Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Miejskie zwierzęta cierpią z powodu fajerwerków

08-01-2020 20:19 | Autor: Bogusław Lasocki
Sylwestrowy szał ma swój punkt kulminacyjny. Jest nim północ, koniec roku starego i początek nowego. Z tym momentem wiąże się stosunkowo nowy u nas zwyczaj – wystrzeliwanie fajerwerków i petard. Radość, emocje zarówno dla młodzieży, jak i dla dużo starszych, choć niekoniecznie dorosłych. I jednocześnie godziny przerażenia dla zwierząt.

Zwierzęta mają słuch o wiele bardziej wrażliwy od ludzkiego. Dotyczy to nie tylko naszych domowych psów i kotów, ale przede wszystkim dziko żyjących ptaków i innych zwierząt. Każdy nienaturalny wystrzał czy wybuch czują i odbierają tak, jakbyśmy odbierali odgłosy siedząc wewnątrz bębna jakiegoś gigantycznego werblisty. Przerażający huk i łomot.

Noc strachu i paniki

Stępiałe ludzkie zmysły i umysły potrzebują mocnych wrażeń, by poczuć efekty adrenaliny, pławić się w emocjach, zwłaszcza umysły przyblokowane upojnym alkoholem. Musi być głośno, strzelać, z hukiem, błyskami. Dopiero wtedy na wpół zdegenerowane i stępiałe zmysły coś czują, jest wow, wow, wow,... Zwierzęta, zwłaszcza te dziko żyjące, ale również i domowe, mają zarówno słuch, jak i wzrok (nie mówiąc o powonieniu), nieporównywanie wrażliwsze od ludzkiego. W warunkach domowych zwierzęta są mniej uczulone na zagrożenia ze strony potencjalnych wrogów, gdyż jest ich znikoma ilość w porównaniu ze środowiskiem naturalnym. Jednak mimo tego wszyscy posiadacze psów i kotów wiedzą, że nawet niezbyt głośne, ale niespodziewane stuknięcie, natychmiast zwraca uwagę zwierzaka i na ogół przerywa sen. Zwierzęta dzikie mają zmysły jeszcze bardziej wrażliwe. Wszelkie niepokojące sytuacje wywołują chęć ucieczki, a bodźce gwałtowne, zwłaszcza dźwiękowe, wywołują panikę. Tak jak ludzie odczuwają grom wywołany przez samolot przekraczający prędkość dźwięku, tak zwierzęta całym swoim ciałem odczuwają falę uderzeniową wybuchu petardy hukowej lub racy. Mając zakodowany odruchy obronne, biegną lub fruwają na oślep, aby dalej od miejsca zagrożenia. Gdy w takim momencie idziemy z psem na smyczy, problem jest mniejszy – "tylko" przerażenie i próba ucieczki zwierzaka, dzięki smyczy nieskuteczna. Pies miejski, nawet dobrze ułożony, idący swobodnie przy nodze, w panice często wpada pod samochód.

Opierając się na badaniach niderlandzkich, Fundacja Psubraty opublikowała artykuł (laczanasptaki.pl) przybliżający mniej znane skutki korzystania z fajerwerków. Międzynarodowy zespół naukowców z Niderlandów wykorzystał radary pogodowe do zbadania ruchu ptaków w czasie nocy sylwestrowej. Udokumentowano ruch dziesiątek tysięcy ptaków tuż po północy, na wysokość do 500 metrów, gdzie latały w gęstych stadach przez około 45 minut. W godzinach aktywności fajerwerkowej (w Niderlandach wolno je wystrzeliwać w przeciągu 2 godzin przed i po północy sylwestrowej) ... "ptaki wzbiły się gwałtownie na wysokość ok. 500 m lub wyżej, a później powoli obniżały wysokość. Takich wysokości ptaki nie osiągają w czasie codziennych, lokalnych przelotów.

Co się dzieje z tysiącami spanikowanych ptaków w powietrzu w ciemności? Większość z nich nie potrafi wówczas dobrze widzie (poza sowami). Wyobraźmy sobie wybuch w metrze i ucieczkę setek pasażerów przy braku świateł. Przerażone ptaki wpadają na linie wysokiego napięcia, samochody, budynki, drzewa. Zderzają się w locie z innymi ptakami, szczególnie w zachmurzone i bezksiężycowe noce. Może to łatwo prowadzić do śmierci lub zranień, szczególnie groźnych w tej porze roku... Ptaki giną w ciemności, po cichu. Ślady tych zdarzeń zazwyczaj szybko znikają przy współudziale drapieżników i padlinożerców. Gdy ludzie odpoczną już po hucznych zabawach wszystko pozornie wraca do stanu wyjściowego".

