Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Kolejna odsłona ursynowskiej garażówki

05-10-2022 20:55 | Autor: Bogusław Lasocki
W niedzielne przedpołudnie 2. października parking i okolice ursynowskiego Urzędu Dzielnicy zdecydowanie zmieniły swój charakter. Na kilka godzin lokalne centrum samorządowe stało się miejscem kreatywności biznesowej - rozpoczęła się kolejna Ursynowska Ratuszowa Wyprzedaż Garażowa.

Przy okazji garażówka ta miała charakter rocznicowy. Dokładnie 5 lat temu, również w październiku, odbyła się pierwsza tego typu impreza na parkingu urzędu.

Z założenia akcja miała umożliwić "czyszczenie" szaf, ułatwiając wyzbycie się zbędnej odzieży i wyposażenia domowego. Zarazem miała przeciwdziałać marnotrawstwu rzeczy jeszcze dobrych, nie zniszczonych, ale już nie potrzebnych, z których dzieci wyrosły albo zwyczajnie się znudziły, co dotyczy w szczególności zabawek dziecięcych. Rozumując zdroworozsądkowo - szkoda tego wyrzucać, bo stan jest jeszcze bardzo dobry i jeszcze długo będą mogły służyć innym użytkownikom.

- Jestem pomysłodawcą tej imprezy - mówił radny Krystian Malesa. - Jestem pomysłodawcą tej imprezy. Okazało się, że to bardzo ciekawe przedsięwzięcie, wywołujące duże zainteresowanie wśród mieszkańców. Jestem z tego bardzo dumny i szczęśliwy. Garażówka przerosła nasze najśmielsze oczekiwania. Teraz ludzie lubią tu przyjeżdżać, i potrzebują tu przyjeżdżać, sprzedają, kupują, poznają się i integrują. Jest grupa stałych bywalców, ale każdego miesiąca są nowe osoby z nowym towarem, co bardzo odpowiada kupującym. A w ogóle to jest największa cykliczna garażówka w Warszawie - wyjaśniał radny Malesa.

To strzał w dziesiątkę!

Ostatnia październikowa impreza jest już dziewiątym tego typu wydarzeniem w tym roku. I nieodmiennie każdorazowo cieszy się bardzo dużym zainteresowaniem mieszkańców. Przy wyjściu z parkingu dostrzegam sąsiadkę z mojego bloku, trzymającą w ręku kilka sporych toreb wypełnionych jakimiś kolorowymi ciuszkami dziecięcymi i zabawkami. - Jak dzisiejsze zakupy? - pytam panią Monikę. - Kochany, znakomicie, ta impreza to strzał w dziesiątkę potrzeb! Pan patrzy, ile nakupowałam, a zapłaciłam niecałe 200 złotych. Wszystko w bardzo dobrym stanie, nie zniszczone jak nowe. W sklepie musiałabym zapłacić za to może nawet ponad tysiąc złotych! - cieszyła się z zakupów mama Monika.

Już od początku imprezy o 10 rano większość dostępnych numerowanych stanowisk jest zajęta, a zainteresowani ursynowianie wciąż przybywają. Wśród uczestników można wypatrzeć również pewne grupy zwykłych handlarzy, którzy tu przyjeżdżają, wykorzystując wyprzedaż garażową jako swoisty "pchli targ", sprzedając przysłowiowe mydło i powidło. Tego nie da się uniknąć, ale tacy handlujący byli w mniejszości. Dominowały różnokolorowe stoiska z ciuszkami i akcesoriami dziecięcymi oraz zabawkami. Większość sprzedających stanowiły młode kobiety, panowie również byli widoczni. Były również stanowiska rodzinne - z mamusią, tatusiem i dziećmi, które nierzadko bardzo aktywnie uczestniczyły w sprzedaży, a nawet same dzieci, sprzedające za kilka lub kilkanaście złotych swoje zabawki i kupujące za zarobione pieniądze coś na sąsiadujących stoiskach.

Na ratuszowym parkingu wśród wystawców przewijały się dziesiątki osób. Czasem starzy bywalcy, czasem pierwszy czy drugi raz, dla synka, dla wnuczki, zazwyczaj coś ciekawego udaje się znaleźć, asortyment jest bogaty. Impreza daje możliwość również pozbycia się jakichś niechcianych prezentów z którymi nie ma co zrobić czy całkiem dobrych i funkcjonalnych rzeczy, które się już znudziły, ale dla innych mogą być atrakcyjne. Niektóre stoiska wyglądają całkiem "poważnie" - już nie na kocyku na podłodze, ale na stolikach turystycznych lub sporych blatach. I szerszy asortyment - jakaś ceramika, szklane naczynia, ciuchy też, ale można wypatrzeć także sprzęt elektroniczny, aparaty fotograficzne. Przy jednym z takich stoisk produktom przygląda się spora grupka osób, niektórzy przebierają w jakichś swetrach, ktoś ogląda kolorową ceramikę.

- No, ruch jest dzisiaj dosyć duży - opowiada pani Zofia, właścicielka sporego stoiska. - Jestem tu od samego rana. W domu jest tyle zbędnych ale całkiem dobrych rzeczy, człowiek w to obrasta, trzeba się tego pozbyć. Czasem coś uda się szybko sprzedać, a nieraz z powrotem pakuję, i znów przynoszę, czasem tak kilka razy, ale zwykle wszystko znajduje amatorów. No i asortyment musi być bardziej zróżnicowany, wtedy łatwiej coś potencjalnie atrakcyjnego dla kupującego może mu wpaść w oko - wyjaśnia młoda kobieta.

