Minister Jaworowski jasno sprecyzował obszary, które ma na myśli: „Gospodarowanie środkami finansowymi musi cechować szczególna dbałość o celowość, efektywność kosztową i przejrzystość, szczególnie tymi, których beneficjentami są przedstawiciele kadry zarządzającej”. Minister mocno podkreśla w swoim liście, że „spółki Skarbu Państwa powinny wydawać pieniądze z zachowaniem efektywności kosztowej oraz w ramach przejrzystych procedur”. To cios w sporą grupę tzw. tłustych kotów pasących się w państwowych spółkach publicznymi pieniędzmi. Jednak najbardziej cieszy odniesienie się ministra do regulacji prawnych ograniczających możliwości informacyjne spółek. Zaapelował o większą transparentność i niedopuszczanie do nadużyć w tym zakresie. „Niedopuszczalne jest nadużywanie tych regulacji w celu ukrywania wiedzy o wydatkach przed mediami, czy stosowania tzw. SLAPP-ów (Strategic Lawsuits Against Public Participation) w reakcji na pojawiające się zapytania” – zaakcentował na końcu listu.
Co to są SLAPP-y? W lutym ub.r. Parlament Europejski przyjął dyrektywę, która ma demaskować proceder SLAPP i chronić jego ofiary. SLAPP to dotkliwe pozwy sądowe kierowane przeciwko aktywistom i dziennikarzom działającym w interesie publicznym. Strategiczne pozwy przeciwko partycypacji publicznej (SLAPP), to jedno z bardziej skutecznych narzędzi tłumienia krytyki i debaty publicznej. Korzystając z najlepszych firm prawniczych rządy, wielkie korporacje, ale także burmistrzowie i wójtowie gmin oraz prezydenci miast wytaczają procesy dziennikarzom i aktywistom, rzekomo w obronie dobrego imienia własnego, bądź instytucji, w której pełnią decyzyjne stanowiska. W rzeczywistości chodzi o to, by opinia publiczna nie dowiedziała się o nieprawidłowościach sygnalizowanych przez osoby, którym wytacza się takie procesy. Wymierzone w nich prywatne akty oskarżenia mają na celu nie tylko uciszenie niewygodnych świadków lub dziennikarzy, lecz również wywołanie tzw. efektu mrożącego, by inni trzymali się z daleka od drażliwych tematów.
Dyrektywa unijna weszła w życie w kwietniu ub.r., jednak samo wdrożenie dyrektywy do polskiego prawodawstwa nie wystarczy. Potrzebna jest gruntowna rewizja polskiego prawa i przyjęcie ambitnych rozwiązań, które wykraczają poza minimalne wytyczne dyrektywy. Cieszy to, że minister sprawiedliwości Adam Bodnar zdaje sobie sprawę z zagrożenia jakie SLAPP-y stanowią dla wolności słowa, artykułuje je publicznie i podjął pierwsze kroki legislacyjne, których pokłosiem jest m.in. wspomniany wyżej list ministra aktywów państwowych do zarządów i rad nadzorczych spółek Skarbu Państwa. W celu wsparcia prac legislacyjnych nad regulacjami anty-SLAPP, „Polska Grupa Robocza przeciw SLAPPom”, w tym HFPC wraz z ARTICLE 19 i Siecią Obywatelską „Watchdog Polska”, przestawiła Adamowi Bodnarowi dokument pod nazwą „Propozycje zmian prawnych w celu wdrożenia dyrektywy w sprawie ochrony osób, które angażują się w debatę publiczną, przed ewidentnie bezpodstawnymi lub stanowiącymi nadużycie postępowaniami sądowymi (SLAPP)”. To daje nadzieję, że koniec nękania dziennikarzy przez władze administracyjne państwa, władze samorządowe, spółki skarbu państwa i korporacje jest już bardzo bliski.
Sam byłem ofiarą SLAPP – i to wielokrotnie. W ubiegłym roku dwóch wysokich rangą pracowników Totalizatora Sportowego postawiło mnie przed sądem karnym, oskarżając z art. 212 kk o zniesławienie. Akt oskarżenia był od „a” do „z” dęty, ale oskarżycielom chodziło o to, by mnie zastraszyć i zemścić się za serię publikacji w „Passie”, w których ostro krytykowałem fatalny styl zarządzania torami wyścigów konnych na Służewcu, dzierżawionymi przez TS od roku 2008. Oczywiście w sądzie reprezentował ich prawnik zatrudniony w spółce, więc mogli mnie nękać nie wydając grosza z własnych kieszeni. Na szczęście po zmianie władzy w państwie nowy zarząd TS wycofał oskarżenie z sądu. List ministra MAP może ułatwić m.in. uzyskanie od TS, dzierżawcy toru na Służewcu oraz organizatora gonitw tamże, dostępu do umowy dzierżawy z maja 2008 r. i tajemniczego aneksu do tej umowy, ponoć podpisanego przez Feliksa Klimczaka, byłego prezesa Polskiego Klubu Wyścigów Konnych. Mimo upływu lat nikt z wyścigowego środowiska nie miał możliwości zapoznania się ani z zapisami umowy dzierżawy, ani z aneksem, o ile taki dokument w ogóle istnieje. Wgląd w te dokumenty może mieć kluczowe znaczenie dla właściwego wyliczenia wysokości rocznej puli nagród na Służewcu – nie rewaloryzowanej od 2008 r. – na sezon wyścigowy 2025.
Fot. pixabay