Apeluje burmistrz, apelują mieszkańcy

Problem cierpień zwierząt w konsekwencji wielkomiejskich brewerii okołosylwestrowych coraz bardziej przebija się do informacyjnej przestrzeni publicznej. Sporo dobrego przyniósł ubiegły rok – wystąpienia i apele ludzi kultury, sztuki, władz, wreszcie rezygnacja z fajerwerków przez warszawski ratusz. Również tegoroczny grudzień przyniósł kontynuację wcześniejszych akcji.

Burmistrz Ursynowa Robert Kempa na swoim profilu fejsbukowym napisał: "W imieniu mojego Kevina a także  Pucka Ursynowskiego proszę Was, podobnie jak w ubiegłym roku, o sylwestra bez fajerwerków i petard! Ursynów przyłącza się do akcji  WarszawaNieStrzela  w trosce o zwierzęta!    Liczy się towarzystwo, w którym spędzamy Sylwestra a nie huk petard! Zamiast fajerwerków odpal empatię!!!". Oczywiście zaraz pojawiły się wpisy hejtujące typu "Co to za sylwestra bez fajerwerk", "Uszczelnijcie sobie okna, to jest jakiś cyrk, żeby z powodu psów raz w roku nie urządzić tradycji" czy wręcz "A ja będę strzelał!". Warto jednak zwrócić uwagę, że spośród blisko 400 osób, które zareagowały na wpis burmistrza, zaledwie 11% było zwolennikami fajerwerków, zaś 89% zdecydowanie poparła apel.

Apelowali i protestowali liczni mieszkańcy, organizacje ekologiczne, miłośnicy przyrody. Bardzo znamienny był wpis na fejsbuku z 29 grudnia Hanny Żelichowskiej, znanej ursynowskiej "ptasiej mamy" i znakomitej fotografki przyrody: "Nadchodzi noc życia i radości dla jednych, a noc strachu, paniki a nawet śmierci - dla innych. Jeśli będziemy witać nowy rok petardami, fajerwerkami i szalonym hukiem, dla wielu zwierząt domowych, a jeszcze bardziej - dla wielu zwierząt dzikich ta noc może się stać ostatnią nocą w ich życiu.  Zdezorientowane, ogłuszone, oślepione ptaki - w stresie i szoku wpadną na ogrodzenia domostw, połamią sobie skrzydła o gałęzie drzew, rozbiją się o ściany budynków, zderzą się z autami, wielu ptakom ze strachu staną serca. Wiele zwierząt w tę noc straci dom bądź życie. Reagujesz drwiną, hejtem, niedowierzaniem, złością, nie chcesz przyjąć do wiadomości człowieku, że stajesz się współodpowiedzialny za śmierć i nieszczęście niejednego zwierzęcia. Tak, Ty człowieku, który odpaliłeś petardy, fajerwerki na osiedlu, w parku, pod lasem, nad jeziorem, stawem i w centrum miasta, a światłem i hukiem wystrzałów zniszczyłeś spokój i stworzyłeś dla zwierząt armagedon! Zrezygnuj! Zdrowie i życie innych istot są cenniejsze niż chwila takiej okrutnej zabawy!"

Czy w sumie liczne apele okazał się skuteczne? Niewystarczająco. Jednak oglądając z centrum Ursynowa z poziomu X piętra, wystrzeliwane fajerwerki na obszarze od Lasów Otwockich do Lasów Sękocińskich, wydało mi się, że jest ich jakby mniej niż w latach poprzednich. Może to nie tylko moc sugestii?

A zagrożenie dla ludzi?

Zwierzęta są najbardziej zagrożone, jednak bezmyślne wystrzeliwanie sztucznych ogni bywa niebezpieczne również dla ludzi. Brak wyobraźni, brawura, często wzmacniane alkoholem, zachęcają do wystrzeliwania fajerwerków w pobliżu domów na terenie dużych osiedli. Wystrzeliwane mikro-rakiety, wykonane w hurcie gdzieś w Azji jak najniższym kosztem, często w trakcie lotu zmieniają kierunek. Nie zawsze materiał wybuchający kolorowymi płomieniami spala się podczas lotu i na obserwatorów spadają tlące się elementy obudowy. Czasem są niewybuchy, czasem jakiś element zapali się z opóźnieniem. Zagrożenie wypadkiem jest realne. Jeden z takich tegorocznych przypadków opisywały szeroko media internetowe "Atak serca i pobyt na oddziale intensywnej terapii – tak Nowy Rok spędziła jedna z mieszkanek Warszawy. Kobieta przestraszyła się, gdy na jej balkonie wybuchł pożar spowodowany przez ludzi odpalających fajerwerki. Sytuację opisała na Facebooku córka kobiety i jej zięć".

