Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Kochając mordercę

08-05-2019 20:58 | Autor: Michał Kaczoń
W piątek 10 maja do kin zawita głośny film „Podły, okrutny, zły” w reżyserii Joe Berlingera, opowiadający o Tedzie Bundym oraz jego słynnym procesie sądowym.

Proces mordercy kobiet Teda Bundy'ego był pierwszym transmitowanym na żywo, co sprawiło, że sprawą jego przestępstw żyły wtedy całe Stany Zjednoczone, a nazwisko zbrodniarza obiegło świat. Joe Berlinger dotarł do wywiadów z mężczyzną i wykorzystał je do stworzenia filmu dokumentalnego „Rozmowy z mordercą: Taśmy Teda Bundy’ego” (już na polskim Netflixie). W trakcie przygotowywania  tego projektu pomyślał jednak, że historia okrutnego przestępcy idealnie nadaje się na pełnometrażowy film fabularny. Prace nad taką wersją historii, zatytułowaną w oryginale „Extremely Wicked, Shockingly Evil and Vile”, trwały równolegle z projektem dokumentalnym.

Fabularna opowieść skupia się na związku Bundy’ego z Elizabeth Kloepfer, samotną matką. Kobieta nie podejrzewała go o bycie zbrodniarzem, a film próbuje ukazać jej punkt widzenia. Reżyser umiejętnie buduje napięcie, wynikające z niewiedzy bohaterki, kontrastując je z informacjami posiadanymi przez samego widza. Poprzez ten sposób prowadzenia akcji, Berlinger stara się ukazać bardziej ludzką twarz Bundy’ego i wyjaśnić powody, dla których był w stanie tak długo ukrywać swoją drugą naturę.

Obraz wyraźnie dzieli się na dwie części – wprowadzającą, opowiadającą o początkach relacji pary oraz drugą, rozgrywającą się na sali sądowej. Z tym że część druga, prowadzona niczym najlepszy dramat sądowy z elementami thrillera, w pełni przyćmiewa pierwszą, której przydałyby się pewne poprawki montażowe. Druga część jest jednak tak doskonale poprowadzona, że trzyma widza na brzegu siedzenia, nawet jeśli ten wie, jak zakończył się słynny proces. Wyraźnie widać, że research poczyniony do stworzenia „Taśm” mocno wpłynął na finalny wygląd także fabularnego filmu. Gdy „Podły” odtwarza prawdziwe wydarzenia, obraz nabiera prawdziwych rumieńców i mocno podnosi ciśnienie widza. Kiedy znajduje się w strefie domysłów i rozwiązań wymyślonych na potrzeby scenariusza, nie budzi już tak silnej reakcji.

Doskonała jest obsada. Zatrudnienie Zaca Efrona, wciąż kojarzonego z rolami grzecznych i ułożonych chłopców, było strzałem w dziesiątkę. Część uroku Bundy’ego polegała właśnie na tym, że nie wyglądał na groźnego przestępcę, którego należy się obawiać. Ba! Kobiety wręcz lgnęły do niego, skuszone nienagannymi manierami i eleganckim wyglądem. W tym kontekście zatrudnienie Efrona, który również pobudza wyobraźnię wielu osób, było zagraniem niezwykle udanym. Na dodatek aktor doskonale wyczuł bohatera, dzięki czemu stworzył najlepszą rolę w swojej dotychczasowej karierze. Partnerująca mu Lily Collins równie dobrze wypada na ekranie, jako kobieta, która jest w stanie wybaczyć wszystko mężczyźnie, którego kocha. Od pewnego momentu, coraz mocniej zaczyna jednak widzieć rysy w jego charakterze. Collins gra więc bohaterkę rozdartą, a widz jest w stanie wczuć się w jej rozterki i zrozumieć jej punkt widzenia. Tej dwójce partneruje John Malkovich, który wcielił się w stoickiego i pełnego ogłady sędziego. Jego zachowanie kontrastuje z wybrykami Efrona/Bundy’ego, dzięki czemu ich wspólne sceny ogląda się z niemałą przyjemnością.

„Podły, okrutny, zły”, choć niepozbawiony błędów, jest obrazem, który silnie oddziałuje na widza, budząc w nim ogrom, często sprzecznych, emocji. Emocji, które zostają z nim na długo po seansie i doskonale poprowadzonym finale. Choćby dla wyjątkowo udanych sekwencji końcowych, warto wybrać się do kina i zmierzyć z legendą Teda Bundy’ego.

Wróć