Na razie latają dwa
Podczas bezwietrznej, wilgotnej pogody, powietrze zmieszane z dymem przypomina ciężką, wilgotną zawiesinę, przesyconą substancjami chemicznymi, bardzo niekorzystnie wpływającymi na drogi oddechowe, zwłaszcza dzieci, osób starszych i oczywiście chorych. To właśnie smog, a jego źródła w postaci kopcących kominów widoczne są z daleka. O ile identyfikacja takich miejsc jest stosunkowo łatwa, sam pomiar składu dymu wylatującego z kominów był dotychczas dosyć trudny. Z pomocą przyszły drony – nieduże , zdalnie sterowane statki powietrzne, które dzięki wyposażeniu w cztery lub więcej silników mogą dolecieć w dowolne miejsce i zawisnąć w powietrzu. Wyposażone w czujniki i sondy pomiarowe drony mogą bardzo łatwo określić skład dymu i jakość spalin, wykonać inne niezbędne pomiary i zdjęcia do celów dowodowych. Wyniki przesyłane są następnie zdalnie do stojącego na ziemi samochodu wyposażonego w sprzęt monitorujący i rejestrujący pomiary.
Przełom w Warszawie nastąpił po decyzji wyposażenia straży miejskiej w dwa drony pomiarowe. Zaprezentowane uroczyście w dniu 18 stycznia z udziałem prezydenta Rafała Trzaskowskiego, służbę wraz z pięcioma samochodami wyposażonymi w przyrządy do badania składu powietrza rozpoczęły już 21 stycznia. Drony wyposażono w bardzo bogate i zarazem praktycznie oprzyrządowanie. Posiadają czujniki i sondy dymu, umożliwiające pomiar zawartości różnorodnych składników dymu – zarówno cząstek stałych, jak i substancji gazowych. Dodatkowe możliwości stwarza dołączana kamera termowizyjna oraz kamera fotograficzna i filmowa, pozwalające szybko i bardzo precyzyjnie namierzyć źródła trujących spalin oraz kopcących kominów nawet wieczorem czy w nocy.
Pierwszy okres to oczywiście badania i pomiary testowe połączone z prezentacją możliwości na terenie poszczególnych dzielnic. Nie oszukujmy się – dwa drony, nawet najlepiej wyposażone, nie rozwiążą problemu identyfikacji kopciuchów w całej Warszawie, których liczba jest szacowana na ponad 20 tysięcy. Dlatego też równolegle prowadzone są akcje pokazowe i promocyjne, zachęcające do większej dbałości o ochronę środowiska i naszych płuc.
Lądowisko na Zielonym Ursynowie
W czwartkowe popołudnie 7 marca dziedziniec przed Dzielnicowym Ośrodkiem Kultury przy ul. Kajakowej zamienił się w dronowe lotnisko. Właśnie tam, z inicjatywy Zarządu Dzielnicy i Straży Miejskiej, odbył się pokaz drona posiadającego specjalistyczny osprzęt, współpracującego z samochodem wyposażonym w urządzenia pomiarowe i monitorujące, oraz prelekcja wyjaśniająca możliwości nowatorskiego sprzętu.
– Chcielibyśmy pokazać dzisiaj Państwu jeden z radiowozów wraz z wyposażeniem oraz tak zwanego drona czyli bezzałogowy statek powietrzny dłużący do pomiaru zanieczyszczeń powietrza - rozpoczął prelekcję kierownik referatu ds. kontroli środowiska Straży Miejskiej Leszek Kowalski . – Takich samochodów mamy pięć sztuk i wszystkie są tak samo wyposażone, natomiast na obecną chwilę dysponujemy dwoma dronami. Samochody są wyposażone w kamerę umieszczoną nad dachem i podłączoną do monitora znajdującego się wewnątrz samochodu. Sąsiadujący monitor wyświetla tabelkę pokazującą wyniki pomiarów dokonywanych przez drona, między innymi cząstek stałych PM10 i PM 2,5. Mamy również urządzenia służące do kontroli wody oraz inne, umożliwiające po wejściu np. do kotłowni określenie obecności i zawartości różnych szkodliwych gazów, w celu sprawdzenia czy funkcjonariusz podejmujący interwencję będzie tam bezpieczny. Natomiast czujniki drona mogą mierzyć zanieczyszczenia powietrza pyłami PM1, PM2,5 i PM10, a także formaldehyd i cyjanowodór, których obecność świadczy o spalaniu odpadów. Zamiennie zamiast czujników możemy stosować kamerę wizyjną lub termowizyjną, umożliwiające odczytanie faktu dokonania zrzutu nieczystości do środowiska leśnego – opowiadał Leszek Kowalski z warszawskiej Straży Miejskiej.