Dla każdego coś ciekawego

Na kocyku należącym do pary w średnim wieku są głównie ciuszki dziecięce, trochę zabawek i dwa obrazy.

- To są wszystko zasoby domowe - mówi pani Joanna. - Oprócz ubranek przyniosłam jeszcze tamte trzy obrazki. Malowała je przed kilkudziesięciu laty ciocia mojego męża. Jest ich w domu bardzo dużo i musimy się części wyzbyć - opowiada sprzedająca. Stojąca tuż obok pani Anna, która przyjechała z Kabat, zainteresowała się kolorowym króliczkiem za 20 złotych. - To dla wnuczki Zuzi, która ma trzy latka - stwierdza zaradna babcia. - Druga wnuczka jest w drodze, będzie dopiero w grudniu. Dla tej młodszej kupiłam już dużo rzeczy. I sprzedałam za niewielkie pieniądze coś, coś kupiłam wcześniej dla Zuzi, bo wyrosła - opowiadała babcia Anna. - A wie pani co? - wtrąca się właścicielka kocykowego sklepiku, przysłuchująca się rozmowie. - Pokażę pani taką zabaweczkę dla maluszka. O widzi pani, tu się świeci, na kolorowo mruga, i gra taka ładna muzyczka - pani Joanna uruchamia pozytywkę trzymanej w ręku kolorowej zabawki dla najmłodszych. - Ta pozytywka jest firmowa, więc za 20 złotych. - A gdy wezmę króliczka i pozytywkę - rozpoczyna negocjacje biznesowe pani Joanna... - A jak razem, to ... to będzie 30 złotych - stwierdza sprzedająca. W sumie transakcja doszła do skutku, obydwie panie zadowolone. Jedna sprzedała dwie rzeczy, druga kupiła trochę taniej. No i tak należy robić sąsiedzki business.

Spore zainteresowani wzbudzały stoiska z książkami. Wybór rzeczywiście był bardzo duży. Od kolorowych książeczek z tekturowymi kartami, odpornymi chociaż trochę na ząbki maluszków, poprzez beletrystykę i lektury szkolne, aż po jakieś publikacje specjalistyczne.

- Jestem bardzo zadowolona - opowiada pani Lidia. - Przychodzimy tutaj pod ratusz często, interesują nas zwłaszcza książki, kupujemy je dla siebie. Szukamy czegoś ciekawego, atrakcyjnego. Interesują nas głównie książki historyczne. Młode pokolenie teraz niechętnie to czyta, to przykre. W wielu domach zalegają książki, i czasem można tu znaleźć coś ciekawego - wyjaśnia pani Lidia.

Obok stoi kilkoro dzieci w różnym wieku, z zainteresowaniem przyglądają się wystawionym zabawkom i lalkom. - Jestem tu razem z córką Zosią i synkiem Jankiem - mówiła pani Kinga z Moczydła, stojąca przy kocyku z zabawkami. - Ruch jest dzisiaj bardzo duży, pogoda dopisała. Zainteresowanie jest dosyć spore, zwłaszcza dzieci z rodzicami. Mamy ceny od 3 do 7 złotych, a przecież te lalki są nadal ciągle bardzo popularne. No i córka już dosyć dużo sprzedała. Rośnie mi taka młoda "business woman". Niech się uczy, że na pieniądze trzeba zapracować. Chce codziennie 10 złotych, więc dzięki temu wie, że uzyskanie pieniędzy wymaga włożenia jakiegoś wysiłku. Dzięki temu będzie bardziej szanować pieniądze, pracę innych i swoją - stwierdziła pani Kinga.

Nie wyrzucajmy dobrych rzeczy

Rzeczywiście, w domu prawie wszyscy mamy jakieś ubrania czy starszy sprzęt, z których nie korzystamy i po jakimś czasie lądują w śmietniku. Może jednak przed wyrzuceniem warto zastanowić się, czy nie pójść z tym na taką giełdę - wyprzedaż. Wyrzucanie dobrych rzeczy jest zwykłym marnotrawstwem. Można coś sprzedać - tanio, coś innego kupić - również tanio. A przy okazji to świetna nauka dla młodszego pokolenia pomagająca zrozumieć, że zdobycie pieniędzy nie polega na wyciągnięciu ręki do matki czy ojca. Ostatecznie bogactwo tak zwanego zachodu nie wzięło się z rozrzutności, ale z rozsądnego wydawania pieniędzy, a dzieci w wielu rodzinach, nawet bogatych, uczone są nie tylko przedsiębiorczości, ale i pracowitości.

Warto również pamiętać, że niemało jest ludzi, których po prostu nie stać na kupienie nowych, drogich produktów, i zadowolą się posiadaniem czegoś może nie najnowszego, ale pożytecznego. Zbyt często wyrzucamy zbędne ale dobre, sprawne rzeczy. Tak najłatwiej - do pojemnika altanki śmietnikowej, i po sprawie.

Trzeba też pamiętać o ochronie szeroko rozumianego środowiska. Produkcja wymaga surowców i energii, wytwarzając zarazem wymierne ilości szkodliwych substancji i gazów cieplarnianych. Jednostkowo są to może niewielkie ilości, jednak w skali globalnej powstaje wielka ilość zanieczyszczeń, z których wytwarzaniem jak z wiatrakami próbują walczyć obrońcy środowiska. Sami na pewno świata nie naprawimy, ale pamiętając o środowisku choć trochę przyczynimy się do spowolnienia narastania zagrożenia. Zanim będzie za późno.

Fot. Bogusław Lasocki

Wróć