Głupota ludzka jest niewyobrażalna i widoczna co krok. Patrzyłem z góry na grupę wesołków w bardzo różnym wieku, gdy pomiędzy domami pomiędzy Magellana 10 i Magellana 11, odległymi zaledwie o kilkadziesiąt metrów, błyskawicznie przygotowali się do odpalenia rakiet. Poleciały ponad X piętro, rozpryskując się na różnych wysokościach na wiele płonących kolorowych cząstek. Owszem, było to ładne. Ale kilka niedopalonych części spadało bardzo blisko balkonów, również mojego. Znów się udało. Jednak statystyka jest bezlitosna. Przecież ładunek miotający rakiety rozrzuca palące się fragmenty w kierunkach przypadkowych w promieniu nawet 20 - 30 metrów. Nieszczęśliwe wypadki dosłownie wiszą w powietrzu.

Głosy rozsądku

Problem negatywnych skutków nieodpowiedzialnej zabawy fajerwerkami dostrzega coraz więcej osób. W okresie okołosylwestrowym na głównym forum fejsbukowym 'Obywatele Ursynowa' pojawiało się wiele postów osób niechętnych fajerwerkom. Było ich zdecydowanie więcej niż hałaśliwych i bardzo często wulgarnych wpisów zwolenników nieograniczonego wystrzeliwania sztucznych ogni. Równocześnie coraz częściej pojawiały się głosy wzywające do zaostrzenia ograniczeń, nawet administracyjnych.

Zgodnie z obowiązującym w Polsce prawem sztuczne ognie mogą być wystrzeliwane tylko 31 grudnia i 1 stycznia. Naruszenie tych terminów grozi karą do 500 zł. Tyle teoria, całkiem niezła. Jednak z praktyką jest już gorzej. Fajerwerki pojawiły się w sprzedaży na sporo dni przed Sylwestrem. No i zaczęło się dzikie strzelanie. Reakcja ursynowskich internautów była również szybka.

– Niestety, głuchych na prośby i zakazy nie brakuje. Na Pileckiego juz od kilku dni wariaci strzelaj – pisała na fejsbukowych Obywatelach Ursynowa poirytowana Maria Barbara. Internautka Agata dodała: "  W dzisiejszej dobie laserów to wstyd, że wciąż używa się fajerwerków. Ja popieram, bo chodzi też o wszystkie zwierzęta. Te domowe mają ciepło i opiekę, ale są jeszcze schroniska i zwierzęta wolno żyjące. Ograniczenie czasowe, jak i regulacje prawne dotyczące sprzedaży, powinny jak najbardziej obowiązywać. A nie tak, że dzieciaki strzelają petardami kilka dni przed i kilka po".

– A w czym problem, żeby zakazać, albo wyznaczyć jedno miejsce z dala od zabudowań? – zapytał trochę retorycznie internauta Adam.

Niestety, jest problem, gdyż zarówno przepisy są niedostosowane do potrzeb, jak i sposób ich egzekwowania pozostawia dużo do życzenie. Nie zmienia to faktu, że powoli zaczyna się klarować nowy, wyrazisty kierunek.

– Moim zdaniem, odpalanie petard to fatalny pomysł na Sylwestra – pisze na Fejsbuku internauta Piotrek Adam. – Ale gdy z dwojga złego skupimy się wyłącznie na materiałach pirotechnicznych, które dają tylko fajny efekt wizualny, są one znacznie mniej uciążliwe.  Co nie zmienia faktu, że nawet w takiej formie w ich użycie powinno być dozwolone wyłącznie w Sylwestra i Nowy Rok. I w odległości przynajmniej 100 metrów od najbliższych zabudowań. A sprzedaż dozwolona dla tych, którzy ukończyli 18-ty rok życia – konkluduje internauta. Faktycznie, potrzebne są działania administracyjne, gdy tępych umysłów nie da się inaczej wyleczyć.

Zwierzęta, te najmniejsze – wiewiórki i inne dziko żyjące nie hibernujące na zimę, no i małe ptaki – płacą najwyższą cenę własnym życiem. A przecież naszym miejskim skarbem są właśnie małe ptaki – oprócz jerzyków i nietoperzy – wróble i sikorki. Niestety, one również giną masowo w wyniku strzelania fajerwerkami i petardami. Wybuch petardy hukowej nawet kilkadziesiąt metrów od krzaków czy żywopłotu, gdzie jest siedlisko wróbli, oznacza najczęściej śmierć całego stada, mogącego liczyć nawet ponad dwadzieścia osobników. Pod krzakami martwe ptaki będą leżały krótko, w ciągu kilku godzin problem rozwiążą zgłodniałe koty, sroki i wrony.

Do następnego Sylwestra jeszcze trochę czasu, pora przestać prężyć muskuły i przystąpić do bardziej konkretnych i radykalnych działań. Przed organizacjami ekologicznymi i społecznikami dużo pracy. Trzeba zdążyć przed grudniem 2020 roku.

Wróć