest przez wiele osób. Niestety, dziwnym (?) trafem napotyka na wielkie opory. Wśród argumentów merytorycznych przeciwnicy radarów zwracają uwagę, że wobec stosowanych tolerancji technicznych, restrykcyjny efekt rejestracji przekroczenia prędkości przez radary pojawiłby się dopiero po przekroczeniu prędkości 70 lub 80 (w nocy) km na godzinę. No dobrze, ale w dzień - wtedy na ulicach jest najwięcej potrąceń - maksymalna bezkarna prędkość wyniosłaby 70 km na godzinę, zniechęcając do jazdy szybszej. Poza tym obecność radaru ma bardzo duże znaczenie psychologiczne. Jeżdżąc często tunelem pod Wisłostradą w kierunku Ursynowa, obserwuję za każdym (!) razem ograniczanie prędkości przez kierowców przed radarem stojącym przed wjazdem do tunelu do 50 km na godzinę, pomimo że tablica z ograniczeniem prędkości znajduje się kilkadziesiąt metrów poza radarem, bezpośrednio przed samym wlotem. Po prostu - widząc zapowiadającą tablicę, a zwłaszcza radar, kierowcy odruchowo luzują nogą z gazu...

Można w tym miejscu przytoczyć słowa prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego: "... Samorząd nie ponosi pełnej odpowiedzialności za bezpieczeństwo na drogach - dlatego konieczne są działania rządu i parlamentu. Nawet najbardziej kompleksowe rozwiązania nie uratują nas przed nieodpowiedzialnymi piratami drogowymi. Jak ktoś będzie się czuł bezkarny i będzie gnał 130 km/h po mieście, to niestety nie powstrzyma go ani sygnalizacja, ani węższa ulica. Dlatego apeluję do rządu o przywrócenie nam, samorządom, prawa do instalacji fotoradarów. Jednocześnie zastrzegam, że takie urządzenia nie mogą być „maszynką do zarabiania pieniędzy”, dlatego niech za tym rozwiązaniem idzie kolejna zmiana. Chcemy, aby wpływy z mandatów zasilały specjalny fundusz, z którego będą finansowane tylko inwestycje w poprawę bezpieczeństwa na drogach. Dzięki temu urządzenia te będą pomagały w miejscach o szczególnej koncentracji zagrożeń, kolizji i wypadków, bezpośrednio więc przyczynią się do tego, po co zostały zainstalowane".

Wróć