Bardzo ważną możliwością czujników jest dokonywanie pomiaru w bardzo krótkich interwałach czasowych. Dotyczy to w szczególności cząstek stałych, z których najdrobniejsze – PM1 i PM2,5 – przenikają do krwioobiegu i pęcherzyków płucnych i mają silne właściwości kancerogenne. Tradycyjne metody pomiarowe polegały na zbieraniu osadu pyłów na specjalnych filtrach w ciągu kilku dni lub dłuższego okresu i następnie ważenie filtrów na precyzyjnej specjalistycznej wadze. Uzyskany wynik był niestety tylko jakąś średnią, ograniczającą bardzo możliwości interpretacyjne. Możliwości czujników w prezentowanych dronach Straży Miejskiej są znacznie większe.
– U nas pomiar odświeża się co 10 sekund - wyjaśniał Leszek Kowalski z referatu kontroli środowiska. – Wartość tego właśnie 10 - sekundowego pomiaru kierowana jest elektronicznie do samochodu i tam rejestrowana w tabeli. To nie jest średnia, ale wartości, które wykazują zmienność w miarę na przykład zmieniania się warunków atmosferycznych – tłumaczył Leszek Kowalski.
Najbardziej atrakcyjnym momentem dla zebranych widzów był przelot i precyzyjne sterowanie drona. Urządzenie wzniosło się w powietrze i posłuszne ruchom drążków sterowniczych operatora zmieniało pozycje i dokładnie wykonywało zaplanowane ruchy. Te możliwości ewolucyjne są niezbędne, żeby dotrzeć do właściwego miejsca np. w pobliżu komina, aby najlepiej wychwycić wydobywający się stamtąd dym i dokonać pomiarów. Za chwile dron wzniósł się ponad Dzielnicowy Ośrodek Kultury i przeleciał bardzo blisko zakorkowanej już ulicy Puławskiej, dokonując pomiaru zanieczyszczeń. Wyniki pomiarów okazały się w tym miejscu zaskakujące. Pomimo dużej ilości samochodów żadna z norm zanieczyszczeń nie został przekroczona. Wynika to z faktu, że Ursynów w stosunku do innych rejonów, jak na przykład Białołęka czy Wawer ma najmniejszy problem z paleniem śmieciami w piecach domowych.
– W tej części Ursynowa większe zanieczyszczenia generuje ulica Puławska niż okoliczni mieszkańcy – zwrócił uwagę również obecny na pokazie burmistrz Robert Kempa. – Tutaj prawie wszyscy podłączeni są do gazu. Większy problem jest tam dalej od ulicy Puławskiej, gdzie nie ma odpowiedniej infrastruktury. W tej części jeśli ktoś pali w piecu, to raczej z przyzwyczajenia a nie z faktycznej potrzeby – zauważył burmistrz Kempa.
Miasto nadal dotuje wymianę
Władze stolicy walczą ze smogiem również poprzez udzielanie dotacji na wymianę pieca źle spalającego paliwo. Wymiana pieca kosztuje średnio 12 tys. złotych i do tej kwoty została w Warszawie podniesiona wysokość dotacji dla osób fizycznych bez stosowania jakiegokolwiek kryterium dochodowego.
– Mieszkańcy Warszawy, którzy mają piece niespełniające norm, mogą jeszcze do 31 marca składać wnioski do Biura Ochrony Środowiska o dofinansowanie wymiany tych palenisk na paleniska ekologiczne czy takie, które nie emitują niebezpiecznych substancji – przypomniał zastępca burmistrza Bartosz Dominiak. – Warszawa podwyższyła kwotę na wymianę do 12 tys. zł, co w większości przypadków jest sumą stuprocentowo wystarczającą na dokonanie wymiany. Każdy mieszkaniec może takie wnioski składać, o co gorąco apelujemy i zachęcamy. Powietrza nie możemy wybierać i oddychamy takim, jakie się w naszej okolicy znajduje. Przecież osoby które przyczyniają się do emitowania zanieczyszczeń, również te zanieczyszczenia wdychają. Warto wymienić więc ten piec, przecież na koszt miasta, ale zarazem dla naszego wspólnego dobra – przekonywał Bartosz Dominiak.
Wymiana pieców "kopciuchów" to szansa dla nas wszystkich – dla naszych płuc, serca, całego organizmu. Dlatego też miasto zwraca obecnie tak dużą uwagę na walkę ze smogiem. W tym roku stolica przeznaczy 30 mln zł na walkę o czyste powietrze, w 2020 roku kwota ta będzie dwa razy wyższa, osiągając 60 mln zł, zaś w kolejnych dwóch latach osiągnie łącznie 201 mln zł. Pieniądze te przewidziane są między innymi na likwidację starych pieców, przyłączanie kolejnych budynków do miejskiej sieci ciepłowniczej i gazowej, modernizację oświetlenia oraz dofinansowanie odnawialnych źródeł energii.